– Kiedy wydawca namawiał mnie do podpisania następnej umowy, Phoebe wpadła na pomysł małego szantażu. Powiedziałem im, że albo przygotują nowe zdjęcie, albo nie podpiszę kontraktu. Początkowo się buntowali, ale byłem nieugięty. Wtedy moja córka oznajmiła, że zna odpowiedniego fotografa i dotarło do mnie, że padłem ofiarą manipulacji.

Powiedziawszy to, posłał ciepłe; spojrzenie swej jedynaczce. Lee nie miała wątpliwości, iż ci dwoje są dla siebie wszystkim. Ciekawa była, jak to się stało, że zostali sami, i co działo się z kobietą, która zniknęła z ich życia, ale nie chciała być zbyt wścibska.

– Zrobię teraz parę zdjęć wam obydwojgu, tak dla zabawy – zaproponowała, wkładając nową rolkę filmu.

Uradowana Phoebe nie dała się dwa razy prosić. Gdy Lee spojrzała przez obiektyw aparatu, z wrażenia aż wstrzymała oddech. Ta dziewczyna jest urodzona modelką, pomyślała z podziwem, po czym pstryknęła parę ciekawych ujęć ojca wraz z córką.

– Zostało mi jeszcze parę klatek. Może zrobię resztę zdjęć samej tylko Phoebe?

Uzyskawszy zgodę, włączyła magnetofon. Taneczne rytmy wypełniły studio. Phoebe zaczęła się kołysać z niewymuszonym wdziękiem. Ze swymi miedzianymi włosami i zmysłowymi ruchami przypominała tygrysicę. Oczarowana Lee pstrykała zdjęcie za zdjęciem, a gdy wreszcie skończyła, spostrzegła, iż w drzwiach stoją Mark i Sonya. Phoebe podbiegła do nich, by się podzielić wrażeniami z całego dnia.

– Co do tego ubezpieczenia… – Lee zwróciła się do Daniela.

– Daj spokój – przerwał jej. – To była przede wszystkim moja wina.

– Ale…

– Lee, proszę cię, pozwól mi wziąć na siebie odpowiedzialność. Potraktuj to jako wyraz wdzięczności za to, co zrobiłaś dziś dla mojej córki. Zapewne do końca życia będzie to mile wspominała.

Skoro postawił sprawę w ten sposób nie mogła się nie zgodzić.

– W porządku. Dziękuję ci. – Uśmiechnęła się lekko. Daniel podążył za nią do biura i wchodząc, zamknął za sobą drzwi.

– Ja również zapamiętam dzisiejszy dzień – powiedział ciepło – jako dzień, w którym naprawdę się poznaliśmy. Bardzo chciałbym się znów z tobą spotkać.

Czyli jednak nie porzucił tego tematu, jedynie chwilowo odłożył dyskusję. Jakiś nieposłuszny wewnętrzny głos mówił Lee, iż tak naprawdę jest zadowolona, że tak łatwo nie dał za wygraną, ale starała się go zagłuszyć.

– Dlaczego próbujesz mnie do siebie zniechęcić? – dopytywał się Daniel. – Może jednak jest ktoś w twoim życiu?

– Nie, nikogo nie ma i wolałabym, żeby tak było nadal – odparła.

– Jak długo? Kiedy zdecydujesz, że już nadeszła właściwa pora, – powiedz mi, wrócę wtedy.

Od konieczności odpowiedzi ocaliło ją głośne stukanie do drzwi i wejście rozpromienionej Phoebe.

– Kiedy zdjęcia będą gotowe, pani Meredith? – spytała.

– Pojutrze.

– Masz już moją wizytówkę, prawda? – spytał Daniel ze znaczącym uśmiechem na ustach. – Zadzwoń, a przyjdę po nie.

Ujął jej dłoń na pożegnanie. Ciepło jego ręki sprawiło, że po plecach Lee przebiegł delikatny dreszcz.

