To było chore. Skoro kochała Lorenza, jak mogła płonąć na myśl o dotyku ust Renata? Dlaczego pragnęła znaleźć się w jego ramionach, dlaczego tęskniła za jego delikatnymi dłońmi, dlaczego… dlaczego…
Powinna zachować wobec niego wrogą postawę, lecz zniweczył ją moment porozumienia na plaży. Okazało się, że nie tylko go lubiła, lecz nawet mu współczuła, a to było bardziej niebezpieczne od czysto fizycznych reakcji.
– Nie mogę żyć z tobą pod jednym dachem – powiedziała z lękiem.
– Wiem – rzekł cicho.
– Mam dużo obowiązków wobec gości. Nie powinnam zaniedbywać ich dla miufrati.
Popełniła błąd, bowiem te słowa kojarzyły się z nadmorskim piknikiem, gdy tak cudownie czuła się z Renatem, a on mówił do niej cicho, lecz z głębokim wewnętrznym napięciem.
– Masz rację – odrzekł. – Musisz wracać do obowiązków, a ja do mojego haremu. Przynajmniej moje kochanki nie przysparzają mi problemów.
– Jestem pewna, że nikt nie zdoła ci pomieszać szyków, Renato.
– Też tak kiedyś myślałem. Taniec się skończył. Dobranoc, spotkamy się, gdy poprowadzę cię do ołtarza na ślub z moim bratem.
Odwróciła się, by pogawędzić z kolejnym kuzynem Martellich, a potem zjawili się inni, więc do końca wieczora nie miała już okazji, by spojrzeć, z kim tańczy Renato.
Półprzytomna Heather, unoszona silnymi ramionami, została położona na łóżku i czyjeś ręce zdjęły z niej bikini. Poczuła wiatr na nagim ciele i szorstki ręcznik wycierający jej piersi i uda, aż nagle otrząsnęła się z letargu i zobaczyła męską twarz wpatrującą się w nią oczyma, które odgadywały jej myśli…
– Nie! – krzyknęła przerażona i zerwała się z łóżka. Znów była na jawie.
– Co się stało? – spytała Angie i doskoczyła do niej. – Co z tobą, Heather?
– Nic, to tylko sen.
Sen, który wydobył wszystko, co w obronnym odruchu zepchnęła do niepamięci. Teraz jednak ów obraz powrócił. Leżała naga, a Renato przyglądał się jej w tak szczególny sposób…
– Przejdę się – oznajmiła.
– Mam iść z tobą?
– Nie, dziękuję, chcę być sama.
Zarzuciwszy lekki szlafroczek na koszulę nocną, wymknęła się na taras. Dom był ciemny i cichy, a chłodne powietrze nocy łagodziło trawiący ją żar. Druga nad ranem. Już tylko godziny do ślubu, a potem inny mężczyzna przerwie te sny.
W głębi serca wiedziała, że Renato jest niebezpieczny, ale to minie, gdy tylko wyjdzie za mąż. W objęciach Lorenza zapomni o wszystkim. Musi!
Wychyliła się przez poręcz i to, co zobaczyła, przyniosło jej ulgę. – Lorenzo – zawołała szeptem – schodzę na dół!
Wróciła przez pokój i minąwszy ostrożnie korytarz, zeszła po schodach. Czekał na nią w holu. Otworzył ramiona, gdy biegiem ruszyła w jego stronę.
– Co się stało, kochanie?
– Nic, tylko chciałam ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham.
– Dlaczego mówisz to takim zmartwionym tonem?
– Wcale nie. Po prostu musiałam ci to powiedzieć.
– Ja też cię kocham, więc wszystko w porządku.
Pocałował ją. Heather włożyła całą duszę w tę pieszczotę, pragnąc znaleźć w niej wszystko, lecz nadaremnie. Widocznie byli zbyt spięci, ale wszystko się odmieni, gdy znajdą się na jachcie i popłyną w poświacie księżyca.
Podskoczyła, słysząc dobiegający z mroku odgłos.
