Dochodziła już do swojej kabiny, gdy usłyszała, że otwierają się drzwi z mapą wyspy Rodos. Podniosła głowę i zobaczyła Evana Variana. Wyszedł na korytarz. Uśmiechnęła się do niego, niech zobaczy, jakie ma śliczne zęby i rozkoszne dołeczki w policzkach. -
– Witaj, księżniczko – odezwał się tym samym niskim, zmysłowym głosem, którego używał, grając Johna Bulletta, agenta Jej Królewskiej Mości w serii bardzo popularnych filmów szpiegowskich albo Hamleta w teatrze. Był synem irlandzkiej nauczycielki i walijskiego murarza, jednak los obdarzył go urodą arystokraty, co podkreślał niedbale przydługą fryzurą studenta Oksfordu. Miał na sobie lawendową koszulę w barwny wzór i białe spodnie. Dla Franceski najważniejsze jednak było to, że trzymał w ręku fajkę- cudowną fajkę, jak taki prawdziwy tatuś.
– Nie za późno dla ciebie? – zapytał.
– Zawsze się tak późno kładę – oznajmiła dumnie i potrząsnęła kasztanowymi lokami. – Tylko małe dzieci idą spać wcześnie.
– No tak, rozumiem, a ty już nie jesteś małym dzieckiem. A może wykradasz się na randkę z jakimś dżentelmenem?
– Nie, głuptasie. Mamusia mnie zawołała, żebym pokazała sztuczkę z kawiorem.
– Ach tak, sztuczkę z kawiorem. – Starannie ubijał tytoń w fajce. – Zawiązała ci oczy i kazała rozpoznawać gatunki po smaku czy po wyglądzie?
– Po wyglądzie. Już nie robimy sztuczki z próbowaniem, bo ostatnio zaczęłam się dławić. – Francesca zobaczyła, że jej rozmówca chce iść dalej, paplała więc coraz szybciej: – Nie uważasz, że mamusia jest dzisiaj bardzo piękna?
– Zawsze jest piękna. – Zapalił zapałkę i przytknął ją do fajki.
– Cecil Beaton twierdzi, że to jedna z najpiękniejszych kobiet w Europie. Ma niemal idealną figurę, jest też wspaniałą gospodynią. – Francesca przypomniała sobie coś, co na pewno mu zaimponuje. – Wiesz, że mamusia jako pierwsza podawała curry?
– Zadziwiające, księżniczko, ale zanim wyliczysz kolejne zalety twojej mamy, nie zapominaj, że my się nienawidzimy.
– E tam, polubi cię, jeśli jej każę. Mamusia robi wszystko, czego zapragnę.
– Zauważyłem – odparł sucho. – Nawet jeśli uda ci się wpłynąć na zmianę zdania mamusi, co wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne, ja nie zmienię swojej opinii, niestety, musisz więc gdzie indziej poszukać sobie tatusia. Powiem ci szczerze, że sama myśl o spotykaniu się z neurotyczną Chloe przyprawia mnie o dreszcze.
Tej nocy nic nie układało się po myśli Franceski. Nadąsała się.
– Boję się, że wyjdzie za Giancarla, a jeśli to zrobi, to będzie twoja wina! To okropny gnojek! Nie znoszę go!
– Francesco, to nieodpowiednie słowa w ustach małej dziewczynki. Chloe powinna złoić ci skórę.
W jej oczach pojawiły się burzowe chmury.
– Jak możesz tak mówić! Ty też jesteś gnojkiem!
Varian podciągnął lekko spodnie, żeby się nie pogniotły, kiedy koło niej klękał.
– Francesco, skarbie, ciesz się, że nie jestem twoim tatusiem, bo gdybym nim był, zamknąłbym cię w ciemnej szafce i nie wypuszczał przez wiele lat, aż zostałaby z ciebie tylko mumia.
Miała łzy w oczach.
– Nienawidzę cię! – krzyknęła i kopnęła go w piszczel. Varian jęknął głośno, a ona uciekła do swojej kabiny.