– Chodźmy, Phoebe. Czas do domu – oznajmił Daniel i ruszył w kierunku wyjścia…

Gdy już zniknęli w wieczornych ciemnościach, Lee westchnęła z ulgą. Naprawdę nie miała ochoty spotkać się z Danielem ponownie.


Następnego ranka Gillian przywitała ją w melancholijnym nastroju.

– To niesamowite, że właśnie ty miałaś sesję z Danielem Raife’em – westchnęła. – Na żywo prezentuje się o wiele lepiej niż w telewizji, prawda?

– Nie mam pojęcia – odparła Lee. – Bardzo rzadko oglądam telewizję. Masz już może zdjęcia jego córki?

Obie pochyliły się nad fotografiami, które przeszły najśmielsze oczekiwania Lee.

– Musisz koniecznie wysłać je do agencji modelek – zawyrokowała Gillian.

– Nie mogę. Jej ojciec udusiłby mnie gołymi rękoma.

– No dobrze, a czy Phoebe chciałaby zostać modelką?

– Twierdzi, że tak, ale być może to tylko chwilowy kaprys. Przynajmniej tak twierdzi Daniel.

– Chwilowy kaprys, akurat – oburzyła się Gillian. – Na pewno nie w przypadku kogoś o tak nieprzeciętnym talencie.

– Zgoda, ale Phoebe jest też niesłychanie inteligentna i Daniel chciałby, aby zajęła się raczej nauką.

– I co z tego? Przecież ona ma już prawo do podejmowania decyzji o własnym życiu.

– Szczerze mówiąc, nie sądzę, by jej ojciec podzielał twój pogląd. – Lee uśmiechnęła się lekko. – A już na pewno nie w przypadku czegoś, czego on nie pochwala.

Gdy została sama w biurze, przyjrzała się dokładnie fotografiom Daniela i po raz kolejny utwierdziła się w przekonaniu, że postąpiła słusznie, postanawiając, iż więcej się z nim nie zobaczy. Na jego twarzy wypisane było wszystko, co najbardziej fascynowało ją w mężczyznach: powaga i autoironia, pragnienie władzy, a jednocześnie tęsknota za odrobiną anarchii. Jego oczy lśniły niebezpiecznie, zaś zmysłowe usta wprost stworzone były do śmiechu i czegoś jeszcze.

Doskonale wiedziała, że gdyby zgodziła się na tę randkę, zapewne zakończyliby ten wieczór w łóżku i to właśnie był powód, dla którego odmówiła. Lata spędzone z Jimmym nauczyły ją nie ufać instynktom. Nie mogła pozwolić sobie na takie szaleństwo, nie była już przecież taką gąską, jak niegdyś.

Następnego dnia z samego rana zapakowała zdjęcia Daniela do dużej koperty, i napisawszy krótki, oficjalny list, wsunęła go między fotografie. Właśnie adresowała przesyłkę, gdy do biura wkroczył Mark.

– Przypadkiem tędy przechodziłem – oznajmił pozornie obojętnym głosem. – Pomyślałem, że sprawdzę, co u ciebie słychać.

– To miło z twojej strony, braciszku.

Ciekawe, co go tak naprawdę sprowadza, pomyślała.

– Jak wyszły zdjęcia pana pisarza? – zagadnął niby od niechcenia.

– Możesz je obejrzeć, jeśli chcesz. Są w tej kopercie, Podczas gdy Mark przeglądał fotografie, Lee zatelefonowała po posłańca, który miał dostarczyć przesyłkę. Odkładając słuchawkę na widełki, dostrzegła w oczach brata rozczarowanie.

– Myślałem, że sami po nie przyjdą – powiedział z westchnieniem.

W ten sposób zagadka została rozwiązana. Mark nie przybył tu bynajmniej z tęsknoty za siostrą.

– Nie było mowy o tym, że oni tu przyjdą, Mark. Jeśli już, to miał się zjawić sam pan Raife, nie wspominał nic o Phoebe.

– No tak, ale ona… – bąknął, zarumieniony po same uszy.

