– Czy zawsze robią ci zdjęcia, kiedy jesteś w klubie nocnym? – zapytała Daniela.
– Czasami. Dlatego właśnie rzadko chodzę w takie miejsca – odparł, przyciskając ją mocniej do siebie.
Nazajutrz wstała dużo później niż zwykle, a to dlatego, że wróciła z „Mirandy” dopiero około piątej rano. Nie widząc prawie nic na oczy, zeszła ostrożnie na; dół, gdzie już czekała na nią Sonya, która podała jej filiżankę mocnej kawy.
– Dziękuję ci, kochanie. Ale, ale, czy nie powinnaś być w tej chwili w szkole? – zaniepokoiła się.
– Właśnie wychodzę, lecz chciałam być pierwszą osobą, która pokaże ci dzisiejszą gazetę.
– A co się stało?
– Może lepiej wypij najpierw swoją kawę – poradziła Sonya.
Kiedy filiżanka Lee była już pusta, córka podsunęła jej gazetę otwartą na stronie, na której zamieszczony był kącik z plotkami ze świata show-biznesu. Na samej górze znajdowało się zdjęcie Jona Harrimana, a w połowie strony fotografia Lee tańczącej z Danielem. Był też krótki artykuł:
„Gospodarz popularnego programu telewizyjnego, Daniel Raife, pokazał się wczoraj wieczorem po raz pierwszy ze swoją najnowszą miłością, znaną fotograficzką, Lee Meredith. Poznali się, gdy Lee robiła zdjęcie na okładkę najnowszej jego książki i od tamtej pory prawie się nie rozstają. Wczorajszy wieczór spędzali w «Mirandzie» i choć obydwoje utrzymują, iż są jedynie przyjaciółmi, nie odrywali od siebie gorących spojrzeń. Daniel nie chciał zdradzić mi czego więcej na temat damy swego serca, ale nie zaprzeczył, gdy zapytałem, czy ich dzisiejsze wspólne pojawienie się jest zapowiedzią czegoś poważnego. Ciekawe, co z tego wyniknie? Lee współpracuje z największymi czasopismami poświęconymi modzie i ostatnio jest wręcz rozchwytywana.
Dalej było jeszcze kilka zdań na temat jej planów zawodowych, ale nie zdążyła doczytać do końca, gdyż zadzwonił telefon. Odebrała Sonya.
– A, witaj, Gillian. Tak, jest mama, ale się jeszcze nie pozbierała. Wiesz, jak to rankiem po miło spędzonej nocy…
– Daj mi słuchawkę, póki jeszcze zostało mi odrobinę reputacji – zawołała Lee, wyciągając rękę. – Halo, Gillian? Nie – zwracaj uwagi na to, co mówi ta mała czarownica.
– Widziałaś już dzisiejszą gazetę? – zapytała Gillian przejętym głosem.
– Właśnie skończyłam czytać. Nie mogę uwierzyć własnym oczom.
– Jon Harriman oddał ci ogromną przysługę. Telefon dzwoni bez przerwy od samego rana. Masz już całe mnóstwo zleceń.
– Ludzie chcą, żebym im robiła zdjęcia tylko dlatego, że widziano mnie z Danielem w „Mirandzie”? – zdziwiła się Lee.;’4 To jakieś szaleństwo!
– Tak już jest. Jesteś równie dobra, jak ci najlepsi, ale do tej pory nie byłaś tak sławna, jak oni. Teraz już znalazłaś się w ścisłej czołówce – wyjaśniła Gillian.
– Jakoś trudno mi to pojąć, zwłaszcza że jeszcze nie obudziłam się do końca – wyznała Lee.
– W takim razie kończę. Jak się już obudzisz, to przyjdź do pracy, aby rozkoszować się swoją popularnością.
Odłożywszy słuchawkę, Lee ponownie przeczytała artykuł, dzięki któremu w ciągu jednej nocy stała się sławną osobistością. Zdawała sobie sprawę, że tego typu popularność szybko przemija, chyba że zrobi się z niej odpowiedni użytek.
Przejęta, postanowiła zatelefonować do Daniela.
