Teddy wiercił się niespokojnie, wpatrzony w Dalliego jak w obraz. Okulary zjechały mu na czubek nosa i chciał je poprawić, ale z emocji zrzucił na ziemię.
– Proszę… – Dallie schylił się po nie.
Teddy też. Obaj kucali, dwie głowy pochyliły się do siebie, ruda i blond. Dallie podał chłopcu okulary. Ich twarze dzieliło niecałe pół metra. I wtedy Dalliemu świat zwalił się na głowę.
– O Boże!
Teddy, przyglądając mu się ze zdumieniem, włożył okulary.
Dallie złapał go za rękę tak mocno, że mały się skrzywił. Holly Grace wyczuła, że coś jest nie tak, widząc, jakim wzrokiem Dallie patrzy na Teddy'ego.
– Dallie?
Nie słyszał jej. Czas się cofał. Znowu był dzieckiem, dzieckiem wpatrzonym w rozwścieczone oblicze Jayceego Beaudine'a.
Tylko że tym razem nie była to wielka, potężna, nieogolona twarz, ale malutka, dziecinna.
Francesca jęczała z rozkoszy, gdy Stefan całował jej piersi… I nagle zadzwonił telefon.
– Idioci! – warknął. – Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzano! Jednak atmosfera prysła
i podniósł słuchawkę.
– Do ciebie. Coś pilnego.
No nie. Zamorduje Nathana Hurda za takie numery. Nawet producent nie ma prawa zawracać jej głowy w wolny wieczór.
– Nathan, zamorduję cię… – Stefan stuknął karafką w stół i nie dosłyszała.
– Co? Nie słyszę.
– Tu Holly Grace. Przestraszyła się nie na żarty.
– Wszystko w porządku?
– Nie. Lepiej usiądź.
Ciężko osunęła się na kanapę, przerażona cichym, stłumionym głosem przyjaciółki.
– Co się dzieje? Jesteś chora? Coś z Gerrym? – Stefan przestał marudzić, gdy usłyszał panikę w jej głosie.
– Nie, Francie, nie. Chodzi o Teddy'ego.
– Co? – Francesca obawiała się, że serce wywie się jej z piersi.
Holly Grace mówiła coraz szybciej.
– Zniknął. Dzisiaj, ode mnie z domu. Chyba Dallie go porwał – dodała po chwili.
– O Boże! – Francesce zbierało się na mdłości. Niby dlaczego Dallie miałby porywać Teddy'ego? Tylko jeden powód przychodził jej do głowy, ale to niemożliwe, nikomu nie powiedziała. A jednak… Ogarnęła ją wściekłość. Jak mógł tak postąpić?
– Francie, jesteś tam?
– Tak.
– Muszę cię o coś zapytać. – Znowu długa cisza i Francesca wiedziała już, co zaraz usłyszy. – Kiedy Dallie go zobaczył, coś się z nim stało. Dlaczego?
– Nie wiem.
– Francie…
– Nie wiem, Holly Grace! – krzyknęła. – Nie wiem. – Uspokoiła się. – Znasz go lepiej niż ktokolwiek inny. Jak myślisz, może go skrzywdzić?
– Skądże. – Zawahała się. – Nie fizycznie. Ale nie wiem, bo nie chcesz mi powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
– Kończę, chcę jeszcze dzisiaj złapać samolot do Nowego Jorku. – Czuła, jak drży jej głos. – Postaraj się dowiedzieć, gdzie może być Dallie. I na Boga, trzymaj się z daleka.
Nie chcę, żeby Teddy… Już wracam.
– Francie, powiedz mi, co się dzieje.
– Kocham cię, Holly Grace. Bardzo. – Francesca odłożyła słuchawkę.
Wpatrzona w noc nad Atlantykiem, leciała do domu. Dręczyły ją niezliczone pytania. Gdzie jesteś Teddy? Czy się boi? Co Dallie mu powiedział? Wiedziała od Holly Grace, że w gniewie bywa nieobliczalny, ba, niebezpieczny. Ale nie wierzyła, że skrzywdziłby małego chłopca.
