– Mieliśmy po osiemnaście lat, kiedy się urodził. Sami byliśmy dziećmi. Robiliśmy, co w naszej mocy.
– Za mało!
Nie zwróciła uwagi na jego wybuch. Lepiej niż on uporała się ze śmiercią Danny'ego, choć do dzisiaj odwracała wzrok, jeśli dostrzegła rodziców z małym blondynkiem. Dallie bardzo przeżywał Halloween, bo to rocznica śmierci ich synka. Dla niej gorszy był dzień jego urodzin.
Nie zapomniała jeszcze, jak jechała na pole golfowe pożyczonym samochodem. Choć trwała sesja, Dallie, zamiast się uczyć, zakładał się z farmerami i grał, żeby zdobyć pieniądze na kołyskę. Kiedy odeszły jej wody, wpadła w panikę. Nie chciała sama znaleźć się w szpitalu i pojechała do niego.
W ciągu niecałych dziesięciu minut ściągnęli go z pola.
Podbiegł do niej i powiedział:
– Rany. Holly Grace nie mogłaś jeszcze trochę poczekać? Byłem o krok od ósmego dołka… – A potem roześmiał się, porwał ją na ręce i trzymał, póki nie krzyknęła, targana skurczami.
Na samo wspomnienie poczuła gulę w gardle.
– Danny był taki śliczny – szepnęła. – Pamiętasz, jak się baliśmy, kiedy przywieźliśmy go do domu ze szpitala?
Odparł cicho, zduszonym głosem:
– W dzisiejszych czasach trzeba mieć pozwolenie na posiadanie psa, ale dziecko możesz mieć bez żadnych dokumentów.
Zerwała się na równe nogi.
– Do cholery, Dallie! Chciałam z tobą opłakiwać naszego synka, a nie wysłuchiwać, jak wszystko niszczysz i kalasz!
Pochylił się jeszcze bardziej, opuścił ramiona.
– Niepotrzebnie przyjechałaś. Wiesz, co się ze mną dzieje w okolicach Halloween.
Położyła mu rękę na głowie.
– Pozwól Danny'emu odejść.
– A ty? Pozwoliłabyś mu odejść, gdybyś to ty go zabiła?
– Ja też wiedziałam o tej pokrywie.
– I kazałaś mi ją naprawić. – Wstał powoli, podszedł od skraju werandy. – Dwukrotnie mi mówiłaś, że zawias jest uszkodzony i że chłopcy z sąsiedztwa odkrywają studnię i wrzucają kamienie. To nie ty zostałaś wtedy z Dannym. Nie ty miałaś go pilnować.
– Dallie, uczyłeś się, nie zasnąłeś pijany przed telewizorem, kiedy on wyszedł na dwór.
Zamknęła oczy. Nie chciała o tym myśleć. Nie chciała sobie wyobrażać ślicznego dwulatka, jak chwiejnie maszeruje przez podwórko i z dziecięcą ciekawością zagląda do odkrytej studni. Traci równowagą. Wpada do środka. Nie chciała sobie wyobrażać, jak walczy o życie w mętnej wodzie, jak płacze. O czym myślał w tych ostatnich chwilach, gdy wysoko nad głową widział krąg światła? O niej, jego mamie, której przy nim nie było, która nie wzięła go na ręce? Czy o ojcu, który się z nim bawił i siłował, aż malec piszczał z radości? O czym myślał, zanim malutkie płuca wypełniła woda?
Mrugała szybko, chcąc powstrzymać łzy. Podeszła do Dalliego i objęła go w pasie od tyłu. Oparła głowę na jego barku.
– Bóg daje nam życie w prezencie – stwierdziła. – Nie możemy stawiać wymagań.
Dalie zadrżał. Przywarła do niego z całej siły.
Francesca obserwowała ich spod drzewa orzechowego, rosnącego przy werandzie.
