Maj. „Chciałbym poczuć jej zapach, smak. Delikatnie całować jej powieki, gdy leży Z zamkniętymi oczami, bawić się jej włosami. Czysto zastanawiam się, jak smakuje jej skóra? Może ma zapach i smak pomarańczy, a może jest jak jabłka Z cynamonem? Na pewno jest słodka. Może smakuje jak świeża zerwane maliny?”

Bożka wyjęła mi z ręki kartkę i pociągnęła mnie do drugiego pokoju. Kiedy zapaliła światło, poczułam się tak, jakbym przeniosła się nagle do innego świata.

To był najwyraźniej salon. Wypełniony po brzegi porcelanowymi cackami. Były wszędzie. Filiżanki z ręcznie malowanymi wzorkami. Porcelanowe figurki. Lalki w przecudnych sukniach. Stałam jak zaczarowana, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że ten pokój jest magiczny.

„Zuzanko droga.

Patrzę na Ciebie. Obserwuję. A to, co widzę, tylko świadczy o tym, jak bardzo Twoje serce potrzebuje prawdziwego kontaktu. Jak bardzo, bardzo jest wymęczone dotychczasowymi cierpieniami.

Oczywiście, że kiedy pojawia się uczucie, łatwiej dążyć do jakiegoś spełnienia tego uczucia, niż po prostu pozwolić mu być.”

Czekając na wschód słońca „Nie spałem całą noc. Siedzę przy oknie i czekam na wschód słońca.

Tak bardzo bym chciał budzić się z nią i zasypiać. Siedzieć wieczorami przed kominkiem i pić szampana bez żadnej specjalnej okazji.

Już sam fakt, że żyjemy, jest okazją. Żyjąc, tracimy przecież życie. Umieramy od chwili narodzin. Ostatnio śni mi się wciąż ten sam sen: idę z nią brzegiem morzą.

Jest chłodno, wieje silny wiatr.

Na plaży jesteśmy tylko my sami.

Ona mówi: Adasiu, popatrz jakie wielkie mewy – wskazując na rybitwy.

Czytamy napisy namalowane sprayem na ogromnych kamieniach:

Romek kocha Anię.

Ona przystaje, patrzy m mnie i pyto:

A czy Adam kogoś kocha? A ja przyciągam ją do siebie tak blisko, że czuję przez kurtkę bicie jej serca. Stawiam jej kołnierz bo marznie jej szyja.

I mówię: Czy kocha? Nie masz pojęcia, jak bardzo.

Wnętrze pokoju wypełniał aromat suszonych jabłek. I wszędzie ta porcelana. Krucha porcelana. Podeszłam do stołu, na którym stała prześliczna zastawa.

20 maja „Zachwycam się nią. Celebruję każdą minutę, kiedy mogę na nią patrzeć. Żyję w ciągłym zachwycie. Kiedy zamykam oczy ~~ wciąż ją widzę. Słyszę jej śmiech i wiem, że nie śmieje się z całego serca. Chciałbym ją pocałować. Prosto w serce.”

„Jesteś kobietą wyjątkową. Twoje ciało jest przekaźnikiem – za jego pomocą kontaktujesz się ze znajdującym się w Tobie nieograniczonym źródłem mądrości. Kiedy jesteś wśród niewłaściwych ludzi, Twoje ciało daje znaki, reaguje na nich odpowiednio, i wtedy złościsz się, denerwujesz; To jest przejaw mądrości. Kiedy rozmawiasz Z właściwą osobą, jesteś spokojna.”

Bałam się wziąć do ręki jedną z filiżanek. Ale nie mogłam się oprzeć. Obracałam w dłoniach prawdziwe dzieło sztuki. Nie mogłam nacieszyć oczu jego pięknem i delikatnością Na zmianę wpatrywałam się w figurki jak urzeczona i jednocześnie chłonęłam słowa utrwalone na kartkach papieru.

„Za oknem wciąż mai się maj.

Spytaj mnie, czy szklanka jest do polowy pusta, czy do polowy pełna.

Odpowiem Ci, pełna.

Spytaj mnie, czy cielony to kolor nadziei.

Odpowiem: a jakiego chcesz^ by była koloru Twoja nadzieja?

Spytaj mnie, czy wolę dzień od nocy.