Ona to inna sprawa.
Rozdział 23
Teddy przyglądał się Dalliemu, gdy stali w McDonaldzie przy autostradzie. Też chciałby mieć taką koszulę w kratę, szeroki skórzany pas i dżinsy z naderwaną kieszenią. Mama zawsze wyrzuca jego dżinsy, kiedy się przetrąna kolanach. I takie buty kowbojskie! Musi poprosić o nie świętego Mikołaja!
Dallie niósł tacę z jedzeniem na tył restauracji. Teddy biegł za nim, przebierając szybko nogami. Na początku, kiedy wyjechali z Manhattanu, pytał go, czy ma konie i czy widział rodeo, ale Dallie nie był zbyt rozmowny, więc Teddy w końcu umilkł, choć miał jeszcze mnóstwo pytań.
Holly Grace zawsze mu opowiadała o Dallasie Beaudinie -jak się poznali w Wynette, jak Dallie uciekł z domu i poznał Skeeta Coopera, jak przemierzali kraj wzdłuż i wszerz, grając w golfa z bogaczami. Gdy Teddy przeniósł się z mamą do Nowego Jorku, błagał ją, by pozwoliła mu poznać Dalliego, ale zawsze znajdowała jakąś wymówkę. I proszę! Teddy wiedział, że oto nastąpił najwspanialszy dzień jego życia.
Tylko że najbardziej na świecie chciał wracać do domu, bo wcale nie było tak, jak sobie wymarzył.
Dallie go chyba nie lubił. Wydawał mu się ponury i milczący. Teddy wolałby, żeby klepnął go w ramię i powiedział: „Ej, bracie, mam nadzieję, że wyruszysz ze mną i Skeetem w drogę".
Teddy sięgnął po colę i udał, że z zainteresowaniem ogląda plakaty reklamujące śniadanie w McDonaldzie. Dziwne, że Dallie zabiera go na spotkanie z mamą – nie wiedział nawet, że oni się znają. Ale jeśli Holly Grace uznała, że tak jest w porządku, nie ma nic przeciwko temu.
Dallie odezwał się nieoczekiwanie.
– Zawsze nosisz te okulary?
– Nie zawsze. – Zdjął je, złożył starannie i schował do kieszeni. Plakaty straciły na ostrości. – Mama mówi, że ważne jest to, jaki człowiek jest w środku, a nie na zewnątrz.
Dallie prychnął i spojrzał na jego hamburgera.
– Dlaczego nie jesz?
Teddy odepchnął kanapkę palcem.
– Jest z keczupem, a prosiłem bez niczego. Dallie spojrzał na niego z ukosa.
– A komu przeszkadza odrobina keczupu?
– Jestem uczulony – odparł Teddy.
Dallie znowu się żachnął i Teddy wywnioskował, że nie podobają mu się chłopcy, którzy nie lubią keczupu i mają alergię. Rozważał, czy i tak nie zjeść hamburgera, żeby udowodnić Dalliemu, że potrafi, ale było mu niedobrze, keczup kojarzył mu się z krwią i dostawał po nim wysypki na całym ciele.
Zastanawiał się, co powiedzieć, żeby Dallie go polubił. Zazwyczaj nie miał takich problemów z dorosłymi. Z innymi dzieciakami tak – to normalne, czasami się kogoś lubi, czasami nie.
– Mój iloraz inteligencji wynosi prawie sto siedemdziesiąt punktów – powiedział. Nie chciał się chwalić, uznał po prostu, że Dalliego to zainteresuje.
Kolejne prychnięcie i Teddy wiedział, że znowu nie trafił.
– Skąd takie imię? Teddy? – zapytał Dallie.
– Kiedy się urodziłem, mama czytała książkę o takim chłopcu, który miał na imię Teddy, napisał ją J.R. Salinger.
Dallie spochmurniał jeszcze bardziej.
– J.D. Salinger – poprawił.