W miarę upływu lat nawet Francesca zrozumiała, że matka nigdy nie zwiąże się z jednym mężczyzną na tyle długo, by go poślubić. Starała się znaleźć pozytywne strony nieposiadania ojca; i bez tego miała dokoła siebie zbyt wielu dorosłych, którzy ciągle jej mówili, co wolno, a czego nie, zwłaszcza odkąd zaczęła zwracać na siebie uwagę dorastających chłopców. Na jej widok zapominali języka w gębie, nogi plątały się im niezdarnie. Posyłała w ich stronę miękkie uwodzicielskie uśmiechy tylko po to, by patrzeć, jak młodzi ludzie się rumienią. Wprawiała się na nich w sztuce flirtowania, którą podpatrzyła u Chloe – perlisty śmiech, lekko przechylona głowa, przeciągłe spojrzenia. Wszystko to działało.
Francesca rozstała się z dziecinnymi ubraniami na rzecz powiewnych sukienek, szali z frędzlami i kolorowych paciorków nanizanych na jedwabną nitkę. Zrobiła sobie trwałą, przekłuła uszy i nauczyła się malować oczy w taki sposób, że wydawały się jeszcze większe. Dorastała matce zaledwie do nosa, gdy, ku swemu niezadowoleniu, przestała rosnąć. Jednak w przeciwieństwie do Chloe, w której gdzieś w głębi serca nadal żyła pulchna nastolatka, Francesca nigdy, nawet na chwilę, nie zwątpiła w swoją urodę. Jej piękność po prostu była, podobnie jak woda i powietrze. Jak Harrod's, na miłość boską! Zanim córka Black Jacka Daya skończyła siedemnaście lat, była otoczona legendą.
Evan Varian ponownie wkroczył w jej życie na dyskotece. Francesca i towarzyszący jej chłopak już wychodzili. Wybierali się do kawiarni oddzielonej szklanymi drzwiami od dyskoteki. Nawet tu, w Annabel's, najpopularniejszym nocnym klubie Londynu, Francesca zwracała uwagę wszystkich. Czerwony aksamitny garnitur, pod którym nie miała żadnej bluzki i siedemnastoletnie piersi przyciągały wzrok. Miała krótkie włosy, przez co wyglądała jak najbardziej zmysłowy uczniak Londynu.
– No proszę, proszę, mała księżniczka. – Dźwięczny, miękki głos, słyszalny nawet w najdalszych zakamarkach teatralnej widowni, rozległ się gdzieś blisko. – Najwyraźniej jużdorosła i wyruszyła na podbój świata.
Jeśli nie liczyć filmów o Bulletcie, od lat nie widziała Evana Variana. Odwróciła się na pięcie i wydało się jej, że rozmawia z bohaterem z ekranu. Miał na sobie doskonale skrojony garnitur, jak jego bohater, nawet krawat taki sam. Od ostatniego spotkania na pokładzie „Christiny" jego skronie pokryły się siwizną, ale była to jedyna zmiana.
Jej towarzysz, baronet uczęszczający do Eton, nagle wydał się przerażająco młody i niedojrzały.
– Witaj, Evan. – Uśmiechnęła się zarazem uwodzicielsko i wyniośle.
Nie przejmował się, że modelka, z którą tu przyszedł, jest zirytowana, tylko lustrował strój Franceski.
– Mała Francesca… Kiedy ostatnio cię widziałem, miałaś na sobie mniej ciuchów. Jeśli dobrze pamiętam, tylko koszulę nocną.
Inna dziewczyna zarumieniłaby się w tym momencie, ale żadna inna dziewczyna nie miała takiej pewności siebie jak Franceska.
– Tak? Naprawdę? To urocze, że pamiętasz. – A następnie skinęła głową swojemu towarzyszowi i pozwoliła, by ją odciągnął na bok. Wszystko dlatego, że postanowiła zdobyć bardzo dorosłego i wyrafinowanego Evana Variana.
Varian zadzwonił następnego dnia i zaprosił ją na kolację.
