– Na twoim miejscu wygrałabym US Classic, zanim odeszłabym z ligi.

– Doprawdy? – Na jego policzku zadrgał mięsień.

– Tak. – Ściszyła głos, tak że tylko on ją słyszał. – Wygrałabym ten turniej choćby po to, żeby mieć świadomość, że mnie na to stać.

– Chętnie ci pokibicuję, zwłaszcza że z trudem odróżniasz dołek od kija.

– Nie mówimy o mnie, tylko o tobie.

– Wiesz, Francesco, w życiu nie znałem większej ignorantki. – Odłożył widelec. Wokół jego ust pojawiły się głębokie bruzdy. – Tak dla twojej informacji: US Classic to jeden z najtrudniejszych turniejów. Pole, na którym się gra, to koszmar każdego golfisty. A wiesz, kto gra w tym roku? Sami najwięksi: Greg Norman, po pierwsze. Nazywają go białym rekinem. Wiesz dlaczego? Nie tylko dzięki jasnej czuprynie, także dlatego, że uwielbia zapach krwi. Ben Crenshaw -jego krótkie piłki to historia golfa. Fuzzy Zoeller. Udaje przy-jemniaczka, żartuje i zachowuje się, jakby mu na niczym nie zależało, a w rzeczywistości kopie ci grób. Twój ukochany Steve Ballesteros będzie mruczał coś po hiszpańsku pod nosem i grał jak szatan. No i Jack Nicklaus. Ma czterdzieści siedem lat, ale rozbije nas w pył. To nie człowiek, Francie.

– I Dallas Beaudine – dodała cicho. – Dallas Beaudine, który rozegrał kilkanaście najlepszych rund początkowych w historii golfa, ale pod koniec zawsze przegrywa. Dlaczego, Dallie?

Za mało tego pragniesz?

Wydawało się, że coś w nim pękło. Podniósł serwetkę z kolan, rzucił na stół.

– Chodźmy stąd. Nie jestem głodny.

Ani drgnęła. Zaplotła ręce na piersi, dumnie zadarła brodę i rzucała mu wzrokiem wyzwanie – niech tylko spróbuje ją tknąć! Załatwi to raz a dobrze, nawet gdyby miała go stracić.

– Nigdzie nie idę.

I wtedy Dallie Beaudine dostrzegł wreszcie w całej okazałości to, co do tej pory umykało jego uwagi. Pojął jej siłę woli. Od miesięcy ją ignorował, nie widział inteligencji kryjącej się w kocich zielonych oczach, żelaznej determinacji za słodkim uśmiechem, siły ducha kobiety w puszystym sweterku. Nie wiadomo jakim cudem zapomniał, że zjawiła się w tym kraju bez niczego, nawet bez charakteru – a jednak zdobyła się na to, by rozprawić się ze wszystkimi wadami. Zapomniał, że ma do czynienia z typem zwycięzcy, choć sam jest tylko pomocnikiem.

Widział, że Francesca nie ma zamiaru wyjść z restauracji, i siła jej woli zaskoczyła go. Przez moment wydawało mu się, że znowu jest dzieckiem i Jaycee zaraz uderzy go w twarz. Niedźwiedź szepnął mu do ucha: Trzymaj się, Beaudine. Dorwała cię.

Zrobił jedyne, co przychodziło mu do głowy, jedyne, co sprawi, że ta uparta baba zmieni temat, zanim rozerwie go na strzępy.

– Rany, Francie, popsułaś mi numer i nie wiem, czy nie zmienię planów na wieczór – mruknął, siadając z powrotem. Rozłożył sobie serwetkę na kolanach.

– A niby jakie miałeś plany?

– Cóż, zanim zaczęłaś mi ciosać kołki na głowie, chciałem cię poprosić o rękę. A niech tam, i tak cię poproszę.

– O rękę? – Otworzyła usta ze zdumienia.

– A czemu nie? To znaczy, do niedawna byłem tego zdania, póki nie zaczęłaś truć.

Opadła na oparcie krzesła. Skąd bolesne wrażenie, że coś w niej pęka?

