Boyd i Hiroko cieszyli się razem z nią. Sześć tygodni później znów pojechała na południe. Dostała niewielką rolę, ale Ford zadbał o to, by była dobra. Chciał, by Crystal wypadła jak najlepiej. Uważał, że jest utalentowana i bardzo ją polubił.

Podziwiał jej szczerość, otwartość, serdeczność i spokojną odwagę, zrodzoną pod wpływem ciężkich przeżyć. Wywierało to dodatni wpływ na sposób jej gry. Kiedy pod koniec dnia przejrzał materiał, nakręcony wcześniej, przekonał się, że miał rację. Była dobrą aktorką. Nawet bardzo dobrą. Zaproponował jej rolę w kolejnym filmie. Gdy na Boże Narodzenie przyjechała do domu, miała dość pieniędzy, by dla każdego kupić skromny upominek. Zaraz po świętach musiała wracać na plan. Pracowała ciężko do marca. Drugi film też okazał się dobry, a kiedy wszedł na ekrany, krytycy wprost nie mogli się nachwalić Crystal. W jednej chwili zapomnieli o jej przeszłości. Znów stała się ich ulubienicą, ale tym razem mieli podstawy do zachwytów. Była świetną aktorką, występującą w świetnych filmach, kręconych przez jednego z najbardziej prestiżowych producentów Hollywood. Żadnej chałtury, nacisków, nieczystych interesów, podziemnego świata. Pozwolono w spokoju spoczywać duszy Erniego Salvatore, a Crystal Wyatt nie tylko wyszła z całej tej afery obronną ręką, ale nawet triumfowała.

Pewnego razu Spencer wybrał się sam do kina na drugi z nakręconych przez Crystal filmów i był zdumiony, że dziewczyna znów gra. Od kilku miesięcy nie dzwonił do niej i nie wiedział, że postanowiła znów zająć się aktorstwem. Siedział wpatrując się w ekran i czując tępe ukłucia w sercu. Nazajutrz próbował do niej zadzwonić. Ale telefon na ranczo nie odpowiadał, a nie miał pojęcia, jak ją odszukać w Hollywood. Zresztą i tak nie miałoby to sensu. Kiedy ostatni raz rozmawiał z Crystal, zupełnie jasno dała mu do zrozumienia, by więcej do niej nie telefonował. Życie wypełniała mu praca. Został głównym doradcą senatora i postanowił nie ubiegać się o fotel w Kongresie.

Na początku 1959 roku Crystal przystąpiła do pracy w nowym filmie. Miała własny apartament i po raz pierwszy czuła się bezpieczna, jeśli chodzi o pracę. Wszystkie wytwórnie ubiegały się o kontrakt z nią, ale wolała pracować dla Briana Forda. Wiązało się to z pewnymi ograniczeniami, ale lubiła filmy, które kręcił. Ford wiele ją nauczył. I zarabiała masę pieniędzy. Od czasu do czasu zabierał ją na kolację. Byli dobrymi przyjaciółmi, ale nigdy nie żądał od niej więcej, niż chciała mu dać. Żyła tylko dla swego syna. Co wieczór rozmawiała z nim przez telefon i czekała tylko na przerwy w zdjęciach, by jechać na ranczo i zobaczyć się z nim.

Pewnego razu, kiedy jadła z Brianem kolację u "Chasena", Ford zapytał ją z uśmiechem:

– Gdzie właściwie znikasz, kiedy tylko masz wolną chwilkę? – Przypuszczał, że ma kogoś, bo nigdy nie widział jej z żadnym mężczyzną.

Zawahała się, nim odpowiedziała. Wiedziała, że może mu zaufać i w przypływie szczerości wyznała prawdę.

– Jeżdżę na ranczo, do swojego syna. Kiedy jestem zajęta pracą w filmie, opiekują się nim moi przyjaciele.

Brian Ford zmarszczył brwi i spytał przyciszonym głosem:

– Crystal, czy byłaś kiedyś zamężna? – Potrząsnęła głową. Ford domyślał się, że Crystal jest panną. – Nigdy nie wspominaj nikomu o synu. Pamiętaj, co zrobili Ingrid Bergman. Wyrzuciliby cię stąd w takim tempie, że nawet byś się nie zorientowała, kiedy to nastąpiło.