– Tato jeszcze śpi – poinformowała Phoebe, która podniosła słuchawkę. – Zostawił mi kartkę, żeby mu nie przeszkadzać. Zadzwoni do ciebie po południu. Mam się dowiedzieć, w jakim jesteś nastroju – dodała ze śmiechem.
– Możesz mu powiedzieć, że w doskonałym.
– Tak się cieszę. Fantastycznie wyglądałaś w tej sukience. Daniel zatelefonował w końcu dopiero wieczorem.
– Jesteś na mnie wściekła? – brzmiały jego pierwsze słowa.
– Za to, że wyświadczyłeś mi ogromną przysługę? – roześmiała się.
– Nie, za to, że pokazałem się z tobą publicznie, nie zapytawszy najpierw, co o tym sądzisz.
– Nie gniewam się – zapewniła. – Nawet mi się to podobało. Poza tym, od dziś mogę żądać za swe usługi dwa razy więcej niż wczoraj.
– Tak trzymać – ucieszył się. – Ą za parę lat będę mógł się wszystkim chwalić, że znałem kiedyś Lee Meredith.
– Przestań się zgrywać – poradziła i zanim zdążyła odłożyć słuchawkę, usłyszała jego wesoły śmiech.
Powoli docierało do niej, że Daniel w sposób niesłychanie zręczny wymanewrował ją. Pod pozorem wyświadczenia jej przysługi, zapisał ich oboje w świadomości wielu ludzi jako parę, co oznaczało, że posunął się o krok za daleko w kierunku małżeństwa, niż Lee gotowa była w tej chwili zaakceptować. Oczywiście była zbyt rozsądna, by narzekać, że stała się sławna nie z powodu swych osiągnięć, ale ze względu na związek z gwiazdą telewizyjną. Była wdzięczna Danielowi, że przygotował tę niespodziankę, irytowało ją tylko, iż znów próbował urządzić jej życie zawodowe i prywatne według własnego widzimisię.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Nadszedł dzień urodzin Daniela. Phoebe postanowiła z tej okazji zaszaleć i kupiła ojcu w prezencie elegancką skórzaną kurtkę, która niewątpliwie kosztowała fortunę. Daniel był niesłychanie zakłopotany i wciąż powtarzał, że nic powinna była wydawać na niego tyle pieniędzy.
– Daj spokój, tato. – Machnęła ręką. – Kupiłam ją w hurtowni. Obróć się jeszcze raz, chcę zobaczyć, jak świetnie w niej wyglądasz.
Mimo narzekań wydawał się być jednak bardzo zadowolony, zwłaszcza gdy Phoebe, Lee oraz Sonya entuzjastycznie biły mu brawo. Niestety, jego radość skończyła się, kiedy córka oznajmiła, że musi wracać na bardzo ważną sesję, podczas gdy reszta wybierała się na przyjęcie urodzinowe do rodzinnego domu Daniela. Lee nie miała żadnych wątpliwości, że zaproszenie jej na spotkanie z jego matką i siostrami było w istocie uznaniem jej za członka rodziny.
Od razu polubiła trzy panie Raife, które posturą przypominały Phoebe, choć nie miały jej olśniewającej urody. Powitały ją niesłychanie ciepło, tak że zaczęła się zastanawiać, co Daniel zdążył im o niej naopowiadać. Szczególnie przypadła jej do gustu Jean, najstarsza z trójki rodzeństwa, czterdziestotrzyletnia elegancka pani o donośnym głosie. Po kolacji wybrały się obydwie na przechadzkę po ogrodzie.
– Co się dzieje z Danielem i Phoebe? – zaczęła Jean bez zbędnych wstępów. – Ciągle nie mogą dojść do porozumienia?
– Nie bardzo. Daniel nie umie pogodzić się z tym, że Phoebc nie chciała studiować w Oksfordzie.
– Będzie miała na to jeszcze dużo czasu później. Szesnastoletnie dziewczyny nie marzą o karierze naukowej.
