Zmarszczył brwi.

– Tak, ale ze wszystkimi… Z tego, co wiem, poza Sterling Recordings nie macie zbyt wielu zamówień.

To był ostatni gwóźdź do trumny. Kyle doskonale orientował się w finansach jej firmy. Wiedział, że od niego zależy przetrwanie Festival Productions. Być może za kilka miesięcy wcale nie zależałoby jej na współpracy. Ale teraz była to sprawa życia i śmierci.

– Powiem szczerze, co myślę. Nigdy nie chciałam sprzedać mojej firmy. Lubię pracować na własny rachunek – powiedziała stanowczo.

– I martwić się, czy uda ci się utrzymać jeszcze miesiąc na rynku?

Maren skinęła głową.

– Na tym polega cała zabawa. Gdyby nie było ryzyka, praca stałaby się mało ciekawa.

– Zapewniam, że i tak będzie ciekawie. Jeśli sobie nie poradzisz, oboje prędzej czy później wylądujemy na bruku.

Maren uśmiechnęła się.

– Tak a propos, co z moimi ludźmi?

– Mówiłem już, będziesz mogła utrzymać cały zespół. Oczywiście, w rozsądnych granicach.

Maren westchnęła ciężko.

– Ciekawe, kto będzie ustalał granice? – powiedziała patrząc na niego przeszywającym wzrokiem.

Kyle rozsiadł się wygodnie na krześle.

– Będę starał się jak najmniej ingerować w twoją pracę. Zachowam dla siebie tylko najważniejsze decyzje.

Przez chwilę oboje milczeli.

– Jeżeli – zaczęła – nie pójdę na taki układ… co stanie się z umowami?

– Prawdopodobnie ich nie podpiszę. Cała sprawa jest dla mnie zbyt ważna. Będę musiał zwrócić się do kogoś innego. Zacząłem jednak od ciebie.

– Z powodu J. D. Price’a?

– I paru innych.

Zagryzła wargi.

– Nie podoba mi się ten pomysł.

– Rozumiem. Postawiłem cię w trudnej sytuacji.

– Tak… trudnej… – uśmiechnęła się gorzko.

Kyle poruszył się niespokojnie na krześle. Podniósł kieliszek do ust i wypił wino jednym haustem.

– Czy muszę dać ci dzisiaj odpowiedź?

– To bardzo uprościłoby sprawę.

Czuła się jak Syzyf, któremu kamień znów stoczył się ze zbocza. Oto znowu nie udało jej się spełnić marzeń. A przecież była tak blisko szczytu!

– Muszę się zastanowić – szepnęła. – Poza tym chciałabym mieć wszystko na papierze. Warunki, płace, propozycje budżetowe i tak dalej…

Kyle patrzył na nią z podziwem. Maren pozbierała się niezwykle szybko po szoku, jakim musiała być dla niej jego propozycja.

– Jest jeszcze coś… Chciałabym, żeby część należności stanowiły akcje Sterling Recordings.

Kyle podniósł brwi i skrzywił się, jakby jadł cytrynę.

– Po co ci akcje?

– Chcę przecież mieć jakiś wpływ na to, co się dzieje w firmie.

– Myślisz, że to dobry sposób?

– Zobaczymy. Wszystko przed nami.

Bała się, że Kyle się wycofa. Właściwie bez przerwy blefowała. Nie miała mu nic do zaoferowania. Życzenia piosenkarzy? Cóż, tacy ludzie szybko zapominają o dawnych sympatiach.

Kyle patrzył na nią przez chwilę, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. W końcu wybuchnął szczerym, gromkim śmiechem. Maren odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że mogłaby polubić tego mężczyznę.

– Czuję się tak, jakby mnie obrabowano w biały dzień – powiedział wreszcie.

– Ja też – westchnęła Maren i natychmiast uświadomiła sobie, jak boleśnie prawdziwe są te słowa.

Kyle podniósł kieliszek w górę.

– Rozchmurz się. Zapewniam, że nie będziesz się ze mną nudzić.