– Miałeś nadzieję, że ona postawi na swoim i przyjdzie razem z ojcem – podsunęła Lee. – Więc dlatego mnie dziś odwiedziłeś.

– Och, daj mi święty spokój – uciął zirytowany Mark. Lee z trudem opanowała wybuch śmiechu. W końcu to nic dziwnego, że piękna Phoebe wpadła mu w oko. Poza tym, dzięki temu porzucił pozę zblazowanego światowca i jako zawstydzony młodzieniec prezentował się, zdaniem siostry, niesłychanie uroczo.

Chwilę później do biura weszła modelka, więc Lee musiała zająć się pracą. Na moment zapomniała o Marku, a gdy sobie przypomniała, brata już nie było.

Wieczorem, kiedy leżała wygodnie na sofie, czytając książkę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Nikogo prócz niej nie było w domu, więc, chcąc nie chcąc, poszła otworzyć. Na progu stał posłaniec z listem dla niej. Koperta zaadresowana była stanowczym męskim charakterem pisma.


„Postąpiłaś wyjątkowo sprytnie, choć niezbyt odważnie, przysyłając swego brata ze zdjęciami. Zrozumiałem jednak aluzję i na razie nie będę ci się narzucał. Nie myśl tylko, że dałem za wygraną.

Zdjęcia są świetne. Phoebe szaleje z radości. Obydwoje z Markiem bardzo się polubili. Właśnie są razem w kinie.

Do zobaczenia wkrótce (ani przez chwilę w to nie wątpię).

Daniel.


– Co się stało, mamo? – zainteresowała się Sonya, która właśnie weszła do domu.

– Zdaje mi się, że zbyt nisko oceniłam możliwości Marka – westchnęła i opowiedziała córce, co się zdarzyło, przedstawiając jej mocno okrojoną wersję listu.

– Kto by pomyślał… – Sonya z niedowierzaniem pokręciła głową. – A co z posłańcem, którego zamówiłaś?

– Przypuszczam, że Mark wszystko odwołał, kiedy byłam zajęta rozmową z modelką. Zauważyłam, że koperta zniknęła, ale sądziłam, że Gillian dała ją posłańcowi. Jak Mark w ogóle wpadł na taki pomysł?

– Och, zakochanym różne rzeczy przychodzą do głowy – powiedziała Sonya ze znawstwem.

– Nie wydaje mi się, żeby on był tak naprawdę zakochany w Phoebe.

– Co, ty, mamo, przecież, miał to wręcz wypisane na, twarzy, kiedy wracaliśmy do domu po tamtej sesji. Był taki milczący i zamyślony, – Tak? – zdziwiła się Lee. – Nic nie zauważyłam.

– Nic dziwnego, sama byłaś milcząca i zamyślona. .

– Powiedziawszy to, Sonya posłała matce pytające spojrzenie, ta jednak była tak pogrążona w rozmyślaniach, iż nawet tego nie dostrzegła. Przyszło jej bowiem właśnie do głowy, iż w obecnej sytuacji ciężko jej będzie unikać kontaktu z Danielem Raife’em.

Jak się po pewnym czasie okazało, uczucia, które zawładnęły Markiem, były dużo trwalsze, niż można się było spodziewać. Najchętniej spotykałby się z Phoebe codziennie, gdyby nie wyraźne zalecenie jej ojca, że randki mogą się odbywać jedynie w soboty i niedziele. Informacje te docierały do Lee za pośrednictwem Sonyi, która ostatnimi czasy stała się powiernicą Phoebe.

– Nie zapomniałeś chyba, że Phoebe jeszcze nie skończyła szesnastu lat – Lee zagadnęła któregoś dnia Marka.

– Siostrzyczko, jeśli sugerujesz mi coś, to wybij to sobie z głowy. Nie chcemy się z niczym spieszyć. Poza tym, stary Raife chybaby mnie oskalpował, gdyby do czegoś doszło.

Lee już otwierała usta, by zaprotestować przeciw nazywaniu Daniela starym, jednak w porę ugryzła się w język.