– Jak to? – zdziwiła się Lee. – Przecież ty…
– Daniel ci tak powiedział? – roześmiała się tubalnie Jean. – Owszem, byłam wściekła na ojca, że nie mogłam się dalej uczyć, ale marzyłam też, by być zabójczą pięknością i rozkochać w sobie całe tabuny mężczyzn, zwłaszcza Jacka Denisa.
– A kto to taki?
– Taki miejscowy podrywacz. Ależ on był przystojny, prawdziwy Adonis. Szkoda tylko, że głupi jak but.
– Nie zwracał na ciebie uwagi? – zapytała Lee ze współczuciem.
– Niestety, nie. Ożenił się z córką hodowcy świń i teraz wspólnie prowadzą gospodarstwo. Gdybym była taka piękna, jak Phoebe, chciałabym maksymalnie wykorzystać swą urodę, póki ją mam i na pewno nie słuchałabym, gdyby ojciec mi mówił, że są ważniejsze rzeczy w życiu.
– Rzeczywiście, są pewne rzeczy, których Daniel nie jest w stanie pojąć. – Lee ze smutkiem pokiwała głową.
– Mój kochany braciszek jest wyjątkowo inteligentnym mężczyzną, ale nawet on nie umie dać sobie rady z dorastającą córką! Powiedział mi o tej aferze ze stekiem z frytkami. Miał szczęście, że ktoś bardzo mądry pomógł mu wybrnąć z trudnej sytuacji, przynosząc książkę kucharską.
– Hej, to ja kupiłam tę książkę – oznajmiła Lee tonem sprostowania.
– A czy ja powiedziałam coś innego? – zdziwiła się Jean.
– Powiedziałaś, że to był ktoś bardzo mądry.
– Miałam właśnie ciebie na myśli. Potrafisz trafnie zanalizować problem, odnaleźć jego przyczynę i zaproponować doskonałe rozwiązanie. Daniel nie dał sobie z tym rady.
– Po raz pierwszy ktoś nazwał mnie mądrą – ucieszyła się Lee.
– Jestem pewna, że Daniel zdoła ustrzec się wielu błędów, jeżeli nim pokierujesz.
– Nie wiem… – westchnęła. – Ostatnio jakoś nie potrafię do niego dotrzeć. Mam wrażenie, że ciągle wini mnie za to, co się stało.
– Faceci już tacy są – orzekła Jean. – Zawsze szukają winnych poza sobą.
– Ale kiedyś układało się między nami idealnie.
– Jesteś tego pewna?
– Słucham?
– Z własnego doświadczenia wiem, że nigdy nie jest idealnie. Podtrzymywanie miłości to niesłychanie trudne zadanie i nigdy nie ustrzeżesz się błędów, więc bywa raz lepiej, raz gorzej.
Lee nie odpowiedziała, zastanawiając się, co siostra Daniela mogła mieć na myśli.
– Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawiało – uśmiechnęła się Jean. – Moim zdaniem jesteś dokładnie taką kobietą, jakiej mój brat potrzebuje.
– Dziękuję – mruknęła Lee bez większego przekonania.
W dniu rozpoczęcia sesji zdjęciowej dla „Woman of the World” Lee przygotowała sobie porządne śniadanie, złożone z dużej porcji jajecznicy na bekonie.
– To do ciebie niepodobne – zauważył Mark. – Coś się stało?
– Czeka mnie ciężki dzień – wyjaśniła. – Pięć modelek, dwie stylistki, dwóch fryzjerów, szefowa działu mody popularnego czasopisma i dwadzieścia sukien ślubnych. Wszystko na mojej głowie., – Ach, rzeczywiście, coś o tym wspominałaś.
– I to nieraz. To jest właśnie zlecenie, które dostałam tylko ze względu na Phoebe. Muszę już lecieć, do zobaczenia wieczorem.
Gdy znalazła się w studiu, zastała tam jedynie Gillian. Chwilę później do biura wpadła rozgorączkowana Lindsay Elwes.
– Ja się załamię – oznajmiła dramatycznym głosem. – Stephanie nie może przyjść, ma grypę z powikłaniami. Obdzwoniłam wszystkie agencje, ale nie mają w tej chwili żadnej odpowiedniej modelki. Będziemy musiały podzielić jej suknie między pozostałe dziewczęta.