Maren uśmiechnęła się i spojrzała w stalowoniebieskie oczy nowego szefa. Pomyślała, że Kyle Sterling rzeczywiście nie wygląda na mężczyznę, z którym można się nudzić.

ROZDZIAŁ TRZECI

Minęło pół godziny, a oni wciąż rozmawiali o Interesach. Maren nie czuła już goryczy. Opadło z niej całe napięcie. Towarzystwo Kyle’a sprawiało jej przyjemność. Siedziała na balkonie restauracji, wpatrując się w migotliwy płomień świecy.

Po jakimś czasie pojawił się kelner z aromatyczną kawą cappuccino. Maren miała ochotę powiedzieć, że wcale nie musi się spieszyć, że jest jeszcze czas, że…

Światło księżyca odbijało się w falach przypływu. Na plaży było spokojnie jak nigdy. Miała wrażenie, że zna Kyle’a od dawna. W pewnym sensie miała rację. Ten tajemniczy mężczyzna od dwudziestu lat cieszył się powszechnym zainteresowaniem w kraju, a także za granicą. Jeszcze jako studentka czytywała długie artykuły na temat jego burzliwego małżeństwa, urodzin córki, rozwodu… Ale czy można ufać prasie? W pogoni za sensacją dziennikarze często przeinaczają fakty. Wiedziała o tym z doświadczenia.

Spojrzała ponownie na Kyle’a i pomyślała, że ufa mu bezgranicznie. Jednocześnie czuła, że on traktuje ją z pewną rezerwą. Nic dziwnego. Przecież po raz pierwszy mają okazję ze sobą pogadać…

– Gdzie mam clę zawieźć? – spytał wstając od stolika.

Zawahała się. Pytanie wydało jej się na tyle prowokacyjne, że się zaczerwieniła. Ciekawe, co by powiedział, gdyby odrzekła, że może ją zabrać gdziekolwiek. Rumieńce na jej policzkach nabrały głębszego odcienia. Ugryzła się w język. Co się z nią dzieje? Czyżby powróciły młodzieńcze tęsknoty? Czyżby wciąż przypominała egzaltowaną nastolatkę, której serce topnieje Jak wosk na widok gwiazdora?

Spuściła wzrok i uśmiechnęła się blado. Było jej wstyd przed sobą.

– Do biura – odpowiedziała. – Zostawiłam tam przecież samochód.

Pomógł jej założyć żakiet. Przez chwilę czuła na szyi ciepłe palce Kyle’a. Dreszcz przebiegł jej po karku. Miała wrażenie, że on Jest wciąż blisko…

Dogoniła go dopiero przy wyjściu z sali. Ramię w ramię ruszyli na dół. Kiedy znaleźli się na dworze, otoczył ich lekki półmrok. Ocean szumiał spokojnie. Po plaży przechadzali się czule objęci zakochani. Maren miała ochotę wziąć Kyle’a za rękę. Dawno nie pozwalała sobie na tego rodzaju zachcianki. Nie ufała mężczyznom. Poza tym zawsze szczyciła się swoją nienaganną postawą moralną.

W drodze powrotnej Kyle milczał, pogrążony we własnych myślach. Maren poczuła się nagle usunięta poza nawias jego świata. Najwyraźniej nie zwracał na nią większej uwagi. A ona? Cóż, nie potrafiła myśleć o nikim innym. Wciąż przyglądała mu się ukradkiem. Dopiero teraz zaczynała rozumieć, co pociągało ją w jego piosenkach. Nigdy przecież nie przepadała za muzyką country. Ale Kyle potrafił oczarować samym sposobem bycia. Miał jakiś dar trzymania ludzi w napięciu. Był w pewien sposób niebezpieczny, a jednocześnie niezwykle mity i bezpośredni.

Wkrótce zatrzymali się przed jej biurem. Kyle jednak wciąż siedział na swoim miejscu i trzymał w dłoniach kierownicę. Maren poruszyła się niespokojnie i wyciągnęła rękę w stronę klamki.

