– Od dziś nie będziesz już musiała mieszkać z nim dłużej pod jednym dachem – powiedziała matka z uśmiechem.

Wczoraj odbyły ze sobą długą rozmowę, spacerując za stajnią, i matka wyjaśniła jej, czego Tom będzie od niej oczekiwał w noc poślubną, którą mieli spędzić w Mendocino. Becky słyszała już o tym od swych przyjaciółek. Niektóre wyszły za mąż, jak tylko ich ukochani wrócili z wojny do domów. Ale Tom chciał najpierw znaleźć pracę, a ojciec Becky nalegał, by córka nie porzucała szkoły średniej. Pięć tygodni temu Becky zakończyła naukę i dziś, w jasny, słoneczny dzień u schyłku lipca, miały się spełnić jej marzenia. Zostanie panią Parker. Brzmiało to niezwykle poważnie i napawało ją lękiem. W głębi duszy Crystal dziwiła się, czemu jej siostra chce poślubić Thomasa Parkera. Nigdy nie wyjadą dalej niż do Booneville. Jej życie upłynie tu, gdzie się urodziła i wychowała, na ranczo ojca. Crystal też kochała to miejsce, o wiele bardziej niż inni. Chciała tu wrócić, ale dopiero wówczas, gdy pozna inny świat. Najpierw musi obejrzeć inne miejsca, inne rzeczy, spotkać innych ludzi niż ci, z którymi dotychczas żyła. Pragnęła zobaczyć coś więcej niż kawałek ziemi, otoczony Górami Mayacama. Ściany jej pokoju wylepione były fotosami gwiazd filmowych – Grety Garbo, Betty Grable, Vivien Leigh i Clarka Gable. Powiesiła sobie też zdjęcia Hollywood, San Francisco i Nowego Jorku, a pewnego razu ojciec pokazał jej widokówkę z Paryża. Czasami marzyła, że wyjedzie do Hollywood i zostanie gwiazdą filmową. Myślała o podróżach do niezwykłych miejsc, o których szeptała z ojcem. Wiedziała, że to tylko marzenia, ale lubiła je snuć. Przede wszystkim wiedziała, że nie chce spędzić życia u boku takiego mężczyzny, jakim był Tom Parker. Ojciec zaproponował mu pracę na ranczo, bo Tomowi nie udało się zdobyć innego zajęcia. Po ataku na Pearl Harbour rzucił szkołę i zaciągnął się do wojska. A Becky czekała cierpliwie, pisząc do niego co tydzień i nieraz całymi miesiącami czekając na jego listy. Kiedy wrócił, wydawał się taki dojrzały, znał tyle wojennych opowieści. W wieku dwudziestu jeden lat był mężczyzną, przynajmniej w oczach Becky. A dziś, rok po powrocie do kraju, miał zostać jej mężem.

– Czemu nie jesteś jeszcze gotowa? – zwróciła się niespodziewanie Becky do swej siostry, stojącej boso, w niebieskiej sukience, którą kazała jej włożyć matka. – Powinnaś już być ubrana! – Była siódma rano, a do kościoła mieli jechać o wpół do jedenastej.

– Mama prosiła, żebym pomogła babci w kuchni – powiedziała spokojnie Crystal; zupełnie innym tonem niż ton Olivii i Becky. Miała melodyjny, lekko ochrypły głos. Niewinne piosenki, które śpiewała, wykonywała z jakąś wewnętrzną pasją. Becky rzuciła wilgotny ręcznik na łóżko, na którym razem spały. Było wciąż nie zasłane, bo Crystal skoro świt pobiegła na łąkę, by obserwować wschód słońca.

– Jak mam się szykować w takim bałaganie? – rzuciła z pretensją Becky.

– Crystal, pościel łóżko – poleciła Olivia ostrym tonem i podeszła do Becky, by pomóc jej rozczesać włosy. Własnoręcznie uszyła dla niej welon – do stroika z białego atłasu, ozdobionego drobnymi perełkami, doczepiła metry sztywnego, białego tiulu, kupionego w Santa Rosa.