– Co to takiego?
– To tylko Renato. Tam jest jego gabinet, wciąż pracuje.
– Czy mógł nas usłyszeć?
– Pewnie tak. I co z tego? Nie przejmuj się. Ależ ty drżysz, kochanie. – Lorenzo otoczył ją ramieniem. – Odprowadzę cię na górę. Jeszcze parę godzin i złączymy się na zawsze.
Suknia ślubna została uszyta z atłasu. Zaprojektowana w średniowiecznym stylu, luźno opadała w ciężkich fałdach od pasa, a z tyłu przechodziła w długi tren obszyty koronką. Prosty rękaw do łokcia zakończony był koronkowym mankietem, a sięgający prawie do podłogi welon przytrzymywała perłowa tiara. Całość zapierała dech w piersiach elegancją.
Uczucie, że staje się nową osobą, które towarzyszyło jej odkąd przybyła na Sycylię, nasilało się. Dzień na jachcie rozjaśnił jej włosy na złoty kolor, delikatna opalenizna podkreśliła niebieski kolor oczu. Po raz pierwszy w życiu była nie tylko ładna, lecz wręcz piękna.
Sprawił to sycylijski żar, który rozgrzał jej ciało, budząc zmysłowe doznania, dotąd uśpione w angielskiej mgle. Od tego żaru niektóre północne roślinki więdły, lecz Heather po prostu rozkwitała.
Występująca w roli druhny Angie włożyła prostą beżową sukienkę, w której wyglądała uroczo. Heather uśmiechnęła się do niej.
– Mam nadzieję, że miejscowe zwyczaje są takie same jak w Anglii – droczyła się. – Zwłaszcza te dotyczące druhny i drużby.
Drużbą był Bernardo.
Rozległo się pukanie do drzwi.
– Wszyscy już poszli do katedry – oznajmił Renato. – Bernardo i Lorenzo wyruszyli kilka minut temu. Czekam na dole.
Angie obejrzała Heather, która trzymała bukiet białych róż.
– Wyglądasz fantastycznie. Lorenzo padnie na kolana.
Heather uśmiechnęła się. Blask słońca rozwiał jej smutki.
Kochała Lorenza, a on kochał ją, i tylko to się liczyło.
Przeszły korytarzem, a potem skręciły i Heather spojrzała w dół szerokich schodów. Przy wejściu zgromadziła się cała służba, przyglądała się jej z aprobatą. Naprzeciwko stanął Renato. On również obserwował, jak panna młoda powoli schodzi ku niemu. Z wyrazu jego twarzy widać było, że wstrzymał oddech. Potem podszedł i podał jej rękę. Sprowadził ją z ostatnich stopni wśród oklasków służby.
Heather ostrożnie wsiadła do limuzyny. Angie ułożyła na siedzeniu tren i welon, a sama zajęła miejsce obok przyjaciółki. Ruszyli, gdy dołączył do nich Renato.
Patrzyła przez okno na odległe Palermo, usiłując uprzytomnić sobie, co się z nią dzieje. Renato milczał. Wydawało się jej, że też jest zamyślony, lecz gdy odwróciła się w jego stronę, ujrzała, że patrzy na nią. Był równie oszołomiony, jak poprzednio.
Wjechali do miasta, samochód zatrzymał się pod wielką katedrą.
Heather stała w ostrym słońcu, czekając, aż Angie poprawi na niej suknię i zajmie miejsce obok. Zebrał się mały tłumek gapiów, ludzie z przyjemnością patrzyli na pannę młodą. Heather usłyszała szepty: „Grazziusu". Piękna.
– Gotowa? – Renato przyjrzał się jej.
– Prawie.
– Nie wahasz się?
– Czemu pytasz?
– Nie wiem – burknął. – Chodźmy. Wzięła go pod rękę i ruszyli do świątyni.
Wewnątrz było mroczno i dopiero po chwili Heather ujrzała wspaniałe wnętrze pełne spoglądających w jej stronę gości. Dalej stał chór, a przy ołtarzu czekał arcybiskup, by udzielić ślubu jej i Lorenzowi.