– Wiem. – Westchnęła. – Właśnie dlatego zostawiam dziecko na ranczo. – Widocznie byli w stanie tolerować zabójstwo, ale nieślubne dziecko – nigdy. – Ile ma lat? – Ciekawiło go, kto jest ojcem. Może właśnie dlatego zamordowała Erniego, może miało to jakiś związek z dzieckiem. Nigdy wcześniej nie dopytywał się o jej sprawy osobiste, ale teraz nie mógł poskromić swej ciekawości.

– Dwa i pół roku. – Ernie nie żył od trzech i pół roku. Dowiedział się więc tego, co go interesowało.

– Czyli to nie syn Erniego.

– Skądże znowu! – Roześmiała się. – Prędzej bym popełniła samobójstwo, niż urodziła jego dziecko.

– Chyba cię rozumiem. Zawsze ubolewałem, że się z nim związałaś. Ktoś powinien był go zabić na długo przedtem, zanim ty to zrobiłaś.

– Nie zabiłam go – powiedziała cicho Crystal, patrząc mu prosto w oczy. – Nie było po prostu innego wyjścia, jak tylko utrzymywać, że zrobiłam to w obronie własnej. Nikt nie widział, jak opuszczałam dom w Malibu. A policja doszła do wniosku, że miałam zarówno motyw, jak i warunki. Więc skorzystaliśmy z jedynej możliwej linii obrony. I wygraliśmy. Wydaje mi się, że to najważniejsze. – Jeśli pominąć fakt, że ludzie nadal uważali, iż zabiła człowieka, co wciąż ją bolało. W ich oczach pozostała morderczynią Kiedy o tym pomyślała, uświadomiła sobie, że to cud, iż w ogóle pracuje. Spojrzała na Briana, uśmiechając się lekko. – Dziękuję za to, że we mnie uwierzyłeś. I za to, czego mnie nauczyłeś.

– Sądzę, że korzyść jest obopólna. – Wciąż intrygowało go, czyje dziecko urodziła Crystal. – Czy razem z wami mieszka na ranczo ojciec dziecka? – Przypuszczał, że właśnie dlatego bezpośrednio po ukończeniu prac nad filmem wracała na ranczo. Nie tylko do syna, ale również do jego ojca.

Potrząsnęła głową. Już się pogodziła ze swym losem. Uważała, że postąpiła słusznie, pozwalając Spencerowi odejść. Zawsze sprawiało jej przyjemność, gdy czytała w gazetach o jego sukcesach. Odszedł z jej życia, ale miała Zeba. Był to prawdziwy dar… dar od Boga.

– Nie, wyjechał, zanim Zeb przyszedł na świat. Nawet nie wie o tym, że został ojcem.

– Musiało ci być bardzo ciężko. – Brian spojrzał na nią pełen podziwu.

Uśmiechnęła się. Były w jej życiu rzeczy, których żałowała, ale nigdy nie wyrzucała sobie, że zdecydowała się na urodzenie dziecka. Zaczęli rozmawiać o następnym filmie, Brian miał już gotowy plan kolejnego obrazu. Kiedy płacił rachunek, rzucił z uśmiechem:

– Zobaczysz, jeszcze trochę, a dostaniesz Oscara.

Niespecjalnie jej zależało na tym wyróżnieniu. Znów była gwiazdą, i to wielką. Wszędzie ją poznawano, często proszono o autografy. Kiedy udawała się na ranczo, starała się jak najmniej rzucać w oczy. Nie chciała, by ktokolwiek dowiedział się o Zebie i żeby informacja o tym przedostała się do prasy.

Po tej rozmowie Brian jeszcze kilka razy zaprosił ją na kolację, a po ukończeniu prac nad filmem wydał wielkie przyjęcie. Poprosił kilku przyjaciół, by zostali dłużej, i Crystal znalazła się wśród nich. O świcie obserwowali wschód słońca, potem podano im na tarasie śniadanie. Brian opowiedział Crystal o swych synach. Obaj zginęli na wojnie, jego małżeństwo nie wytrzymało tej próby. W końcu rozwiódł się, a żona wróciła do Nowego Jorku. Wyznał Crystal, że wywołało to radykalne zmiany w jego życiu. Nie miał ochoty na ponowny ożenek. Zrozumiała teraz, czemu odmówił, gdy zaprosiła go kiedyś na ranczo. Wiedział o Zebie, niczego przed nim nie ukrywała, nic ich nie łączyło poza pracą. Zapraszając go chciała mu okazać sympatię, jaką do niego czuła. Ale widok Zeba byłby dla Briana zbyt bolesny. Wyjaśnił Crystal, że nie lubi teraz przebywać w pobliżu dzieci, bo wtedy zaraz przypominają mu się jego synowie. Oboje ciężko doświadczeni przez życie, dojrzalej spoglądali na świat. Było to widoczne w filmach, które kręcił Brian, oraz w sposobie gry Crystal.