– Nie rzuca się propozycji małżeństwa ot, tak sobie – zauważyła drżącym głosem. – Nic nas nie łączy, jeśli nie liczyć pewnego dziewięciolatka.

– Nie jestem tego taki pewien. – Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął malutkie pudełeczko. Otworzył je: na poduszce z aksamitu leżał piękny pierścionek z brylantem. – Kupiłem go od takiego kolesia. Chodziliśmy razem do szkoły, ale uprzedzam cię, że później przez dłuższy czas był pensjonariuszem w takim zakładzie na koszt stanu Teksas, za to, że wszedł do sklepu z bronią w ręku… Twierdzi, że wwiezieniu odnalazł Jezusa i pierścionek jest czysty, ale wolałem cię uprzedzić.

Francesca rozpoznała opakowanie od Tiffany'ego i słuchała go jednym uchem. Dlaczego nie powiedział ani słowa o miłości? Dlaczego robi to w taki sposób?

– Dallie, nie mogę go przyjąć. Nie… nie mieści mi się w głowie, że w ogóle zaproponowałeś coś takiego. – Nie wiedziała, jak powiedzieć, o co chodzi jej naprawdę, skupiła się więc na przeszkodach, które podsuwała logika: -Gdzie będziemy mieszkali? Ja pracuję w Nowym Jorku, ty – wszędzie. O czym będziemy rozmawiali poza sypialnią? Namiętność nie wystarczy, by prowadzić wspólne gospodarstwo domowe.

Rany, Francie, strasznie to wszystko komplikujesz. Byliśmy z Holly Grace małżeństwem przez piętnaście lat i tylko na początku prowadziliśmy wspólne gospodarstwo domowe, jak to ujęłaś.

Zdenerwowała się.

– Tego chcesz? Kolejnego małżeństwa takiego, jak z Holly Grace, gdzie każde żyje swoim życiem? Co kilka miesięcy się spotkamy, napijemy, zagramy golfa i poplujemy na odległość? Dallasie Beaudinie, wybij sobie z głowy, że będę twoim kumplem!

– Francie, w życiu nie pluliśmy z Holly Grace na odległość. Nie zapominaj, że technicznie rzecz biorąc, nasz synek to bękart.

– Podobnie jak jego ojciec – syknęła.

Niewzruszony zamknął pudełeczko i schował je z powrotem do kieszeni.

– No, dobrze. Nie musimy się pobierać. To tylko propozycja.

Gapiła sięnaniego. Mijały sekundy. Dallie podniósł widelec do ust i zaczął jeść.

– To wszystko? – zapytała.

– Nie mogę cię zmusić.

Gniew i uraza dławiły ją w gardle.

– A więc to wszystko. Ja się nie zgadzam, a ty zabierasz swoje zabawki i idziesz do domu?

Napił się wody. Wyraz jego oczu był równie nieczytelny i niezrozumiały, jak jej kolczyki.

– A co mam zrobić? Kelner mnie wyrzuci, jeśli padnę na kolana.

Sarkazm w obliczu kwestii tak dla niej ważnej bolał jak rany zadawane nożem.

– Nie umiesz walczyć o nic, na czym ci zależy? – wyrzuciła z siebie. Umilkł tak nagle, że zrozumiała, iż trafiła w dziesiątkę. Nagle łuski opadły jej oczu. O to chodzi. Właśnie to Skeet usiłował jej wytłumaczyć.

– Kto ci powiedział, że mi na tobie zależy, Francie? Zbyt poważnie podchodzisz do życia.

Okłamywał ją i samego siebie. Znała go, czuła jego ból. Pragnął jej, ale nie wiedział, jak ją zdobyć i, co gorsza, nie zamierzał nawet spróbować. Czego innego mogła się spodziewać po mistrzu pierwszych rund, który zawsze chrzanił finał?

– Masz ochotę na deser, Francie? Majątu takie czekoladowe cudo… moim zdaniem przydałaby się odrobina bitej śmietany, ale i tak jest pyszne.