W nocnej ciszy słyszała każde słowo. Było jej niedobrze… jeszcze gorzej niż po ucieczce z knajpy. Jej cierpienie wydawało się niczym w porównaniu z tym, co oni przeżywali. Jednak wcale nie znała Dalliego. Widziała tylko roześmianego lekkoducha, który niczym się nie przejmował. A tymczasem ukrył przed nią fakt, że ma żonę… i że jego synek nie żyje. Patrzyła na wtulone w siebie postacie na ganku, widziała ich rozpacz i bliskość, która zdawała się równie potężna i niewzruszona jak dom – bliskość, u której podstaw leżało wspólne życie, szczęście i tragedia. Zrozumiała, że ją z Dalliem łączył tylko seks i że miłość ma wymiary, których istnienia nawet nie podejrzewała.
Patrzyła, jak Dallie i Holly Grace wchodzą do domu i przez moment najlepsza jej cząstka życzyła im, by znaleźli pocieszenie w swoich ramionach.
Naomi nigdy dotąd nie była w Teksasie i gdyby miała jakikolwiek wybór, sytuacja nie uległaby zmianie. Półciężarówka wyprzedziła ją, jadąc z oszołamiającą szybkością stu trzydziestu kilometrów na godzinę. Doprawdy, niektórzy ludzie powinni zostać w miejskich korkach. Na przykład ona. Jest typowym mieszczuchem i denerwuje ją wstążka drogi niknąca za horyzontem. A może to nie przestrzeń działa jej na nerwy, tylko Gery, siedzący obok niej.
Uparł się, że pojedzie z nią. To dla niego najlepszy kamuflaż, tłumaczył. Gliny wypatrują mężczyzny podróżującego samotnie, nikt nie zwróci uwagi na parę. Az Teksasu już tylko rzut beretem do Meksyku, gdzie przeczeka najgorętszy okres.
Już niemal zapomniała, jak w latach sześćdziesiątych wszyscy wszędzie wietrzyli obecność policji, obawiali się podsłuchów i kamer. Gerry miał na tym tle obsesją, zachowywał się, jakby J. Edgar Hoover, szef FBI, podsłuchiwał go osobiście. Naomi uważała, że nieco przesadza – nikt przecież nie zwracał na niego uwagi. Nagle zrobiło jej się smutno z tego powodu. Dawniej policja bardzo uważnie śledziła poczynania jej brata.
Szyld oznajmiał, że wjechali do miasta Wynette. Przeszył ją dreszcz podniecenia. Wreszcie znalazła swoją Iskrę. Miała nadzieję, że słusznie postąpiła, nie uprzedzając o swoim przyjeździe, ale czuła instynktownie, że musi opowiedzieć jej o wszystkim osobiście. Musi stanąć z nią twarzą w twarz.
Gerry zerknął na zegarek.
– Nie ma jeszcze dziewiątej. Pewnie nadal śpi. Musieliśmy tak wcześnie wyjechać?
Nie odpowiedziała i tak nie zwróciłby uwagi na jej słowa. Gerry myślał tylko o jednym: jak w pojedynkę zbawić świat. I uniknąć glin, oczywiście. Teraz kulił się za mapą, na wypadek, gdyby pryszczaty nastolatek na stacji benzynowej okazał się agentem FBI.
– Gerry, skończyłeś trzydzieści dwa lata – mruknęła, wracając na autostradę. – Nie masz już tego dosyć?
– Nie sprzedam się, Naomi.
– Wiesz co, moim zdaniem ta ucieczka do Meksyku to akt poddania się, rezygnacji. Ale gdybyś studiował prawo… byłbyś idealnym prawnikiem, uczciwym, o niewzruszonych zasadach…
– Nie zaczynaj znowu!
Czyjej się zdawało, czy nie był już taki pewny siebie?
– Pomyśl o tym, dobrze? – poprosiła. – W Meksyku.
– Tak, tak. Pamiętaj, obiecałaś, że podwieziesz mnie bliżej Del Rio.
– Jezu, czy ty zawsze myślisz tylko o sobie? Spojrzał na nią z niesmakiem.
– Świat jest na krawędzi katastrofy nuklearnej, a ty sprzedajesz perfumy! Nie chciała kolejnej kłótni, w milczeniu przemierzali więc ulice Wynette.