– Nie wychodź jeszcze – powiedział zduszonym głosem.

Poczuła, że serce zaczyna jej bić coraz szybciej.

– Nie sądziłam, że to spotkanie będzie tak przyjemne – bąknęła.

– Ja też.

– Powinnam ci chyba podziękować. Wydaje mi się, że cały ten pomysł z Festival Productions miał być również w moim interesie…

– Och, Maren! Przestańmy już mówić o tych sprawach!

Jego dłoń powędrowała wolno w kierunku jej policzka. Delikatna pieszczota sprawiła, że Maren zastygła w bezruchu.

– Czy to znaczy, że mam wyjść? – spytała.

– A jak myślisz?

– Prawdę mówiąc nie wiem, co mam sądzić – westchnęła rozkładając ręce.

– Jesteś najciekawszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem – stwierdził beznamiętnie, jakby opisywał cechy rośliny lub zwierzęcia.

– Czy mam to uważać za komplement?

Kyle spojrzał jej głęboko w oczy. Jego wzrok trudno by określić jako miły czy przyjazny.

– Tak, to jest komplement. Jesteś niezwykle pociągająca… Nie chodzi mi tylko o urodę – powiedział z nagłym grymasem. – Jest coś jeszcze… Coś, co sprawia, że masz tyle uroku…

– I to ci się nie podoba – dokończyła patrząc mu głęboko w oczy.

Kyle zmarszczył czoło.

– Nie wiem, jak sobie z tym poradzić.

– Trudno uwierzyć…

– A jednak to prawda. Zresztą – machnął ręką – przecież wcale mnie nie znasz.

Spojrzała mu niewinnie w oczy.

– Ale chciałabym poznać.

– Tak, wiem. Ja też chciałbym cię lepiej poznać, o wiele lepiej… Wiesz o tym i boisz się tego, przyznaj się…

Jego głos niemal zlał się z odgłosami miasta, ale Maren słyszała każde słowo. Patrzyła na Kyle’a zafascynowana. Wiedziała, że zaraz ją pocałuje i wcale nie miała zamiaru się bronić.

Poczuła na twarzy jego oddech, jego usta na swoich. Wiedziała, że dla Kyle’a jest jedynie zabawką, ale nie zmniejszało to w niczym jej pożądania. Należała do niego. Pozwoliła mu na pocałunek. Przywarli do siebie z pasją, o jaką nigdy by siebie nie posądzali.

Kyle odbierał wyraźne napięcie kobiecego ciała. Jednocześnie zachwycił go smak jej ust. Maren naprężyła się i poddała mu z cichym westchnieniem.

– Maren – szepnął.

Zaczął całować Jej oczy i włosy. Pragnął zamknąć ją w silnym uścisku.

– Zostań dziś ze mną – kusił. – Zaraz pojedziemy do mnie i…

Maren nie wiedziała, co się z nią dzieje. Poczuła, że ma sucho w gardle, a jej ciało jest wilgotne i pulsujące…

Odepchnęła go delikatnie.

– Nie, nie mogę – powiedziała z żalem.

Kyle gładził ją po twarzy patrząc głęboko w oczy.

– Dlaczego?

Chciał ją znowu objąć, ale wysunęła się z jego ramion. Serce biło jej jak oszalałe. Oddychała ciężko. Włosy miała w nieładzie.

– Nie… nie mogę… Muszę się zastanowić, co naprawdę do ciebie czuję…

Miała nadzieję, że zrozumie.

– Jeszcze parę godzin temu zupełnie cię nie znałam – ciągnęła. – Nie mogę teraz rzucić się w twoje ramiona nie myśląc o przyszłości. Poza tym… – zawahała się – mamy przecież razem prowadzić interesy. Nie chciałabym się teraz z tobą… wiązać.

– Nie proszę przecież o miłość na całe życie.

– Nie stać mnie na przygodę!

– Czy myślisz, że o to mi chodzi?! – zapytał ostro.

Potrząsnęła głową.