Denerwował ją w tej chwili tak bardzo, że prawie go nienawidziła. Nagle miłość wydała się nieznośnym ciężarem. Pochyliła się nad stołem, złapała go za rękę i wbiła mu paznokcie w skórę tak mocno, że miała pewność, iż wysłucha jej uważnie.


– Tak bardzo boisz się przegranej, że nie walczysz o nic, na czym ci zależy?

O zwycięstwo? O syna? O mnie? O to chodzi? Tak bardzo boisz się klęski, że nie zaryzykujesz walki?

– Nie wiem, o co ci chodzi. – Chciał wyrwać ręce, ale nie puszczała.

– Nie wyruszyłeś z bloków startowych, prawda, Dallie? Grasz, póki nie musisz dać z siebie wszystkiego, póki nikt nie pomyśli, że naprawdę ci zależy.

– To najgłupsze…

– Tylko że tobie zależy, prawda? Tak bardzo chcesz wygrać… już czujesz smak zwycięstwa. Syna też pragniesz, ale trzymasz się z dala, bo a nuż Teddy cię nie zechce. Mój cudowny Teddy, który kocha cały świat i odda wszystko za ojca, który go szanuje.

Dallie pobladł gwałtownie. Poczuła, jak jego skóra pokryła się potem.

– Szanuję go – wyszeptał. – Nigdy nie zapomnę, kiedy się na mnie rzucił, bo myślał, że chcę cię skrzywdzić…

– Jesteś frajerem, Dallie, ale robisz to z klasą i nikt tego nie zauważa. -Puściła go. – Ale twój czas się kończy. Wkrótce będziesz za stary, by uroda i wdzięk wystarczyły.

– A co ty o tym wiesz? – szepnął ochryple.

– Wszystko, bo zaczynałam z tej samej pozycji. Ale ja dorosłam i kopałam życie w tyłek tak długo, aż dostałam to, czego chciałam.

– Może tobie było łatwiej – powiedział. – Kiedy miałem piętnaście lat, byłem zdany na siebie. Ty chodziłaś z nianią do Hyde Parku, a ja unikałem pięści ojca. Wiesz, co ze mną robił, kiedy się upił, a ja byłem malutki? Trzymał mnie za nogi i wsadzał głową do kibla, do muszli klozetowej, pod wodę.

Nie złagodniała nawet na chwilę.

– Straszne.

Widziała, że jej opanowanie go denerwuje, ale nie uległa. Współczucie mu nie pomoże.

W którymś momencie trzeba się pozbierać po urazach dzieciństwa albo do końca życia lizać stare rany.

– Chcesz się zabawić w takie gierki? Świetnie, ale beze mnie, bo przejrzałam cię na wylot. – Wstała, patrzyła na niego z góry. Jej głos ociekał drwiną. – Wyjdę za ciebie.

– Nie ma mowy – odparł zimno. – Nie chcę cię. Nie chcę cię nawet pod choinkę.

Och, chcesz mnie, a jakże. I nie tylko z powodu Teddy'ego. Pragniesz mnie tak, że siła tego pragnienia cię przeraża, ale boisz się walczyć. Boisz się zaryzykować z obawy, że znowu wsadzą ci głowę do kibla. – Pochyliła się lekko, oparła dłonie na stole. – Postanowiłam, że za ciebie wyjdę. – Posłała mu długie, taksujące spojrzenie. – Wyjdę za ciebie, gdy wygrasz turniej US Classic.

– To najgłupsze…

– Ale musisz wygrać, draniu – syknęła. – Nie interesuje mnie czwarte, trzecie czy drugie miejsce.

Roześmiał się z trudem.

– Oszalałaś.

– Chcę wiedzieć, jaki jesteś naprawdę – odparła. – Chcę wiedzieć, czy jesteś wystarczająco dobry dla mnie. I dla Teddy'ego. Nigdy nie zadowalałam się byle czym i tego nie zmienię.

– Masz o sobie wysokie mniemanie.

Cisnęła w niego serwetką.

– A żebyś wiedział. Jeśli mnie chcesz, musisz mnie zdobyć. A to nie jest łatwe.