W górze zagrzmiały organy. Wzięła głęboki wdech, silniej ścisnęła rękę Renata i przygotowała się do zrobienia pierwszego kroku.
– Czekaj – szepnął Renato.
Dostrzegła Bernarda spieszącego ku nim od ołtarza. Minę miał zmartwioną.
– Jeszcze nie – wydusił. – Nie ma Lorenza.
– Jak to? – zdumiał się Renato. – Przecież wyjechaliście z domu razem.
– Tak, ale się wymknął. Powiedział, że musi zamienić z kimś słówko, a gdy zacząłem go szukać, okazało się, że po prostu się rozpłynął… chyba że…
– Że co? – naciskał Renato, bowiem Bernardo wyraźnie nie miał ochoty mówić dalej.
– Rozmawiałem z pewną kobietą. Widziała młodego mężczyznę, który wsiadł do taksówki. Opis pasował, ale mógł to być ktokolwiek…
– Na pewno tak – przerwał mu Renato. – Fałszywy alarm. Lorenzo zjawi się za minutkę.
Jednak pod stanowczym tonem Heather usłyszała nutkę niepewności, a Bernardo unikał jej wzroku.
Wszystko straciło sens. Miała wrażenie, że wzniosła się w górę i beznamiętnie obserwuje przerażoną kobietę w sukni ślubnej. Zupełnie jakby była kimś innym.
– Co się stało? Gdzie jest Lorenzo?
Niepostrzeżenie nadeszła Baptista. Drobna, władcza osóbka, prowadzona przez Enrica, przyglądała się im badawczo.
– Gdzie jest Lorenzo? – powtórzyła.
Przez krótką, straszną chwilę nikt nie wiedział, co jej odpowiedzieć.
Na zewnątrz zrobiło się małe zamieszanie i do katedry wbiegł szesnastoletni chłopak, który gwałtownie zatrzymał się na ich widok, wcisnął kartkę papieru w bukiet panny młodej i uciekł, jakby go goniły diabły.
Heather znów uniosła się w górę i obserwowała, jak panna młoda bierze kartkę i zaczyna czytać nabazgrane ołówkiem słowa. Koślawe litery wskazywały, że autor bardzo się spieszył lub był wzburzony.
Moja najdroższa Heather!
Wybacz mi. Nie postąpiłbym w ten sposób, gdybym miał inne wyjść, lecz Renato tak nalegał na ten ślub, że sam już nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.
Kocham cię i myślę, że wszystko ułożyłoby się samo między nami, i z czasem pewnie pobralibyśmy się. Przecież łączył nas uroczy romans. Gdyby tylko na tym można było poprzestać! Ale Renato dopadł nas w Londynie. Takie rozwiązanie bardzo mu odpowiadało, resztę już znasz.
On został ranny, a ty go uratowałaś. Wydawałaś mi się tak wspaniała owej nocy, że przestałem się bać ożenku. Wszystko zostało zaaranżowane i zanim się zorientowałem, zostałem wyznaczony ma męża, nie używszy dostatecznie życia.
Wróciłem wcześniej ze Sztokholmu, by wyjaśnić ci, dlaczego powinniśmy wszystko na razie odłożyć, ale Renato kazał mi „ być rozsądnym " – to jego własne słowa.
Jeszcze dziś rano miałem szczery zamiar cię poślubić, ale kiedy siedziałem w katedrze, zrozumiałem, że nie jestem gotów.
Spróbuj mi wybaczyć. Nadał uważam, że jesteś cudowna.
Lorenzo
Cisza zdawała się dźwięczeć Heather w uszach, lecz była to dziwna cisza, przypominająca śmiech. Śmiał się cały świat. Powoli opuściła kartkę i tępo spojrzała w przestrzeń.