Znowu ruszyli w drogę. Dallie był na siebie wściekły. Zachowywał się jak ostatni drań, tak, ale nie mógł się opanować. Wściekłość nie pozwalała mu logicznie myśleć. Miał wrażenie, że pozbawiono go części jego męskości. Ma trzydzieści siedem lat i czym się może pochwalić? Żałosną karierą? Był fatalnym mężem i niekompetentnym ojcem. A teraz jeszcze to.
Suka. Cholerna, zakłamana suka, rozpuszczona egoistka. Urodziła jego dziecko i nie puściła pary z ust. Przez tyle lat oszukiwała Holly Grace. A on w to wszystko uwierzył. Boże, zemściła się na nim, i to jak. Odebrała mu syna.
Zerknął na chłopczyka na sąsiednim siedzeniu. Jego ciało i krew, jak Danny. Francesca już pewnie wie, że zniknął. Ta myśl sprawiła mu ponurą satysfakcję. Niech cierpi.
W Wynette niewiele się zmieniło przez te lata, zauważyła Francesca. Patrzyła na miasteczko zza szyb wynajętego samochodu. Była tu już drugi dzień. Los spłatał jej figla – rzucił ją tam, gdzie to wszystko się zaczęło. To Holly Grace zasugerowała Wynette.
– Dallie zawsze tam wraca, kiedy cierpi – powiedziała znacząco i Francesca skuliła się, słysząc oskarżycielski ton jej głosu. Ich dziesięcioletnia przyjaźń zawisła na włosku. Nie dziwiła się Holly Grace, że tak źle zniosła prawdę o tym, kto jest ojcem Dalliego, ale liczyła, że przyjaciółka zrozumie jej argumenty. Nie zrozumiała.
– Wiesz co, Francie? – Holly Grace aż poczerwieniała ze złości. – Nie masz pojęcia, czym dla Dalliego jest rodzina. Przez całe życie jej szukał i budował z przygodnie napotkanych ludzi. Ma Skeeta, pannę Sybil, mnie, przybłędów. Ale to… To go zabije. Jeden syn nie żyje, drugiego przed nim ukryłaś.
Domek nadal witał lawendowymi ścianami, choć pomarańczowe króliki odświeżono ręką już nie tak wprawną, jak dawniej. Wysiadła z samochodu.
Rozdział 24
Przepraszam… pani Day? Rozejrzała się czujnie, słysząc dziewczęcy głos. Błagam, nie, pomyślała. Nie dzisiaj, kiedy mam tysiące spraw na głowie. Zanim się odwróciła, wiedziała, co zobaczy- zdesperowanąt›uzię, smutną i twardą zarazem, tanie ciuchy i tandetne kolczyki. Wiedziała, co usłyszy. Ale nie dziś. Dziś nie ma siły na cudze kłopoty. Dziewczyna w dżinsach i różowej bluzie podeszła do samochodu.
– Ja… widziałam panią na stacji benzynowej… i… Ja… nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę pani… ja… słyszałam o pani od takiej dziewczyny, którą kiedyś spotkałam… Że pani… no…
Wieść się rozniosła. Od Dallas do St Louis, od Los Angeles do Nowego Jorku, młode uciekinierki powtarzały sobie o frajerce z telewizji. Najwyraźniej wieści dotarły też do Wynette w Teksasie.
– Jak mnie znalazłaś? – zapytała.
– No… pytałam. Ktoś powiedział, że pewnie tu się pani zatrzymała.
– Jak się nazywasz?
– Dora… Doralee. – Dziewczyna chciwie zaciągnęła się papierosem.
– Kiedy ostatnio jadłaś? – zapytała Francesca.
– Niedawno – obruszyła się Doralee.
Akurat. Pewnie batoniki i ciastka z supermarketu.
– Może wejdziemy do środka i pogadamy?
– Dobra.
Francesca obawiała się, co powie panna Sybil, widząc nieoczekiwanego gościa, ale stara nauczycielka powitała Doralee równie serdecznie jak samą Francescę poprzedniego dnia.
Początkowo chciała zatrzymać się w hotelu, ale już podczas rozmowy telefonicznej z wdzięcznością przyjęła zaproszenie. Tu, w tym domu, czuła się bliżej Teddy'ego.
