– Zostań tu – odezwał się Siergiej do Franciszki. Ja przeprowadzę ich na drugą stronę.

– Szybko wrócisz?

– Tak, tuż za tamtym lasem ciągnie się wiejska droga. Tam już nie będzie im grozić żadne niebezpieczeństwo. Tam ich zostawię.

– Kapitanie Rodan… Bądź ostrożny!

Szarozielone oczy rozszerzyły się z zaskoczenia i radości.

– Obiecuję!

Franciszka ukryła się za drzewami i w napięciu obserwowała, jak pokonują otwartą przestrzeń. Wszystko odbyło się szczęśliwie. Sylwetki ludzi wtopiły się w zieleń drzew, a dziewczyna została zupełnie sama.

Chyba nie ma na całym świecie szczęśliwszej ode mnie osoby, pomyślała. Kapitan Rodan i Miro są tacy wspaniali.

Po chwili, która wydawała się Franciszce wiecznością, na tle ściany lasu pojawiła się znajoma postać. Nerwowo zaciskała dłonie. Z trudem powstrzymała się, by nie wybiec Siergiejowi na spotkanie. Udało mu się bez przeszkód pokonać pas graniczny. Wziął ją za rękę i powiedział:

– Chodź, Miro czeka!

W szybkim tempie wracali tą samą drogą. Franciszka starała się dotrzymywać mu kroku i z nastaniem wieczoru dotarli do wąskiego uskoku.

– Zmęczyłaś się? Może wypoczniemy? – pytał Siergiej. – Nie – skłamała, domyślając się, że Siergiej pragnie jak najszybciej ruszyć w dalszą drogę.

Mniej więcej w połowie skalnego występu złapał ich deszcz.

– Chyba się tu zatrzymamy – rzekł Siergiej z rozterką w głosie. – Pada coraz mocniej… Chodź tu, schowamy się pod drzewami.

Usiedli blisko siebie i oparli się o gruby pień. Nad głowami rozpostarli pelerynę. Przez_ chwilę milczeli, wsłuchani w szmer deszczu w otaczającej ich ciemności. Franciszka upajała się bliskością Siergieja, czuła ciepło bijące od niego, każde drgnienie mięśni na ramieniu, którym ją obejmował.

– Myślałam, że granica znajduje się znacznie bliżej – odezwała się Franciszka.

Siergiej drgnął, myślami był bowiem daleko.

– Hm… Nie, niestety nie. Przejmujemy uciekinierów w dość znacznej odległości od granicy, myślę, że tak jest dla nich lepiej, mniej ryzykują, gdy wcześniej otrzymują pomoc i nie muszą na własną rękę przedzierać się do strzeżonych rejonów.

Patrzył przed siebie zamyślony i wyrażał się trochę niejasno, ale dziewczyna zrozumiała, o co mu chodziło. – Ale dlaczego zwracają się o pomoc do ciebie i do Mira?

– Wiesz, że kiedyś służyłem w straży granicznej.

Znam więc wszystkie ścieżki. Dlatego do tej pory nikt nas nie złapał.

Znów zamilkli. Siergiej mocniej przytulił Franciszkę. – Często dręczą cię w nocy koszmary? – zapytał ostrożnie.

– Czy słyszeliście coś? – przeraziła się.

– Tak, jęczysz tak żałośnie. Co ci się śni? Milczała przez chwilę.

– Okropne rzeczy. – Wspomnienia?

– T… tak… – wyjąkała z niechęcią.

Siergiej oparł jej głowę na swoim ramieniu i zapytał: – Co pamiętasz?

– Nie chcę o tym rozmawiać. Jest to dla mnie takie bolesne… Boję się, że zwariuję. Chciałabym o wszystkim zapomnieć.

– Miro i ja musimy się dowiedzieć czegoś więcej o tobie. Nigdy nie opowiadałaś o swoim dzieciństwie. – Głos Siergieja brzmiał tak łagodnie i przyjaźnie jak nigdy dotąd. Długo czekał na tę chwilę, ale ona ciągle chowała się w swojej skorupie, nie otwierając się przed nikim. Musi się dowiedzieć, kim jest ta dziewczyna, by podjąć walkę z mrocznymi cieniami, które pomimo upływu czasu ciągle ją prześladowały. – No… – zachęcał.