Gerry rozejrzał się nerwowo, a gdy nie dostrzegł nikogo podejrzanego, z zainteresowaniem przyglądał się wiktoriańskiemu domkowi.
– Fajnie tu. – Wskazał króliki na framugach. – Wyczuwam pozytywne wibracje.
Naomi wzięła torbę i aktówkę. Już miała wysiąść, gdy Gerry złapał ją za ramię.
– To dla ciebie bardzo ważne, prawda, siostrzyczko?
– Gerry, nie rozumiesz tego, ale uwielbiam moją pracę. Skinął głową i się uśmiechnął.
– Powodzenia, malutka.
Francescę obudził odgłos zamykanych drzwiczek samochodu. W pierwszej chwili nie zdawała sobie sprawy, gdzie jest, ale zaraz wszystko sobie przypomniała. W nocy jak zwierzę, które chce zdechnąć w samotności, wpełzła do buika, skuliła się na tylnym siedzeniu i tam zasnęła. Wspomnienia wydarzeń ostatniej nocy były niezwykle przykre. Przeciągnęła się, krzywiąc się przy tym z bólu. Kot, który spał na podłodze, podniósł oszpecony łepek i zamiauczał.
I wtedy zobaczyła cadillaca.
Wstrzymała oddech. Odkąd sięgała pamięcią, wielkie drogie samochody były zwiastunami samych przyjemności. Kojarzyły się z bogatymi mężczyznami, egzotycznymi miejscami, eleganckimi przyjęciami. Poczuła irracjonalny przypływ nadziei. Może ktoś ze starych przyjaciół odkrył jej miejsce pobytu i przyjechał, żeby ją zabrać; znów będzie żyła jak dawniej. Odgarnęła włosy z twarzy brudną ręką, wysiadła z trudem i poszła do domu. Nie miała siły, by spojrzeć w twarz Dalliemu, a tym bardziej Holly Grace. Skradała się cicho po schodach prowadzących na werandę. Powtarzała sobie, że nie może liczyć na zbyt wiele; może cadillakiem przyjechał dziennikarz na wywiad z Dalliem albo sprzedawca ubezpieczeń – ale i tak wstrzymała oddech z napięcia. Usłyszała nieznany kobiecy głos i przystanęła, niezauważona.
– … wszędzie jej szukam – mówiła kobieta. -I wreszcie się dowiedziałam, że przebywa tutaj.
– Coś takiego, tyle zachodu przez jedną reklamę – mruknęła panna Sybil.
– Nie, to nie tak. To coś o wiele więcej. Jesteśmy jedną z najważniejszych agencji reklamowych na Manhattanie. Planujemy kampanię reklamową nowych perfum i potrzebna nam jest jej twarz, piękna kobieta, która stanie się naszą Dziewczyną z Iskrą. Wystąpi w telewizji, pojawi się na billboardach w całym kraju. Będzie jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy w Stanach. Wszyscy będą ją znali.
Francesca miała wrażenie, że odzyskała dawne życie. Dziewczyna z Iskrą! Szukali jej! Radość pulsowała jej w żyłach jak adrenalina, gdy zrozumiała, co mówi ta kobieta. Będzie mogła odejść od Daliiego z dumnie podniesioną głową! Dobra wróżka z Manhattanu odda jej wiarę w siebie!
– Niestety nie mam pojęcia, gdzie ona jest – odparła panna Sybil. – Przykro mi, że trudziła się pani na darmo. Proszę mi zostawić wizytówkę, przekażę ją Dallasowi. Dopilnuje, żeby ją dostała.
– Nie! – Francesca szarpnęła za klamkę, przerażona, że kobieta zniknie, zanim zdąży z nią porozmawiać. – Nie! Tu jestem! Ja…
– Co się dzieje? – usłyszała gardłowy głos. – Jak leci, panno Sybil? Nie przywitałam się wczoraj, przepraszam. Nie zaparzyła pani przypadkiem kawy?
Francesca zastygła w bezruchu. Holly Grace, w koszulce Dalliego, schodziła ze schodów. Ziewnęła. Francesca czuła, jak ciepłe uczucia wobec niej rozpływają się bez śladu. Nawet teraz, nieumalowana i rozczochrana, była piękna.