– Nie ma mowy! – obruszyła się Chloe i zerwała się z pozycji lotosu na środku salonu, gdzie dwa razy dziennie uprawiała medytację, jeśli nie liczyć co drugiego poniedziałku, bo wtedy chodziła na woskowanie nóg. – Evan jest od ciebie o ponad dwadzieścia lat starszy, zresztą to znany playboy! Boże, przecież on miał już cztery żony! Nie zgadzam się, żebyś się z nim wiązała!
Francesca westchnęła i przeciągnęła się leniwie.
– Przykro mi, mamusiu, ale już za późno. Oczarował mnie.
– Kochanie, bądź rozsądna. Mógłby być twoim ojcem.
– Był kiedyś twoim kochankiem?
– Skądże. Wiesz, że nigdy się nie rozumieliśmy.
– Nie wiem więc, o co ci chodzi.
Chloe błagała i groziła, ale Francesca puszczała jej słowa mimo uszu. Miała już dosyć traktowania jej jak dziecka. Była gotowa zasmakować dorosłości – i seksu.
Kilka miesięcy wcześniej dramatycznym tonem zażądała, by Chloe zaprowadziła ją do ginekologa po tabletki antykoncepcyjne. Chloe sprzeciwiała się początkowo, ale ustąpiła, kiedy zobaczyła Francescę w namiętnym uścisku z młodzieńcem, który śmiało wsuwał jej rękę pod spódnicę. Od tej chwili Francesca co rano z przejęciem łykała małą pigułkę.
Francesca nie przyznała się nikomu, że na razie pigułki są jej niepotrzebne, nie okazywała też, jak bardzo drażni ją fakt, że nadal jest dziewicą. Jej przyjaciółki tak lekko rozprawiały o erotycznych przygodach, że obawiała się, iż zorientują się, że ona kłamie na ten temat. Jeśli ktokolwiek się dowie, jakie z niej dziecko pod tym względem, na pewno straci swoją pozycję najmodniejszej dziewczyny w śmietance towarzyskiej Londynu.
Z młodzieńczym uporem sprowadziła kwestię własnej seksualności do pozycji społecznej. Tak było łatwiej, bo o pozycji społecznej wiedziała wszystko, natomiast dziwaczne dzieciństwo i ciągła samotność, a także tęsknota do trwałego związku budziły jej niepokój.
Jednak, choć bardzo jej zależało na tym, by stracić dziewictwo, los nieoczekiwanie ciskał jej kłody pod nogi. Spędzała tyle czasu z dorosłymi, że aż nieswojo czuła się wśród rówieśników, nawet wśród wpatrzonych w nią wielbicieli, którzy chodzili za nią jak posłuszne psiaki. Zdawała sobie sprawę, że seks oznaczał zaufanie do partnera, a nie wyobrażała sobie, by zdołała zaufać jakiemuś niezdarnemu chłopakowi. Evan Varian był odpowiedzią na jej modlitwy i rozwiązaniem wszystkich problemów. Któż, jeśli nie doświadczony mężczyzna, lepiej wprowadzi jąw tajniki kobiecości? Nie łączyła w żaden sposób faktów, że teraz wybrała Evana na kochanka, choć kilka lat wcześniej upatrzyła go sobie na ojca.
I tak Francesca puściła mimo uszu protesty Chloe i umówiła się z nim na kolację do Mirabelle. Usiedli przy małym stoliku i z apetytem zajadali ja-gnięcinę z rusztu. Evan musnął jej dłoń, słuchał uważnie tego, co mówiła, i zapewnił, że jest najpiękniejszą kobietą na sali. Francesca w głębi duszy uważała to za rzecz oczywistą, ale komplement i tak sprawił jej przyjemność, zwłaszcza że tuż obok egzotyczna Bianca Jagger od niechcenia skubała homara. Po kolacji poszli do Leith's na mus cytrynowy i truskawki w cukrze, a później do domu Variana w Kensington, gdzie tylko dla niej grał mazurki Chopina na fortepianie w salonie, a potem pocałował ją mocno. Kiedy jednak usiłował zaciągnąć ją-na górę, do sypialni, sprzeciwiła się.