Crystal wygładziła prześcieradło i wyrównała ciężką kołdrę, którą babka zrobiła dla nich ładnych kilka lat temu. Olivia uszyła dla Becky w prezencie ślubnym nową kołdrę. Została już zaniesiona do małego domku na ranczo, który miał służyć nowożeńcom za tymczasowe lokum. Ojciec pozwolił Becky i Tomowi mieszkać tam, póki nie zbudują własnego domu. Olivii podobało się to, że będzie miała Becky tak blisko, a Tom odetchnął z ulgą, że nie musi wynajmować domu, na co w obecnej sytuacji nie bardzo mogli sobie pozwolić. Crystal wcale nie odczuwała, że Becky się od nich wyprowadza. Zamieszka niespełna kilometr dalej, w domku obok polnej drogi, którą Crystal często jeździła z ojcem traktorem.

Olivia dokładnie szczotkowała włosy Becky, rozmawiając z córką o Cliffie Johnsonie i jego żonie Francuzce, którą przywiózł do domu po wojnie. Becky długo zastanawiała się, czy zaprosić ich na swój ślub.

– Właściwie nie jest taka zła – przyznała Olivia po raz pierwszy odkąd ją poznała. Crystal obserwowała siostrę i matkę bez słowa. Zawsze czuła się przy nich jak intruz. Nigdy nie wciągały jej w swoje dyskusje. Ciekawa była, czy po wyprowadzeniu się Becky matka poświęci jej więcej uwagi, czy kiedyś posłucha tego, co Crystal ma do powiedzenia, czy też Olivia każdą wolną chwilkę postara się spędzać u Becky.

– Podarowała ci kupon prześlicznej koronki, mówiła, że dostała ją od swojej babki. Można z niej uszyć coś ładnego.

Były to pierwsze miłe słowa o Mireille, wypowiedziane w tych stronach. Mireille nie grzeszyła urodą, ale wydawała się bardzo sympatyczna. Mimo niechęci, jaką okazywali jej wszyscy przyjaciele i sąsiedzi Cliffa od roku nie ustawała w wysiłkach, by zaakceptowano ją w nowej ojczyźnie. W kraju czekało mnóstwo panien na wydaniu i mężczyźni nie musieli sprowadzać do domu obcych dziewcząt. Ale ona przynajmniej była biała w przeciwieństwie do żony, którą przywiózł sobie z Japonii Boyd Webster. Takiej hańby rodzina nigdy mu nie wybaczy. Nigdy. Becky stoczyła prawdziwą walkę z Tomem, by nie zapraszał Boyda z żoną na ich ślub. Płakała, dąsała się, złościła, a nawet go błagała. Ale Tom twardo utrzymywał, że Boyd jest jego najlepszym przyjacielem, że wspólnie przeżyli cztery lata wojny i nawet jeśli Boyd popełnił cholerne głupstwo poślubiając tę dziewczynę, Tom jest zdecydowany zaprosić go na swój ślub. Co więcej, poprosił Boyda, by został jego drużbą, co doprowadziło Becky do ostatecznej furii. Ale w końcu musiała ustąpić. Tom Parker był jeszcze bardziej uparty niż ona. Obecność Hiroko postawi ich w niezręcznej sytuacji tym bardziej że jej skośne oczy i lśniące, czarne włosy nie dają zapomnieć skąd jest, toteż myśli wszystkich skierują się ku tym, którzy polegli na Pacyfiku. Po prostu wstyd ją zapraszać. Tornowi też się to niezbyt podobało, ale Boyd był jego kumplem, przyjacielem i chciał pozostać wobec niego lojalny. Boyd już i tak odcierpiał za to, że poślubił Hiroko. Kiedy ją przywiózł ze sobą do kraju, nie mógł znaleźć pracy i wszystkie drzwi w mieście zatrzaskiwały się przed nim. W końcu staremu panu Petersenowi zrobiło się żal Boyda i zatrudnił go na stacji benzynowej. To niezbyt odpowiednie zajęcie dla takiego zdolnego chłopaka jak Boyd – przed wojną planował nawet, że pójdzie na studia, ale teraz nie było o tym nawet mowy. Musiał pracować na utrzymanie swoje i Hiroko. Wszyscy liczyli na to, że w końcu poddadzą się i wyjadą stąd. Przynajmniej mieli taką nadzieję. Boyd jednak na swój sposób kochał tę dolinę, podobnie jak Tad Wyatt i Crystal.