Nadszedł wreszcie dzień odbioru samochodu z warsztatu. Radość jednak trwała krótko, gdyż szybko okazało się, iż coś jest nie w porządku ze skrzynią biegów i auto znów wymaga naprawy. Mark był niepocieszony.

– Będziesz musiał wozić boską Phoebe taksówką – zakpiła Sonya, widząc jego ponurą minę.

Chłopak burknął tylko pod nosem i wybiegł z domu.

– Chyba od dziś będę musiała sprawdzać dokładnie to, co jem – mruknęła, starannie unikając spojrzenia matki.

– Jeśli on cię nie otruje, na pewno zrobię to ja – oznajmiła Lee zirytowanym głosem. – Dzięki tobie znów zacznie się dyskusja na temat samochodu. Obawiam się, że będę musiała ustąpić. Nie dam mu wprawdzie tych siedmiu tysięcy, ale pewnie na trzy się w końcu zgodzę.

Kiedy następnego dnia wróciła z pracy, zaaferowana Sonya wybiegła jej na spotkanie.

– Spójrz tam. – Dramatycznym gestem wskazała chodnik kilkanaście metrów od ich domu.

Stał tam duży, brzydki, mniej więcej dziesięcioletni samochód jaskraworóżowego koloru.

– Ojej, cóż to za kupa złomu? – zdumiała się Lee. – Och, Sonya, nie… – Powoli docierało do niej znaczenie gestu córki. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że Mark.?

– Owszem, przyjechał tym czymś pół godziny temu.

– Ale skąd wziął pieniądze?

– Jakie pieniądze? Przecież ten gruchot nie mógł kosztować więcej niż dwa funty.

– Wypędzą nas z czymś takim z ulicy – jęknęła Lee.

Mark, który właśnie nadszedł, wyjaśnił, iż kupił swoje auto w warsztacie, gdzie naprawiano samochód siostry, i kosztowało go osiemset funtów. Aby stać się jego posiadaczem, zaciągnął kredyt studencki, który będzie spłacał ze swego stypendium.

– Nie mogłeś jeszcze trochę poczekać? Miałam zamiar dać ci te trzy tysiące – powiedziała Lee.

– Nie rozumiesz mnie, siostrzyczko. Nie chcę auta za trzy tysiące, skoro podoba mi się to za siedem, a ponieważ nie mogę kupić tego, które mi się podoba, wolę’ takie, bo przynajmniej zapłacę za nie ze swoich oszczędności – wyjaśnił.

Lee rozumiała, że w grę wchodziła tu męska duma, więc nie przedłużała dyskusji, zadzwoniła tylko do warsztatu, gdzie poinformowano ją, iż samochód jej brata jest całkiem bezpieczny.

Jako że była to właśnie sobota, Mark pojechał nowym nabytkiem do Phoebe, wieczorem zaś posłaniec przyniósł Lee ogromny bukiet herbacianych róż wraz z następującym liścikiem:


„Chciałem kupić czerwone, ale obawiałem się, że je odeślesz. Czy ta jeżdżąca góra złomu jest aby bezpieczna? Kiedy mogę wkroczyć w Twoje życie?

Daniel


Lee niezwłocznie odpisała:

„Dziękuję Ci za wspaniałe róże, a jeszcze bardziej za to, że nie są czerwone. Mechanik zapewnia mnie, że tak. Nigdy.

Nie było odpowiedzi na ten list, co Lee uznała za dobry znak.


Nadszedł czas egzaminów, w związku z czym nastrój Sonyi uległ znacznemu pogorszeniu. Oczywiście stale powtarzała, że to nie ona, lecz jej matka ciągle chodzi zła, jakby ją coś ugryzło. Uzbrojona w anielską cierpliwość Lee bez słowa znosiła te bezpodstawne oskarżenia.

– Phoebe ma jeszcze gorzej niż ja – oznajmiła któregoś ranka Sonya. – Jako jedna z najmłodszych zdaje egzaminy wstępne na uniwersytet w Oksfordzie i jest przerażona, że się dostanie.