– Francie…

– Złożysz mi puchar u stóp albo nie chcę cię więcej widzieć!

Porwała torebkę, minęła zdumionych ludzi przy sąsiednim stoliku i pobiegła do drzwi. Na dworze zrobiło się zimno, ale gniew rozgrzewał ją do tego stopnia, że nie czuła chłodu. Dodawał jej sił. Oczy jąpiekły, rozpłakała się. Dlaczego się w nim zakochała? Jak mogła do tego dopuścić? Szczękała zębami. W ciągu minionych jedenastu lat darzyła kilku mężczyzn sympatią, a teraz, kiedy jej życie wreszcie się ułożyło, ten podrzędny golfista znowu złamał jej serce.

Przez cały tydzień miała wrażenie, że z jej życia zniknęło coś wspaniałego. Co ona narobiła? Czemu rzuciła mu tak okrutne wyzwanie? Czemu uznała, że całe ciastko jest lepsze niż okruchy? Wiedziała jednak, że nie zadowoliłaby się resztkami, zresztą nie chciała, żeby Teddy cieszył się byle czym. Dallie musi się nauczyć ryzykować, inaczej jest im niepotrzebny. Nie będą mogli na niego liczyć.

W poniedziałek rano nalała Teddy'emu soku pomarańczowego do szklanki, zanim wyszedł do szkoły, i pocieszała się myślą, że Dallie jest równie nieszczęśliwy jak ona. Jednak trudno jej było wyobrazić sobie, by człowiek, który tak starannie ukrywa swoje uczucia, pozwolił się boleśnie zranić.

Teddy dopił sok i wepchnął książkę do tornistra.

– Zapomniałem ci powiedzieć. Wczoraj dzwoniła Holly Grace, mówiła, że Dallie jutro zagra w turnieju US Classic.

Francesca gwałtownie podniosła głowę.

– Tak powiedziała?

– Tak. Nie wiem, o co tyle szumu. Znowu przegra. Aha, mamo, jakbyś dostała list od panny Pearson, nie przejmuj się, dobrze?

Dzbanek z sokiem zawisł w powietrzu, gdy znieruchomiała i usiłowała skupić się na jego słowach.

– Jaki list?

Tedy uporczywie mocował się z zapięciem tornistra, byle nie patrzeć jej w oczy.

– No, że nie w pełni realizuję mój potencjał…

– Teddy!

– Ale się nie przejmuj. W przyszłym tygodniu mamy oddać projekt z wychowania obywatelskiego. Zaplanowałem coś takiego, że panna Pearson da mi milion piątek z plusem i będzie mnie błagała, żebym został w tej klasie. Gerry twierdzi…

– Och, Teddy. Musimy o tym porozmawiać. Zarzucił sobie tornister na plecy.

– Lecę, bo się spóźnię.

Nie zdążyła go zatrzymać, wybiegł już z kuchni i po chwili usłyszała trzaśniecie drzwi. Najchętniej wróciłaby do łóżka, żeby to wszystko przemyśleć, niestety, za godzinę miała umówione spotkanie. Teddy musi poczekać, ale jeśli się pospieszy, zdąży pogadać z Holly Grace. Pojedzie do studia, na plan serialu China Colt. Może Teddy coś przekręcił? Czy Dallie naprawdę zagra w US Classic?

Holly Grace miała już za sobą pierwsze sceny nakręcone tego dnia. W rozcięciu sukni widniała krwawa szrama, na czole pysznił się sztuczny siniak.

– Ciężki dzień? – zapytała Francesca.

Holly Grace podniosła głowę znad scenariusza.

– Zaatakowała mnie szalona prostytutka, która w rzeczywistości jest świrniętym transwestytą. Na koniec walnę mu dwie kule w silikonowe cycki.

Francesca niemal jej nie słyszała.

– Holly Grace, czy to prawda, że Dallie zagra w US Classic?

– Tak, i szczerze mówiąc, jestem na ciebie wściekła. – Odłożyła scenariusz. – Dallie nie chciał mi nic powiedzieć, ale wywnioskowałam, że z nim zerwałaś.