Crystal była oczarowana śliczną japońską żoną Boyda. Łagodność i subtelność Hiroko, jej niezdecydowany sposób mówienia, jej nadzwyczajna uprzejmość i ostrożne dobieranie angielskich słów przyciągały Crystal jak magnes. Ale Olivia nie pozwalała córce rozmawiać z Hiroko, nawet ojciec uważał, że najlepiej, jeśli będzie się od nich trzymała z daleka. Czasami lepiej niektórych osób nie zauważać i Websterów należało tak właśnie traktować.

– A co ty tak sterczysz i się gapisz na swoją siostrę? – Olivia spostrzegła, że Crystal przygląda im się, i nagle przypomniała sobie o jej obecności. – Już pół godziny temu powiedziałam ci, żebyś poszła pomóc babci w kuchni.

Crystal bez słowa opuściła pokój, zostawiając Becky, rozprawiającą podnieconym głosem o ślubie. Kiedy weszła do kuchni, zastała tam już trzy kobiety z sąsiednich farm, które przyszły, by pomóc w ostatnich przygotowaniach. Ślub Becky zapowiadał się na wydarzenie roku. Była to pierwsza taka uroczystość tego lata. Zjadą się znajomi i sąsiedzi z bliższej i dalszej okolicy. Spodziewano się dwustu gości, którym po ceremonii planowano podać lunch, i kobiety krzątały się gorączkowo, by dopiąć wszystko na ostatni guzik.

– Gdzieżeś ty się podziewała? – warknęła na nią babka i wskazała olbrzymią szynkę. Mięso pochodziło z własnego uboju, sami je też uwędzili. Wszystko co podadzą, było własnej roboty lub hodowli, nawet wino.

Crystal bez słowa przystąpiła do pracy. W pewnej chwili poczuła, że ktoś klepnął ją mocno w pośladek.

– Ładna sukienka, siostrzyczko. Czy tatuś przywiózł ci ją z San Francisco? – Oczywiście był to Jared. Spoglądał na nią z wysoka. Miał szesnaście lat i bardzo lubił drażnić się z dziewczętami i dokuczać im. Włożył nowe spodnie, od razu przykrótkie, i białą koszulę, wykrochmaloną i wyprasowaną przez babkę. Była tak sztywna, że można ją było postawić. Stał na bosaka, trzymając buty w ręku, marynarkę i krawat przerzucił niedbale przez ramię. Przez całe lata żył z Becky jak pies z kotem, ale od roku głównym obiektem jego żartów stała się Crystal. Złapał plasterek soczystej szynki, za co oberwał od Crystal po łapach.

– Utnę ci je, jeśli zrobisz to jeszcze raz. – Pogroziła mu nożem, wcale nie żartobliwie. Bez przerwy się z nią drażnił. Lubił siostrze dokuczać, przekomarzać się z nią i grać na nerwach. Czasem tak długo prowokował Crystal, aż wyprowadzona z równowagi zamierzała się na niego. Z łatwością unikał ciosu, a potem tarmosił ją za uszy za to, że próbowała go uderzyć. – Zostaw mnie… idź przeszkadzaj komu innemu, Jar. – Często go przezywała. – A może byś nam pomógł?

– Mam co innego do roboty. Muszę pomóc ojcu utoczyć wina.

– No pewnie… – mruknęła. Widziała go kilka razy pijanego, ale prędzej by umarła, niż doniosła o tym ojcu. Nawet kiedy się kłócili, istniała między nimi jakaś nić tajemnego porozumienia. – Uważaj, żeby zostało coś dla gości.