– Męczysz mnie!

– Bo chcę ci pomóc! Powiedz, co pamiętasz? Siedziała nieporuszona, jakby nieobecna, wpatrzona w swą przeszłość. Czekając w napięciu, gładził jej rękę pod rękawem koszuli. Nie przestawał się przy tym dziwić, że istnieją tak kruche istoty. A jeszcze bardziej zdumiewało go, że to jemu, synowi ubogiego chłopa z górskiej zagrody, słynnemu z twardego charakteru, przyszło opiekować się tym dzieckiem, które teraz spokojne i ufne spoczywało w jego ramionach.

– No, Franciszko, co pamiętasz? – spytał i w tej samej chwili zrozumiał, że posunął 'się za daleko. Dziewczyna oddychała szybciej, naraz skuliła się i rozszlochała bezradnie, rozdzierająco. Odrzuciła wszelkie hamulce, płakała jak dziecko, które zrobiło sobie krzywdę. Siergiej przestraszył się nie na żarty. Co za straszne tajemnice ukrywała przed światem? Czy te niewidzialne rany, jakie nosiła w duszy, przestaną kiedyś krwawić?

Wciąż płakała rozdzierająco. Przerażony usiłował ją uspokoić, ale na próżno. Wydawało się, że pękła w niej jakaś tama. Poczuł bolesny skurcz w żołądku. Drżącymi rękami głaskał ją, pragnąc pocieszyć, ale miał świadomość, że jest bezradny. Przytulił ją mocno i słyszał swój własny udręczony głos:

– Piekielne bestie! Potwory! Co oni ci zrobili? Co? Przestało właśnie padać, kiedy Franciszka trochę się uspokoiła. Wytarła zapuchnięte oczy, ale jej ciałem co chwila wstrząsał szloch.

– Nie powinienem cię o nic pytać – rzekł Siergiej skruszony.

– Ależ nie, to mi pomogło – chlipnęła. – Teraz czuję się lepiej. Ulżyło mi.

– Być może – odpowiedział krótko. – Wstawaj! Idziemy dalej!

Był pewien, że teraz opowiedziałaby mu wszystko, ale nie chciał wywierać na nią nacisku.

Ruszyli dalej, trzymając się za ręce. Następnego ranka spotkali Mira, który pełen niepokoju czekał na nich z końmi.

Franciszka słaniała się już na nogach ze zmęczenia i przez ostatnią godzinę leda-ie szła, ale widząc Mira tak się ucieszyła, że ruszyła mu na spotkanie tanecznym krokiem.

Siergiej kochał ich oboje i nie chciał pozbawiać ich tej odrobiny romantyzmu. Franciszka jednak nie była zwykłą dziewczyną. Brakowało jej doświadczenia niemal w każdej dziedzinie życia. A w tej szczególnej sferze?

Siergiej nie mógł przewidzieć, czy jego brat okaże się odpowiedzialnym młodzieńcem, czy draniem.

ROZDZIAŁ IV

Po tej wyprawie stosunek Franciszki do Siergieja zmienił się całkowicie. Zwykle po obiedzie kapitan Rodan odpoczywał na szerokiej ławie. Któregoś popołudnia dziewczynka przyszła do niego wyraźnie spłoszona i nieśmiało poprosiła o chwilę rozmowy.

Siergiej przesunął się i wyciągnął ramię, by mogła się wygodnie oprzeć. Zadowolona, z uśmiechem ulokowała się obok niego. Rozmawiali spokojnie jak dorośli. Z czasem przyzwyczaili się do tych popołudniowych rozmów i oboje bardzo je sobie cenili. Co prawd… nie zawsze prowadzili je z równą powagą. Czasami po prostu żartowali sobie i przekomarzali się. Siergiej jakby odmłodniał, Miro nigdy dotąd nie widział brata tak radosnego.