– Nie martw się – uspokajała ją Lee. – Jakoś to będzie. Musi być.
W tym momencie Roxanne i Phoebe stanęły w drzwiach, więc Lindsay pobiegła przywitać się z nimi. W ciągu następnych minut pojawili się wszyscy, którzy mieli się pojawić i zapanował jako taki spokój.
Ideą tej sesji było przedstawienie możliwie jak największej liczby trendów w modzie ślubnej, począwszy od tradycyjnych strojów, a skończywszy na tych najbardziej ekstrawaganckich. Te ostatnie przypadły w udziale Phoebe, która była najmłodsza z modelek, wobec czego takie kreacje najlepiej się na niej prezentowały. W pewnym momencie okazało się, że została jeszcze jedna suknia, przeznaczona dla nieobecnej Stephanie, ale żadna z pozostałych dziewcząt nie mogła jej włożyć, dlatego też, chcąc nie chcąc, Lee oraz Lindsay zdecydowały, że zaprezentuje ją Phoebe. Wprawdzie nie było to zgodne z ich wcześniejszymi planami, ale nie miały innego wyjścia.
Suknia ta, długa do samej ziemi, uszyta była z delikatnego szyfonu. Jej ascetycznych linii nie zdobił nawet najdrobniejszy ornament, co czyniło z niej kreację niesłychanie szykowną i elegancką. Nawet równie długi welon zdobiony był jedynie podtrzymującymi go dwiema dużymi perłami. Lee miała duże wątpliwości, czy Phoebe będzie dobrze wyglądała w tak konserwatywnym stroju, ale kiedy ją ujrzała, z podziwu aż wstrzymała oddech. Prostota sukni doskonale podkreślała olśniewającą urodę dziewczyny, a z bukietem kremowych róż w dłoni Phoebe stanowiła ucieleśnienie kobiecości i wdzięku.
Lee w uniesieniu pstrykała zdjęcie za zdjęciem. Wiedziała już, że będzie to najlepsze ujęcie, jakie wykonała w tej sesji.
Dopiero gdy skończyła, spostrzegła Marka, stojącego w drzwiach studia. Chłopak zdawał się być oszołomiony wyglądem swej ukochanej, jego oczy wyrażały bezbrzeżny podziw i uwielbienie. Gdy Phoebe zauważyła go, na jej twarzy pojawił się uśmiech, w którym Lee dopatrzyła się mieszaniny radości ‘ i triumfu, że jej najdroższy znów znalazł się u jej stóp. Powoli podeszła do Marka i stanąwszy o krok od niego, wdzięcznie dygnęła.
– Podobam ci się? – zapytała, uśmiechając się łobuzersko.
– Ttak… – wydusił z siebie Mark. – Wyglądasz tak… tak…
– Phoebe, zdejmij już tę sukienkę, dobrze? – zawołała Lindsay i dziewczyna pospieszyła do garderoby.
– Mark! – Lee zamachała ręką przed oczyma brata. – Obudź się.
– Nawet nie przypuszczałem… powiedział nabożnym szeptem.
– Jest niezła, prawda?
– Niezła?! Jak tak możesz o niej mówić? To bogini. Wenus wyłaniająca się z morskich fal, Helena trojańska…
– Dobrze, dobrze, pojmuję. – Lee uśmiechnęła się pobłażliwie. – Chodźmy do biura, poczęstuję cię kawą i kanapkami.
– Nie jestem głodny.
– Pewnie wolałbyś nektar i ambrozję?
Mark nie zdążył nic odpowiedzieć na zaczepki siostry, gdyż właśnie w tej chwili wróciła przebrana już Phoebe i wziąwszy się za ręce, młodzi wyszli ze studia. Po powrocie do domu Lee stwierdziła, że między tymi dwojgiem musiała zapanować zgoda, gdyż Mark promieniał szczęściem i był dla wszystkich szalenie miły, co nie zdarzało się tak często.
"Zaślubiny w Gretna Green" отзывы
Отзывы читателей о книге "Zaślubiny w Gretna Green". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Zaślubiny w Gretna Green" друзьям в соцсетях.