Pół godziny później spała, zmęczona nerwami i podróżą.
Następnego dnia po Dalliem nie było ani śladu, a Holly Grace zadzwoniła z wiadomością, że Skeet zniknął.
– Jak to zniknął? – powtórzyła Francesca. – Miał się z tobą skontaktować, gdyby coś wiedział.
– Pewnie Dallie ściągnął go do siebie i kazał trzymać język za zębami.
Skeet rzeczywiście siedział w samochodzie, razem z Dalliem i Teddym.
– Co to za zwierzaki, Skeet? – Teddy ciekawie przyciskał nos do szyby. -O, tam!
– Chyba ci kazałem zapiąć pas – warknął Dallie. – Do cholery, Teddy, nie wolno się wiercić podczas jazdy! Zapnij pas, bo spuszczę ci lanie!
Skeet zmarszczył brwi i zerknął do tyłu. Teddy patrzył na Dalliego z identyczną miną jak Dallie, kiedy kogoś nie lubił.
– To kozy angorskie, Teddy. Z ich wełny robi się eleganckie swetry. Ale Teddy'ego już nie interesowały kozy. Bawił się klamrą pasa.
– Zapiąłeś? – warknął Dallie.
– No.
– Tak, proszę pana – poprawił Dallie. – Kiedy rozmawiasz z dorosłymi, masz mówić: proszę pana i proszę pani, rozumiesz?
– No.
Dalie odwrócił się gwałtownie.
– Tak, proszę pana – mruknął mały. – Kiedy wreszcie zobaczę mamę? – zapytał Skeeta.
– Już niedługo – zapewnił Skeet. – Na razie weź sobie oranżadę z przenośnej lodówki.
Teddy zajął się szukaniem napoju, a Skeet mruknął do Dalliego:
– Jesteś dla niego strasznie surowy, wiesz o tym?
– Nie wtrącaj się – warknął Dallie. – Sam nie wiem, po co cię ściągnąłem. – Zacisnął dłonie na kierownicy. – Nie widzisz, co ona mu zrobiła? Opowiada na prawo i lewo, jaki ma iloraz inteligencji, ale nie złapie najprostszej piłki! Widziałeś, co się działo w motelu, kiedy do niego rzuciłem!
Skeet się zamyślił.
– Sport to nie wszystko.
– Wiem, ale on jest dziwny. Nie wiadomo, co mu chodzi po głowie. Nosi okulary. I jest strasznie chudy. I mały. Danny był o wiele większy.
– Podobnie jak jego mama.
Dallie zacisnął usta. Skeet milczał.
Teddy nie słyszał słów, ale wiedział, że rozmawiają o nim. Oranżada piekła go w gardle. Już wczoraj przestał sobie wmawiać, że wszystko jest w porządku. Dallie chyba go porwał. Bardzo chciał już wrócić do mamy.
Poczuł łzy pod powiekami. Nie chciał się rozpłakać jak małe dziecko, wpatrywał się więc uporczywie w fotel Dalliego. Dallie patrzył na szosę, nie na niego, Teddy ukradkiem rozpiął więc pas bezpieczeństwa. Żaden dupek nie będzie rozkazywał Wielkiemu Siekaczowi.
Francesce śnił się Teddy. Opowiadał o zajęciach z przyrody, o projekcie o owadach, wołał ją, wyciągał ręce…
– Mamo! Mamo!
Obudziła się nagle, gdy małe ciałko upadło na łóżko obok niej.
– Mamo!
W pierwszej chwili nie wiedziała, czy to sen, czy jawa, ale zaraz roześmiała się radośnie.
– Teddy! Mój Teddy! – Przyciągnęła go do siebie, śmiejąc się i płacząc jednocześnie. -
O Boże!
Miała niejasne wrażenie, że Dallie obserwuje jąod progu, ale nic ją to nie obchodziło. Odzyskała synka! W koncu jednak podniosła wzrok na mężczyznę stojącego w drzwiach.
"Wymyślne zachcianki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Wymyślne zachcianki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Wymyślne zachcianki" друзьям в соцсетях.