Tej jesieni Miro znowu nie wyjechał do szkoły. Był potrzebny Siergiejowi przy przeprowadzaniu uciekinierów przez zieloną granicę.

Pierwsza wyprawa Franciszki nie okazała się bynajmniej ostatnią. Bracia przekonali się, że dziewczyna dobrze sobie radzi, i wielokrotnie zabierali ją ze sobą. Wkrótce przemieniła się w doświadczonego pomocnika.W tym czasie w kraju wiele się działo. Radosne wydarzenia przeplatały się z wielkimi tragediami. W ciągu kilku miesięcy nielegalnie przeszły przez granicę tłumy uchodźców, co pozwoliło Siergiejowi zgromadzić okrągłą sumkę. Kiedyś jednak usłyszał przypadkiem dyskusję Franciszki i Mira i przeżył prawdziwy szok.

Jego podopieczni mówili o wyprawie zaplanowanej na następny dzień.

– Przecież to bez znaczenia, że przeprowadzimy zbiegłego przestępcę – tłumaczyła cynicznie Franciszka. – Najważniejsze, że nam dobrze zapłaci. Reszta nas nie obchodzi!

Siergiej zrozumiał wówczas, że powinien głębiej zastanowić się nad sobą i nad tym, czym się zajmuje. Następnego dnia zostali w domu. Wyprawa została odwołana, a Siergiej oznajmił, że zamierza znaleźć sobie inną pracę. Wygłosił przy tym „młodszemu rodzeństwu” obszerne i nieco pokrętne kazanie na temat godności ludzkiej, co w jego ustach brzmiało mało przekonująco.

Wkrótce po tym zdarzeniu Siergiej przeżył kolejny wstrząs. Wprawdzie przez kilka dni Franciszka dąsała się na niego za to, że zarzucił jej cynizm, ale potem przyszła i pokornie poprosiła, by kupił jej lusterko. Siergiej poczuł ból w sercu. Zaczyna się, pomyślał, sama to odkryła. Dorasta i chce być piękna. Dorasta, a ja nie mogę powstrzymać tego procesu. O mój Boże! Już wkrótce ją stracę… Niebawem przestanie być dzieckiem. Ale spełnił jej prośbę.

Z równym niepokojem Siergiej obserwował pogłębiającą się zażyłość pomiędzy Mirem a dziewczyną. Ich dłonie nieświadomie splatały się w uścisku. Brata nie potrzebował nawet pytać o uczucia, miał je wypisane na twarzy, ale co z Franciszką? Czy jednak nie rozjaśniała się za każdym razem, gdy Miro pojawiał się w izbie? Czy nie wstawiała się za nim, ilekroć na niego krzyczał albo był wobec niego nazbyt surowy? Wielu znajomych z miasta przejrzało ich tajemnicę. Zorientowali się, że Franciszka jest dziewczyną, i coraz częściej zaglądali do ich chaty. Siergiej nie znosił tych wizyt, ale nie mógł przecież nic zrobić, póki zachowywali się bez zarzutu. Miro bez przerwy musiał wysłuchiwać upomnień i ostrzeżeń starszego brata.

Jednak największy szok, który omal nie doprowadził go do utraty zmysłów, Siergiej przeżył pewnego popołudnia, gdy Miro pojechał do miasta, by w końcu zapisać się do szkoły. Franciszka od kilku dni była przygaszona. Spoglądała na Siergieja blada i zalękniona jak za dawnych dni. Wieczorami słyszał, jak pochlipywała w poduszkę.

W końcu zebrał się na odwagę i zawołał ją do siebie. Stanęła w drzwiach swego pokoiku, spoglądając na niego oczami wielkimi jak spodki. Siergiej siedział przy stole, a gdy odwrócił się do niej, po raz kolejny uderzyło go, jaka jest delikatna i eteryczna. Przypominała elfa i pewnie dlatego tak trudno było dokładnie ustalić, ile ma lat. Przy tym zachowała w spojrzeniu naiwność, która zupełnie już nie pasowała do jej wieku. Ale jak zwykle, kiedy na nią patrzył, Siergiej odczuł cichą radość, że oto została stworzona istota tak doskonale piękna. Jej widok stanowił prawdziwą ucztę dla oczu. Teraz jednak nawet kompletny ślepiec dostrzegłby, że przeżywa ciężkie chwile.