– A ty nie zapomnij włożyć butów. – Znów klepnął ją w pośladek. Upuściła nóż i chwyciła go za ramię, ale wyrwał się jej i pogwizdując pobiegł do swojego pokoju. Na chwilę zatrzymał się przed drzwiami do sypialni dziewcząt i zajrzał do środka, akurat kiedy Becky stała w samym staniku i majtkach, poprawiając pas do podwiązek. – Cześć, mała… O, rany! – Gwizdnął przeciągle, a Becky wydarła się na cały głos.

– Zabierzcie go stąd! – Rzuciła w niego szczotką do włosów, ale zdążył zatrzasnąć drzwi, zanim nią oberwał. Sceny takie często powtarzały się w starym, wygodnym domu i nikt nie zwracał na nie uwagi.

Tad Wyatt wszedł do kuchni ubrany już w ciemnoniebieski garnitur. W jego postawie wyczuwało się solidność, serdeczność i nietuzinkowość. Rodzina Tada miała kiedyś sporo pieniędzy, ale większość stracili dawno temu, jeszcze przed kryzysem. Musieli sprzedać setki hektarów ziemi, ale on przeorganizował gospodarstwo tak, że znów stało się dochodowe. Od lat pracował w pocie czoła, a Olivia mu pomagała. Zanim się jednak ożenił, zwiedził kawałek świata. Teraz niekiedy podczas długich, wspólnych spacerów z Crystal albo ulewnych deszczów, albo gdy czekali na ocielenie się krowy, opowiadał córce o swych podróżach. Dzielił się z nią wspomnieniami na poły zatartymi i bardzo odległymi.

– Świat jest ogromny, moja mała… istnieje mnóstwo pięknych zakątków… może nie są ładniejsze od tego, w którym mieszkamy… ale godne poznania… – Opowiadał o Nowym Orleanie i o Nowym Jorku, nawet o Anglii. Zawsze, kiedy Olivia słyszała te opowieści, karciła go za nabijanie głowy Crystal takimi głupstwami. Olivia nigdy nie wyjeżdżała dalej niż do stanów południowo-zachodnich, a nawet tamte tereny wydawały jej się obce. Dwójka starszych dzieci podzielała ten pogląd na życie. Wystarczała im dolina i jej mieszkańcy. Tylko Crystal marzyła o czymś więcej i była ciekawa, czy kiedyś zobaczy nieco świata. Kochała dolinę równie gorąco jak ojciec, ale w jej sercu było miejsce na nowe doznania i marzenia o dalekich krainach.

– Jak się czuje moja dziewczynka? – Tad Wyatt z dumą spojrzał na swoją młodszą córkę. Nawet w starej niebieskiej sukience Crystal była tak piękna, że na jej widok wstrzymał oddech. Nie potrafił ukryć tego, co czuje. Cieszył się, że to nie dzień ślubu Crystal. Wiedział, że by tego nie przeżył. I na pewno nie pozwoliłby jej poślubić kogoś takiego jak Tom Parker. Dla Becky Tom wydawał się odpowiednim mężem. Becky nie potrafiła marzyć… obce jej były gwałtowne porywy serca… nie odczuwała skrytych pragnień. Chciała mieć męża i dzieci, mieszkać w domku na wsi, żyć z człowiekiem przeciętnym, bez wygórowanych ambicji i trzeźwo patrzącym na świat. I będzie miała to, czego chciała.

– Cześć, tato. – Crystal spojrzała mu prosto w oczy i uśmiechnęła się lekko. Choć nie powiedziała nic więcej, ten uśmiech i spojrzenie były wymownym świadectwem jej miłości do ojca.

– Czy mama uszyła ci na dzisiejszą uroczystość ładną sukienkę? – Chciał, by się ładnie ubierała, aby zawsze miała coś gustownego. Uśmiechnął się, bo przypomniał sobie pończochy, które dał Crystal, choć Olivia uważała, że są nieodpowiednie dla ich młodszej córki.

Crystal skinęła głową. Sukienka wydawała się jej całkiem ładna. Wprawdzie nie z rodzaju tych, jakie się widzi na filmach. Najefektowniejszym szczegółem jej stroju będą nylonowe pończochy jedwabiste, przejrzyste, cieniutkie jak mgiełka. Tad wiedział, że mogłaby włożyć cokolwiek, a i tak wyglądałaby prześlicznie.