Francesca odchrząknęła i weszła do pokoju, zwracając na siebie uwagę wszystkich.
Kobieta z Nowego Jorku, w eleganckim szarym kostiumie, sapnęła głośno.
– Boże! Jest pani jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach! – Uśmiechnęła się szeroko i zrobiła kilka kroków. – Pani pozwoli, że pierwsza pogratuluję, że została pani Dziewczyną z Iskrą.
I wyciągnęła rękę do Holly Grace Beaudine.
Rozdział 16
Równie dobrze Francesca mogła stać się niewidzialna – nikt nie zwracał na nią uwagi. Tkwiła na progu, a kobieta z Nowego Jorku zachwycała się Holly Grace, omawiała szczegóły kontraktu, terminy sesji i opowiadała o jej zdjęciach, zrobionych na jakiejś imprezie dobroczynnej w Los Angeles, na którą Holly Grace poszła z pewnym piłkarzem.
– Ale ja pracuję w handlu artykułami sportowymi – zaprotestowała Holly Grace. – To znaczy, pracowałam, póki nie wdałam się z szefem w dyskusję o równouprawnieniu… Pani nie rozumie. Ja nie jestem modelką.
– Ale będzie pani – zapewniła Naomi. – Tylko proszę obiecać, że pani nie zniknie bez śladu. Pani agent zawsze musi wiedzieć, gdzie pani jest.
– Nie mam agenta.
– Tym też się zajmiemy.
A więc to nie po mnie przyjechała dobra wróżka, myślała Francesca. Nikt się mną nie zaopiekuje. Nie dla mnie cudowny kontrakt. Zobaczyła swoje odbicie w lustrze w ramie z muszli – dziele panny Sybil. Była rozczochrana, podrapana i posiniaczona, na ramionach miała zaschnięte smugi brudu i krwi. Jak mogła się łudzić, że uroda w życiu wystarczy? Nie ma porównania do Holly Grace i Dalliego. Chloe się myliła. Nie wystarczy ładnie wyglądać, bo zawsze znajdzie się ktoś piękniejszy. Odwróciła się i wyszła na dwór.
Naomi Tanaka wyszła godzinę temu. Holly Grace wróciła do sypialni Dalliego. Po krótkim zamieszaniu związanym z wynajętym samochodem, który w tajemniczy sposób zniknął, kiedy Naomi weszła do domu, panna Sybil zawiozła ją do jedynego w Wynette hotelu. Naomi zapewniła Holly Grace, że ma czas do jutra, żeby przejrzeć kontrakt ze swoim prawnikiem i przemyśleć jej propozycję. Holly Grace właściwie nie miała się nad czym zastanawiać. Proponowali zawrotną sumę – sto tysięcy dolarów, i to wyłącznie za to, że będzie się wdzięczyła przed kamerami i uśmiechała na pokazach. Przypomniała sobie, jak brakowało im pieniędzy najedzenie.
Z kubkiem kawy w ręku weszła do pokoju Dalliego. Jego łóżko przypominało plac boju – nawet w nocy nie zaznał spokoju. Postawiła jego kubek przy łóżku i podniosła swój do ust.
Dziewczyna z Iskrą. Znaleźli ją w idealnej chwili. Miała już dość walki, udowadniania wszystkim, że jest równie dobra, jak koledzy, a jednak tkwić na tym samym stanowisku. Była gotowa podjąć nowe wyzwanie. I zarobić mnóstwo pieniędzy. Już dawno obiecała sobie, że jeśli los da jej szansę, wykorzysta ją bez wahania.
Usiadła w starym fotelu. Złota bransoleta na kostce lśniła w słońcu. Nagle wyobraziła sobie, co ją czeka: ciuchy od najlepszych projektantów, kosztowne futra, słynne nowojorskie restauracje. Po tylu latach wreszcie los się do niej uśmiechnął.
"Wymyślne zachcianki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Wymyślne zachcianki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Wymyślne zachcianki" друзьям в соцсетях.