Lorenzo nie przyjdzie. Nigdy nie kochał jej naprawdę, nie chciał się z nią żenić, natomiast Renato pragnął tego związku, bo tak mu było wygodniej. Dla własnych celów bawił się nimi jak marionetkami, co i rusz pociągając za sznurki. Nic dziwnego, że przyjął ją tak entuzjastycznie.
– Malediril - zaklął z tyłu po sycylijsku Renato, domyśliła się, że czytał jej przez ramię.
Odwróciła się i zobaczyła, że jest zaszokowany. Krew odpłynęła mu z twarzy i wyglądał tak samo upiornie, jak w ambulansie, kiedy był bliski śmierci.
Napotkał jej wzrok. Po raz pierwszy Renato był bezradny. Musiał czuć się tak samo jak ona, niczym człowiek znienacka uderzony kamieniem. Heather w pełni odczuła to później, bo na razie wszystko obserwowała z góry.
Zaczęli ku nim ściągać zaintrygowani krewni. Wieść o tym, że stało się coś okropnego, rozeszła się lotem błyskawicy.
– Co napisał? – szepnęła Angie.
Ponieważ nie otrzymała odpowiedzi, wyjęła kartkę z odrętwiałych palców Heather. Bernardo również ją przeczytał i podniósłszy głowę, spojrzał na Renata wzrokiem przerażonym i wściekłym.
– Znajdę go i przyprowadzę…
– Nie! – krzyknęła Heather, która odzyskała jasność umysłu. – Myślicie, że teraz za niego wyjdę?
– Heather, on w gruncie rzeczy chce… – zaczął Bernardo.
– Ale ja nie. Czy myślisz, że aż tak zależy mi na ślubnej obrączce, bym siłą wlokła pana młodego przed ołtarz?
– Wybacz. – Skinął głową. – Tak mi się głupio wyrwało…
Odzyskała siłę wewnętrzną. Gdzieś w głębi serca wyła z bólu i wkrótce zaleje się łzami, ale teraz otoczyła się płaszczem dumy, która musi chronić ją do chwili, gdy zostanie sama. Gdyby tylko mogła stąd uciec i schować się przed tłumem, który przyglądał się jej upokorzeniu. Ale nie ucieknie, tylko wyjdzie stąd z podniesionym czołem.
– Dobrze – rzekła spokojnym tonem. – Skoro tak, lepiej idźmy do domu. – Popatrzyła na Renata. – Ty mnie tu przyprowadziłeś, więc mnie stąd zabierz.
Gdyby nie była taka wściekła, dostrzegłaby w jego oczach niekłamany podziw, lecz jej gniew osłabł, gdy spojrzała na stojącą obok Baptistę. Starsza pani wyglądała przerażająco źle. Cała drżała.
– Wybacz, mamma. To musi być straszne również dla ciebie.
Baptista spróbowała się uśmiechnąć.
– Spróbuj wybaczyć memu synowi, jeśli zdołasz. Nie jest zły, ale zawsze wybierał łatwe drogi. Rozpuściłam go pobłażliwością i oto skutki.
– To nie twoja wina – rzekła z naciskiem Heather, patrząc znacząco na Renata.
– Jesteś niezwykle łaskawa, moja droga – odparła słabym głosem Baptista. – Niezwykle… – Zachwiała się.
– Mamma! - krzyknął Renato i w ostatniej chwili ją podtrzymał.
– Połóż ją. – Angie z druhny zmieniła się w lekarkę i uklękła obok Baptisty.
– Czy to zawał? – spytał Renato, klękając przy matce z drugiej strony.
– Raczej nie. Być może to nic groźnego, ale lepiej zabrać ją do szpitala.
Renato wziął matkę na ręce.
– Mamma - powiedział. – Mamma! Miu Diu! – Ruszył w stronę drzwi. – Szpital jest obok. Zaraz tam będziemy.
– Zajmiemy się gośćmi – dodał Enrico. – Zabierzemy ich do domu, nakarmimy i pożegnamy.
"Włoska dziedziczka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Włoska dziedziczka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Włoska dziedziczka" друзьям в соцсетях.