– Franciszko, co się stało? Źle się czujesz? Przełknęła ślinę i wpatrywała się w niego bez słowa. – No… – zachęcał ją łagodnie – Powiedz, co cię trapi! W desperackim postanowieniu odrzekła:

– Będę miała dziecko.

Siergiej poczuł, jak krew odpływa mu z głowy. Nowina niemal zwaliła go z nóg. Zabrakło mu odwagi, by zapytać, czy to Miro jest ojcem. To tak się nią opiekował? Nie upilnował jej! Przeszył go taki ból, że aż się przeraził. Jego mała Franciszka… Sama jeszcze dziecko… Taka drobna i słaba. Niedawno zasnęła mu na rękach, ufna i niewinna.

Nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. Pragnął tylko jednego: uciec jak najdalej.

– Jesteś pewna? – zapytał. Potwierdziła z płaczem.

– Poprosiłam, żeby Anuśka opowiedziała mi wszystko o… miłości. Sam mi kazałeś. I teraz już wiem na pewno, będę miała dziecko.

Głos drżał mu z rozpaczy, gdy pytał: – Z kim?

Spojrzała na niego zdumiona. – Z tobą!

Wpatrywał się w nią osłupiały. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się wykrztusić:

– Co ty opowiadasz?

– Chyba wiesz! – odpowiedziała rozgniewana. – Byłeś przy tym.

– Rzeczywiście powinienem wiedzieć – rzekł już spokojniej. – Powiedz, Franciszko, co ta Anuśka ci właściwie naopowiadała?

– Kapitanie Rodan, ty się śmiejesz! – wybuchnęła płaczem, zdruzgotana.

Zerwał się i pomógł jej podejść do ła~~•.

– Dobrze, już dobrze… – powtarzał ze skruchą. Opowiedz wszystko!

Oparłszy głowę na jego ramieniu, zaczęła mówić, raz po raz pociągając nosem.

– Anuśka kazała mi się strzec mężczyzn. Powiedziała, że jeśli się leży z nimi w tej samej izbie albo śpi się z nimi, to będzie się miało dziecko. Ale ja dowiedziałam się o tym za późno! Spalam z tobą w lesie, pamiętasz? Przed kilkoma laty, kiedy pierwszy raz pojechałam z wami na granicę. Kapitanie Rodan, tak się boję!

To było tak dawno? Kilka lat temu? Jak ten czas leci! – Moja dziecino – rzekł czule, a wszystko w nim śpiewało z doznanej ulgi i radości. Z trudem powstrzymywał się od śmiechu. – Kochana dziecino, do tego trzeba czegoś więcej. A poza tym, jak sądzisz, jak długo kobieta oczekuje dziecka? Nie, nie martw się, to ci nie grozi, mogę cię zapewnić! Anuśka nie powiedziała ci nawet połowy tego, co powinnaś wiedzieć, i zamiast pomóc, tylko namieszała ci w głowie.

Nieco spokojniejsza wytarła nos rękawem i rzekła: – W takim razie ty wytłumaczysz mi wszystko. Przerażony zesztywniał. Jak mógł wpaść w taką pułapkę! Na moment odjęło mu mowę. Gorączkowo szukał w myślach sposobu, jakby się wykpić. Może opowiedzieć o zwierzętach? Ale przecież nie mieli takich, które mogłyby posłużyć za przykład. Zerwał się gwałtownie i rzucił ostro:

– Jesteś jeszcze za młoda. Niewiele rozumiesz! Wyszedł, a Franciszka patrzyła za nim przez okno. Chwycił siekierę, żeby narąbać drew, ale naraz zamyślił się. Nie zwracał uwagi na siąpiący deszcz, który zmoczył mu włosy i nadał im ciemniejszą o ton barwę.