– Kyle, nie wiem, o co ci chodzi. Jestem jednak pewna, że nie byłbyś zadowolony.

Uśmiechnął się leniwie i spojrzał bezczelnie w jej pociemniałe z pożądania oczy.

– Skąd wiesz? – mruknął.

Odgarnęła włosy spadające na czoło i spojrzała na niego dumnie.

– Nie interesują mnie mężczyźni, którzy chcą tylko zaspokoić swoje potrzeby seksualne!

Kyle spojrzał na nią ze zdziwieniem.

– Twarda z ciebie sztuka.

Maren próbowała się uspokoić. Miała nadzieję, że Kyle nie widzi jej rozdygotanych rąk i spieczonych warg.

– Staram się tylko racjonalnie myśleć – powiedziała słabym głosem. – Z jednej strony nie interesuje mnie przygoda na jedną noc. Z drugiej, nie chciałabym się wiązać z przyszłym szefem. Boję się, że ucierpiałaby na tym praca – tłumaczyła zastanawiając się, dlaczego to robi.

Kyle gwizdnął z podziwu. Kiedy spojrzała na niego, odgadła, że nie wierzy ani w jedno jej słowo.

– Wspaniały przykład logicznego rozumowania. Ciekawe tylko, kogo chcesz przekonać – mnie czy siebie?

– Myślę, że jako mój przyszły pracodawca powinieneś być zadowolony.

– Od moich pracowników wymagam przede wszystkim szczerości.

Maren uśmiechnęła się i spojrzała mu odważnie w oczy.

– Dobrze. Pozwól więc, że ujmę to inaczej. Seks nie jest dla mnie wszystkim.

– A o co chodzi? O miłość? Chcesz, żebym cię pokochał? – dopytywał się.

Maren pokręciła głową.

– Nie. Chcę powiedzieć, że to ja nie mogę cię jeszcze pokochać.

Kyle przejechał dłonią po włosach i zaśmiał się nerwowo. Czuł się jak idiota. Egocentryczny, beznadziejny Idiota.

– Obawiam się, że spotkanie z tobą było jednym z największych błędów w moim życiu.

– Dlaczego?

Maren wstrzymała oddech. Wiedziała, że on żartuje, ale jednocześnie pod gładką powierzchnią żartu kryła się głęboką prawda.

– Ponieważ nie tylko wydam masę pieniędzy, ale jeszcze nie będę mógł przez ciebie spać.

W oczach Maren pojawiły się wesołe iskierki.

– To kup sobie proszki nasenne.

– Nie. Potrzebuję ciebie.

Spoważniała nagle.

– Więc dlaczego nie jesteś ze mną zupełnie szczery? – spytała.

– Ależ jestem.

Wydęła usta i potrząsnęła głową. Nawet nie chciała go słuchać.

– Pracuję w branży wystarczająco długo, żeby wiedzieć, że coś się święci…

– Co takiego?

– Nie mam pojęcia – uśmiechnęła się smutno. – Wiem jednak, że masz do mnie o coś pretensje.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– To może ci podpowiem.

Kyle spojrzał na nią z zaciekawieniem.

– Spróbuj.

– Czy ma to coś wspólnego z pirackim kopiowaniem waszych nagrań?

– Przecież mówiłaś, że ta sprawa jest już zamknięta – mruknął.

– Bo jest – powiedziała zaciskając pięści. – Wciąż jednak czuję, że mi nie ufasz. Jeśli nie dotyczy to piractwa, to zupełnie nie wiem, o co chodzi.

Kyle patrzył z niedowierzaniem na kobietę, która potrafiła tak łatwo przenikać jego najskrytsze myśli. Ryan Woods ostrzegał go, ale on nie chciał wierzyć. Wydawało mu się, że poradzi sobie nawet z najsprytniejszą kobietą. Teraz nie wiedział, co robić. Sytuacja wymykała mu się spod kontroli. Gdyby chociaż Maren McClure była brzydka i miała co najmniej sześćdziesiąt lat!