Odpowiem, że kocham je tak samo mocno:

Dzień za to, że podwala mi na Ciebie patrzeć,

A noc za to, że pozwala mi o Tobie śnić.

Spytaj mnie, za co kocham Cię najbardziej.

Odpowiem: za tę porcelanę w Tobie”.

„Zuzanno, wyjdź Z doliny deszczu. Wiem przecież, że znasz drogę powrotną.”

Ale skąd on…? Jak?

Nikt nigdy. Ani Wymyślony. Ani Wirtualny. A już na pewno nie Wiarołomny. Żaden tak do mnie nie mówił. Czy to oznacza, że znowu się myliłam? Maks – obudź się. Jakie „znowu”? Kobito, ty się permanentnie mylisz. Masz patent na pomyłki. Wydaje mi się, że tę bezgraniczną naiwność wyssałam z mlekiem matki. Mogłabym tak powiedzieć, gdyby moja matka karmiła mnie piersią. Ale nie była taka uprzejma. Za to ja musiałam leżeć z biustem na wierzchu przez trzy lata, bo moja Amelka żyć bez tego nie mogła. Czasami zdarza się jej to do dziś. Ssanie.

Koniec lipca

„Tak naprawdę nie jest ważne, jak długo żyjemy. Najistotniejsi jest to, jak żyjemy.”

„…Dzisiaj znowu buszowałem po Allegro. Wystukałem coś pięknego. Wygląda zupełnie jak ona. Śliczna, krucha i pełna wdzięku. Ma długie włosy, duże oczy i bardzo smutną twarz. Porcelanowa figurka.”

– Zuza – zawołała mnie Bożka.

Zrobiła to za głośno. Za głośno i za szybko. Maleńka filiżanka wypadła mi z ręki. Rozsypała się na drobniutkie kawałeczki. Usłyszałam dobrze znajomy dźwięk. Dusza stłukła się po raz kolejny. Powinnam się do tego przyzwyczaić. Poskleja się, poskleja. Więc dlaczego boli wciąż tak samo?

– To nic, Zuzka, nie przejmuj się. Chodź, pokażę ci coś jeszcze. Coś jeszcze? To może być jeszcze coś? To, co zobaczyłam do tej pory, to mało?

– Zuza, tutaj są listy. Wszystkie adresowane do ciebie. I nigdy nie wysłane. Kiedy czekałam na ciebie, policzyłam je. Wiesz ile jest? Siedemset trzydzieści.

– Siedemset trzydzieści – powtórzyłam głucho za nią jak automat.

„Wiem, co chcę zrobić. Otworzyć drzwi do Twojego życia. Do tego, żebyś mogła cieszyć się każdą chwilą.”

– A czy wiesz, co to oznacza? To nam daje dwa listy dziennie albo jeden przez dwa lata. Jeden list rano, drugi wieczorem. Zupełnie tak, jak by witał się i żegnał z tobą.

„…Zamyka i otwiera mój dzień…”

„Niektóre doświadczenia są jak kataklizmy – zmiatają nas z powierzchni zjem na długie miesiące. Są jak emocjonalne huragany, niszczycielskie żywioły siejące ból i spustoszenie. Wymiatają z naszych serc każdą odrobinę radości. Rozpacz może nas łatwo pokonać albo mądrzę wzbogacić… Według angielskiego terapeuty Robina Skynnera, żeby wydostać się z prywatnego piekła, trzeba się najpierw przyznać, że się w nim jest. Aby móc się autentycznie pogodzić z doznaną krzywdą, należy doświadczyć głębokiej żałoby. Wyjście z piekła Zawsze prowadzi przez czyściec. Nie ma drogi na skróty. Ból trzeba przeboleć do końca. Wiele osób boi się rozpaczy. Lęka się zanurzenia w głębokim żalu. Odpędza cierpienie. Funduje sobie ból w małych dawkach: w smuteczkcich, melancholiach. Dlatego właśnie odzyskanie równowagi zbiera im całe lata albo też są podłamani do końca życia. Tymczasem nie należy się „podłamać”, należy się „ połamać żeby się odrodzić. Dramaty bolą, bo nie umiemy ich przeżyć do końca. Przechowujemy je w sobie, spychamy, wypieramy, unieważniamy. Zaś doświadczanie cierpienia do końca, odczuwanie rozrywającego bólu, oczyszcza nas, tworzy miejsce na nowe, pozytywne i budujące uczucia. Pozwólmy sobie na krzyk, łzy rozpaczy. Osoby, które wyszły z wielkich dramatów, opowiadają, żę dotknęły dna rozpaczy i dlatego miały już tylko jedną drogę: odbić się od głębi ciemności i dryfować ku jasnej stronie życia. Cierpienie, które zawładnie nami do końca, obmyje nas jak wielka fala, ale nie zatopi a za to odstąpi, przeminie. Prawdziwe cierpienie nie odgradza nas, ale łączy ze światem. Pomaga go w pełni zrozumieć i pojąć. Jest bolesne, ale i twórcze, motywuje do pogodzenia się ze stratą, do przebudowy myślenia i odczuwania. Uczy nas, jak mądrze żałować i akceptować świat takim, jaki jest”.