– Innym razem – rzuciła lekko. – Nie mam nastroju. – Nie przyszło jej do głowy, by mu powiedzieć, że wolałaby, żeby japo prostu przytulił i pogłaskał. Varianowi nie spodobała się jej reakcja, ale ułagodziła go słodkim uśmiechem, który niósł obietnice dalszych rozkoszy.
Dwa tygodnie później zmusiła się, by pokonać kręte schody prowadzące do jego sypialni urządzonej w stylu Ludwika XIV.
– Jesteś cudowna – powiedział. Wyszedł z garderoby w brązowym jedwabnym szlafroku z inicjałem J.B. na kieszonce. Najwyraźniej to kolejny kostium z planu filmowego. Podszedł do Franceski i dotknął dłonią jej piersi, tuż nad ręcznikiem, którym się owinęła, gdy rozebrała się w łazience.
– „Piękna jak pierś gołębicy; miękka jak puch i słodka jak mleko matki" – zacytował.
– Szekspir? – zapytała nerwowo. Czy on musi używać tak duszącej wody kolońskiej?
Pokręcił przecząco głową.
– Nie, z filmu Łzy zmarłego. Mówię tę kwestię tuż przed tym, zanim zamorduję rosyjską agentkę pchnięciem w pierś. – Przebiegł palcami po jej karku. – Chodź do łóżka.
Francesca nie miała na to najmniejszej ochoty, nie była już nawet pewna, czy chce mieć cokolwiek wspólnego z Evanem Varianem, ale sprawy zaszły za daleko, by mogła się wycofać z klasą, zrobiła więc, co kazał. Materac stęknął, gdy się kładła. Dlaczego tu jest tak zimno? Evan rzucił się na nią bez ostrzeżenia. Przerażona, usiłowała go zepchnąć, ale mruczał coś niezrozumiale i mocował się z jej ręcznikiem.
– Evan! Przestań!
– Proszę, skarbie – mruczał. – Rób, co ci każę…
– Złaź ze mnie! – Wpadła w panikę. Odpychała go nerwowo. Ręcznik tymczasem ustąpił.
Nadal coś mruczał, ale ze zdenerwowania usłyszała tylko ostatnie słowa.
– …mnie podnieca – mamrotał. Rozsunął poły szlafroka.
– Ty potworze! Złaź ze mnie! – krzyczała cały czas. Biła go pięściami po plecach.
Rozsunął jej nogi kolanem.
– Tylko ten jeden raz, proszę. Nazwij mnie tak jeden jedyny raz. Zawołaj mnie po imieniu.
– Evan!
– Nie! – Poczuła na sobie bolesną twardość. – Nazwij mnie… Bullett!
– Bullett!?
Ledwie to powiedziała, wszedł w niąjednym ruchem. Krzyknęła, gdy poczuła przeszywający ból, ale nie zdążyła nabrać tchu, a Evan zadrżał.
– Ty świnio! – krzyknęła histerycznie, bijąc go po plecach, wierzgając nogami. – Ty potworze! – Nie wiadomo, jakim cudem zmobilizowała się na tyle, że zepchnęła go z siebie i zeskoczyła z łóżka. Owinęła się narzutą. -Aresztują cię za to! – szlochała. – Zobaczysz, kara cię nie ominie, ty zboczeńcu!
– Zboczeńcu? Szczelniej owinął się szlafrokiem i wstał. Nadal ciężko dyszał. -Na twoim miejscu nie rzucałbym pochopnie takich oskarżeń, Francesco – wycedził. – Gdybyś była lepsza w łóżku, wszystko wyglądałoby inaczej.
Lepsza w łóżku! Zarzut zabolał ją tak bardzo, że na moment zapomniała o bólu między nogami i obrzydliwej lepkiej wilgoci na udach. – Lepsza? Zaatakowałeś mnie!
Zawiązał pasek szlafroka i spojrzał na nią lodowato.
– Wszyscy nieźle się ubawią, kiedy opowiem, że śliczna Francesca Day jest oziębła.
"Wymyślne zachcianki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Wymyślne zachcianki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Wymyślne zachcianki" друзьям в соцсетях.