Rozmawiali przez cztery godziny i kiedy już wszyscy goście wyszli, odwiózł ją do domu. Za kilka dni znów wybierała się na ranczo. Zamierzała tam zostać przez letnie miesiące, a na planie filmowym pojawić się jesienią. Po raz pierwszy miała współpracować z innym reżyserem. Brian twierdził, że taka zmiana dobrze jej zrobi. Po tym filmie miał już dla niej następną propozycję. Wyglądało na to, że będzie miała pracę przez kilka najbliższych lat. Kiedy znaleźli się na miejscu, zaprosiła go na górę, ale oświadczył, że jest zbyt zmęczony całonocnym przyjęciem. Po południu zadzwonił jednak, pytając, czy nie miałaby ochoty przed wyjazdem zjeść z nim kolacji. Była wzruszona, że zatelefonował.

Poszli do restauracji w Glendale. Usiedli przy stoliku w głębi sali. Crystal odniosła wrażenie, że Brian jest dziwnie smutny. Ciekawa była, co jest tego przyczyną i zdumiała się, gdy ujął jej rękę w swoje potężne dłonie.

– Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Długo nad tym myślałem, ale teraz wydaje mi się, że to strasznie głupi pomysł. – Zastanawiała się, co go trapi. Uśmiechnęła się do niego serdecznie. Darzyła Briana ogromną sympatią. Była wzruszona, że Ford tak bardzo ceni sobie jej przyjaźń. – Kiedy wrócisz, chciałbym spędzić z tobą kilka dni. Będzie mi ciebie brakowało, kiedy zaczniesz pracować z kimś innym.

– Z największą chęcią spędzę z tobą kilka dni. – Roześmiała się cicho. – A praca przy nowym filmie nie potrwa długo. Poza tym w styczniu zaczniemy kręcić nasz kolejny obraz. – Zorientował się, że go nie zrozumiała.

– Crystal, chciałbym gdzieś z tobą wyjechać na kilka dni. – Spojrzała spłoszona. Pierwszy raz zaproponował jej coś takiego. – Już dawno z nikim nie czułem się tak dobrze, jak z tobą. – Dziwił się sobie, że powiedział Crystal o swych synach. Od lat z nikim o nich nie rozmawiał. Większość czasu wolnego spędzał samotnie. Zajmował się ogrodem, czytał, chodził na długie spacery, pracował nad nowymi pomysłami i zapoznawał się ze scenariuszami kolejnych filmów. Był chyba jedynym takim statecznym, spokojnym, mądrym, dystyngowanym i szacownym mieszkańcem w całym zwariowanym Hollywood.

– Czy chciałbyś przyjechać na ranczo? – Ponowiła swoje zaproszenie, ciekawa, jak tym razem Brian je przyjmie. Uśmiechnął się i potrząsnął głową.

– Nie chcę zabierać ci twego prywatnego czasu. Moglibyśmy pojechać gdzieś, kiedy stamtąd wrócisz. – A co potem? Czy nadal będą przyjaciółmi?

Trochę ją to niepokoiło, ale w drodze do domu Brian rozwiał wszystkie obawy Crystal. – Nie myśl, że się w tobie zakochałem. Wydaje mi się, że już nikogo nie potrafię pokochać. Mam to za sobą. Prowadzę teraz spokojne życie. – Uśmiechnął się. – Nie chcę dzieci, małżeństwa, obowiązków, kłamstw. Chcę mieć przyjaciela, z którym dobrze mi się rozmawia, kogoś, kto byłby ze mną od czasu do czasu, wcale nie zawsze. Naprawdę nie pragnę niczego więcej i wydaje mi się, że choć jesteś jeszcze taka młoda, tęsknisz za tym samym co ja. Lubisz ciężko pracować, osiągać sukcesy, a potem wracać na swoje ranczo. Mam rację? – Skinęła głową. Dobrze ją znał.