– Bożka, proszę. Zabierz mnie stąd. Ja już nie chcę. Już nie mogę… Znam to. Już gdzieś kiedyś to czytałam. Wybiegłam z pokoju jak szalona. Wpadłam do domu i otworzyłam pudełko z „Korespondencją wiecznie żywą”. Powinien gdzieś tu być. Musi przecież. Faktura za wodę to nie. Opłaty za wywóz śmieci też nie.

„Szanowna Pani, zawiadamiamy, że konieczny jest przegląd techniczny wodomierza” – cholera z tym wodomierzem. Gdzie ten list? Jest! Z kopertą w dłoni wróciłam do Bożki.

– Zobacz.

Bożka zaczęła czytać.

– Dostałaś ich więcej?

– Nie. Tylko ten jeden. Myślałam, że to świadkowie Jehowy. Bożeno kochana, co ja mam teraz zrobić?

Usiadłam. Ukryłam twarz w dłoniach. Bożena opadła na dywan obok mnie i przytuliła mnie mocno. Ręce mi drżały, a łzy postanowiły płynąć i płynąć bez końca.

„…Granica między fantazją a rzeczywistością bywa czasami bardzo cienka. Chodzi o to, aby się nie pogubić. Bo jeśli stracimy kontakt z tym, co jest, wierząc w to, czego nie ma, to wtedy może być nam ciężko pogodzić się z faktem, że tyliśmy w wymyślonym świecie. Wszelkiego rodzaje konfabulacje są może nawet i dobre, ale tylko wtedy, gdy wiemy, kiedy się zatrzymać.

Życie w świecie nierealnym może zrobić nam wielką krzywdę: jeśli uwierzymy w coś, co istnieje tylko w naszej wyobraźni, modemy nie wytrzymać upadku ze zbyt dużej wysokości. Konfrontacja prawdy z fikcją, fikcji z prawdą, może być zabójczą. Świat, który istniał tylko w naszej wyobraźni staje się z czasem naszym światem, Zaczynamy wierzyć w jego realność, a on tak naprawdę przecież nie istnieje. Jesteśmy sami. Na scenie nikogo nie ma. Gramy swoją rolę, bo to jest jedyna szansa na przetrwanie. Odrzucamy rzeczywistość, na którą nie godzi się naszą podświadomość. Wybieramy to, co dla nas lepsze, nawet jeśli nie jest prawdziwe. Żyjemy dzięki temu i zachowujemy resztki normalności, nawet jeśli w efekcie ma to nas wprowadzić w nienormalność. Kwestia wyboru. Nic więcej. Zuzanko, może lepiej zamiast marzyć, po prostu zacznij żyć pełną piersią, tak jak tego chcesz i jak na to zasługujesz „

– Zuza, nie martw się. Ja nikomu nie powiem o tym, co tu zobaczyłam. Wiesz, że nigdy się nie wtrącałam w twoje życie. Zawsze robiłaś to, co chciałaś. Nie chciałaś mnie posłuchać. Ale teraz musisz posłuchać. Mnie i jego. Zrób coś wreszcie, dziewczyno, bo kiedyś znajdę cię leżącą w kuchni z nożem w plecach. Jeśli oczywiście wcześniej nie umrzesz na raka.

– Skąd o tym wiesz?

– O czym? O tym, że on cię leje, czy że jesteś chora? Wszyscy wokół wiedzą. Ludzie wiedzą więcej o tobie samej, niż ci się wydaje i niż ty o sobie wiesz. Znają cię lepiej.

„Najbardziej teraz chciałbym, żeby nareszcie zrobiła coś tylko dla siebie. Przede wszystkim musi żyć. Tylko jak ja mogę ją do tego przekonać? Gdy Cię widzę, to tak, jak by ktoś w ciemnym pokoju zapalił słońce. Czy Ty wiesz że lepiej mieć oczy szeroko zamknięte niż otwarte tylko w półmroku?

Jesteś moim aniołem. I zawsze będziesz ja będę Twoim Aniołem. Kocham Twoje oczy. Włosy, usta. Kocham sposób, w jaki się poruszasz Jesteś moja, choć nawet o tym nie wiesz Każdy milimetr Twojego ciała znam na pamięć.

Zuzanko… Na koniec powiem Ci jeszcze co lubię. Lubie baaardzo wiele rzeczy. I kocham łączyć różne w jednym.

A ty? Co Ty lubisz robić? Nie mów. Ja wiem.”

Ja? Co ja lubię robić? Boże mój jedyny, już nie pamiętam.


* * *

Trzy miesiące później.

Walizka nie chce się domknąć. Usiądę na niej, powinno zadziałać. Teraz tylko pomyśleć, czy wszystko spakowałam. Paszporty? Są. Bilety na samolot? Też. Pieniądze? Są. Karty kredytowe? Są. Za trzy godziny przyjedzie taksówka. Amelka u Bożki. Więc teraz mogę się pożegnać. W dłoni ściskam kartkę. Znam treść na pamięć.

Sierpień. A teraz posłuchaj mnie uważnie: Żadna pora nie jest dla Ciebie właściwa: Dziś jest za późno na wczoraj i za wcześnie na jutro. Jeśli musisz coś zrobić, nie zastanawiaj się. Zrób to natychmiast. Trzymasz swoje tycie w swoich rękach. Zrób coś z tym. Nie wolno zmarnować Ci już ani sekundy.

Nucę ci: „Na wzgórku ciemnym i zielonym blizn żądnych nie zostawia mgła, więc i na Tobie po mym ciele nie pozostanie żaden ślad.”

Samochód zaparkowałam dosyć daleko od cmentarza. Spacer dobrze mi zrobi. Jak to jest, że wszystkie cmentarne aleje są tak samo piękne? Zawsze lubiłam zadzierać wysoko głowę, idąc nimi. Patrzyłam na ponadstuletnie drzewa, które tworzyły przecudny szpaler. W odruchu podziwu i szacunku schyliłam głowę. Dobrze mają ci zmarli. Tu jest tak magicznie. Spokój tak wielki, że aż dech zapiera. Cisza gra na ramionach drzew, jak anioł na strunach skrzypiec. Tak niezwykle, że można się zachwycić. Można się zapomnieć. Zachwyt światem, ludźmi, jest czymś niewyobrażalnie dobrym. Zachwyt nad sobą jest czymś niewyrażalnie mądrym. Szłam powoli, licząc kroki. Bez problemu odnalazłam jego grób. Zielona róża sama położyła się na ciężkiej płycie pomnika. Adam. To ja. Tyle chciałabym Ci powiedzieć. Ale Ty to wszystko wiesz. Bo Ty zawsze wiedziałeś. Ty jeden.

Wyjeżdżam. Wychodzę z doliny deszczu. Zdecydowałam.

Chcę żyć, bo życie jest tego warte. Czasami potrzebne jest potężne trzęsienie ziemi, żeby zacząć budować wszystko od nowa. A kiedy wrócę, przyjdę do Ciebie z butelką szampana. Przyniosę dwa kieliszki.

Usiądę na ławce, tuż obok. Tak blisko, jak Ty byłeś blisko mnie. A ja o niczym nie wiedziałam. Stworzyłam sobie świat pełen iluzji, przegapiając prawdziwą miłość. Może tę jedyną, ostateczną? Wypijemy.

A potem zatańczę specjalnie dla Ciebie. Nuciłam bezgłośnie, połykając łzy: „Tylko Ty, kochasz we mnie to, co chcesz, tylko Ty kochasz wiernie i nie pytasz, czy ja też”. To zadziwiające, jak łatwo można się pomylić, przejść obok, przegapić.