– Tak. Miałam już w życiu wszystko, czego pragnęłam. Mężczyznę, którego kochałam całą duszą i sercem, sukces… a teraz Zeba. Chyba wystarczy.

– Nie, nie wystarczy. Pewnego dnia chciałbym cię zobaczyć z kimś, na kim ci będzie zależało. Ale teraz zachowam się jak egoista – uśmiechnął się – i będzie mi miło usłyszeć, że zgadzasz się poświęcić nieco swego czasu takiemu starcowi jak ja.

Słysząc to wybuchnęła śmiechem. Wyglądał na dwadzieścia lat młodszego, niż był w rzeczywistości, a już przynajmniej na dziesięć. Dbał o siebie. Grał w tenisa, dużo pływał, rzadko zarywał noce i nigdy nie hulał. Nie słyszała, by kiedykolwiek związał się z jakąś gwiazdką, a nawet z uznaną sławą kina. Był taki, na jakiego wyglądał – pracowity i cholernie sympatyczny.

– Kiedy wracasz?

– Zaraz po Święcie Pracy. – Wkrótce potem przystępowała do kręcenia nowego filmu. Sprawiał wrażenie całkowicie zadowolonego. Mógł czekać nawet tak długo i nie zamierzał odwiedzać jej na ranczo w dolinie.

W ciągu lata dzwonił do Crystal kilka razy, wysłał parę książek, które sądził, że powinny się jej spodobać, a na urodziny – wspaniały kapelusz kowbojski. W tym roku skończyła dwadzieścia osiem lat. Czasami myślała o Brianie. Wydawał się inny niż mężczyźni, których poznała wcześniej. Kiedy wróciła do Los Angeles, Brian czekał na nią, tak jak obiecał. Wyjechali na kilka dni do Puerto Vallarta. Brian nie znikał tak jak Ernie, nie prowadził żadnych tajemniczych interesów ze swymi "przyjaciółmi", którzy prawdopodobnie później go zamordowali i pozwolili, by winą za jego śmierć obarczono Crystal.

Nowy film okazał się dobry. Wyglądało na to, że nikt nie zauważył zmiany, jaka zaszła w życiu prywatnym Crystal. Jej związek z Brianem Fordem cechowała dyskrecja, jak zresztą całe życie Forda. Okazało się, że Ford miał powiązania ze światem polityki i przekazywał olbrzymie kwoty na rzecz Demokratów. Szczególną sympatią darzył młodego Jacka Kennedy'ego, który ubiegał się właśnie o stanowisko prezydenta. W końcu ludzie zaczęli się domyślać, że Crystal coś łączy z Brianem. Zawsze pokazywała się tylko z nim. Ale w Hollywood Brian Ford był świętością. Nie plotkowano o nim, nie wścibiano nosa w jego sprawy. Z czasem w podobny sposób zaczęto też traktować Crystal, co jej bardzo odpowiadało. Uważała, że prasa i tak za dużo o niej pisze. Znajdowała się u szczytu sławy, i była teraz szanowaną aktorką. W kwietniu spełniło się marzenie Briana. Nominacja zaskoczyła Crystal. Na uroczystości ogłoszenia laureatów nagród Akademii Filmowej siedziała z zapartym tchem, obserwując, jak otwierają koperty z nazwiskami wyróżnionych osób. Nagle usłyszała swoje imię. Nie wierzyła własnym uszom. Uznano, że jest najlepszą aktorką. Było to tym cenniejsze, że nagrodę otrzymała za rolę w jednym z filmów Briana. Ścisnął rękę Crystal, gdy wyczytano jej nazwisko. Przez chwilę siedziała oniemiała, bojąc się poruszyć, myślała, że się przesłyszała. Potem wstała i poszła w stronę estrady. Zerwały się oklaski, kamery zwróciły się w jej stronę. Wciąż nie wierzyła, że dzieje się to naprawdę. Widziała wszystko zamazane. Drżącymi dłońmi odebrała statuetkę i spojrzała tam, gdzie wiedziała, że siedzi Brian.