Baronowa sięgnęła do wnętrza mufki, wyjęła z niej jakiś przedmiot i wsunęła go pod wieńce, po czym dźwignęła się z kolan i skierowała ku bramie cmentarza.
Książę nie poruszył się nawet o milimetr. Moknąc w strugach deszczu, tkwił na miejscu podobny do kamiennego anioła z sąsiedniego grobu, dopóki nie usłyszał odgłosu silnika. Baronowa odjeżdżała. Wtedy dopiero opuścił kryjówkę. Sprawdził, czy nikogo nie ma w pobliżu, schylił się i zaczął przeszukiwać ziemię w pobliżu kwiatów. Baronowa nie przyszła się modlić za duszę mężczyzny, którego kochała, lecz aby coś schować w świeżej jeszcze mogile...
Okazało się odnalezienie tu czegokolwiek jest trudniejsze, niż przypuszczał. Wprawdzie ziemia była miękka, ale baronowa musiała ów przedmiot wetknąć naprawdę głęboko. Wreszcie wyczuł palcami kształt przypominający pierścień.
Szarpnął i wyciągnął pistolet.
W grobie zamordowanego baronowa Hulenberg ukryła narzędzie tej zbrodni.
Aldo zawinął znalezisko w chusteczkę, wsunął do obszernej kieszeni płaszcza i ruszył do bram cmentarza. Zdobył dowód, którego tak im brakowało. Kule wyciągnięto podczas autopsji z ciała musiały zostać wystrzelone z tej oto broni.
Nagle, przypomniawszy sobie, że Schindler miał wyjechać do Salzburga, książę rzucił się biegiem przed siebie.
Dzięki Bogu, kiedy dotarł przed posterunek policji, auto komisarza jeszcze tam stało.
- Czy możemy spokojnie porozmawiać? - spytał zziajany. Schindler otworzył drzwi prowadzące do małego biura i odparł:
- Tędy!
Komisarz z zapartym tchem obserwował, jak Morosini rozwija zabłocony pakunek. Kiedy wreszcie broń ujrzała światło dzienne, oczy policjanta zalśniły.
- Gdzie pan to znalazł?
- Baronowa zrobiła mi prezent, nawet o tym nie wiedząc! - odparł Morosini.
I opowiedział komisarzowi, co widział na cmentarzu.
- Obawiam się, że chwycił go pan gołą ręką - burknął Schindler.
- Oczywiście, że nie! Wyciągnąłem go za cyngiel i włożyłem do chusteczki, ale wątpię, czy znajdzie pan odciski palców. Baronowa Hulenberg nosiła rękawiczki, a mokra ziemia usunęła wiele śladów.
- To się jeszcze okaże! Oddał nam pan wielką przysługę, ale to nie koniec; musi się pan stawić na przesłuchanie. Tylko pan widział, jak baronowa ukrywa broń.
- Chce pan powiedzieć: jej słowo przeciw mojemu? Nie, nie widzę przeszkód. Ale zadaję sobie jedno pytanie...
- Założę się, że to samo, które ja sobie stawiam! Gdzie został ukryty pistolet zaraz po morderstwie. Samochód przeczesaliśmy zbyt dokładnie, by go nie zauważyć...
- Ale nie przeszukał pan pasażerów.
- Baronowa pokazała nam mufkę i zawartość torebki. A nawet zdjęła futro, żeby udowodnić, że niczego nie ukryła pod dopasowaną sukienką.
- Ale przecież pistolet musiał gdzieś być, ponieważ ci ludzie nie spodziewali się policji. Albo Solmański miał go przy sobie, a to znaczy, że na pańskich oczach skontaktował się z siostrą.
Okrągła twarz Austriaka nagle przybrała wyraz przygnębienia. Nie spodobało mu się zwłaszcza to „na pańskich oczach".
- Jest jeszcze jedno rozwiązanie - mruknął - którego z pewnością użyje adwokat baronowej: że to pan był w posiadaniu broni. Jak pan słusznie zauważył, jej słowo przeciw pańskiemu. Z tym, że pan jest obcokrajowcem...
- A czyż ona nie jest cudzoziemką?
- Jest Polką, a Polska należała z racji zaborów do cesarstwa austrowęgierskiego.
Aldo uczuł wzbierający w nim gniew.
- I uważa pan, że Polacy są wam za to wdzięczni? Nie więcej niż my, wenecjanie, których miasto zajmowaliście bezprawnie. Miałem okazję poznać na własnej skórze w więzieniu waszą gościnność podczas wojny. A zatem, mamy równe szanse. Tym bardziej że jego prawdziwe nazwisko brzmi: Orczakow i jest Rosjaninem. A teraz, żegnam, Herr Polizeidirectorl
Aldo chwycił kapelusz, który wcześniej położył na krześle, wcisnął go na głowę i ruszył do drzwi, ale od progu rzucił jeszcze:
- Niech pan nie zapomina, że byłem w aucie pani von Adlerstein, kiedy Golozieny został zabity. Hrabina jest tego świadkiem! I dam panu pewną radę: pisząc do komisarza Warrena, proszę go spytać o sztuczki przydatne podczas prowadzenia śledztwa! Mogą się panu przydać!
* * *
- Nie powinieneś mu tego mówić! - złajał przyjaciela Adalbert, z którym książę spotkał się w hotelu. - Nie dość, że nie przepada za nami, to gdybyśmy nie wypadli dobrze w Rudolfskrone, moglibyśmy mieć nieprzyjemności...
- Jeszcze tylko tego brakowało - burknął Morosini. - Posłuchaj, mój druhu, zrobisz, co chcesz, lecz ja, gdy tylko odpowiem na pytania sędziego śledczego, czy jak go tutaj zwą, pożegnam się z paniami i wrócę do Wenecji. Wtedy postaram się skontaktować z Szymonem.
- Ja też nie będę przedłużał swojego pobytu. Przy takiej kiepskiej pogodzie... Ale co do naszych kasztelanek, to nie my pierwsi powiemy im do widzenia. Mam zaproszenie na jutrzejszą kolację - dodał, wyciągając z kieszeni elegancki, grawerowany bilecik. - Jak widzisz, jest prawie oficjalne... i mamy się stawić w strojach galowych! Jest też mniej oficjalny dopisek, że damy te na prośbę księżniczki zdecydowały się wrócić do Wiednia.
- Na prośbę Elzy? - jęknął Morosini. - Powiedziałem jej, że muszę wracać do stolicy, aby kontynuować leczenie. Stawiam dziesięć do jednego, że mnie poprosi, bym z nią jechał!
- Sądzę, że się mylisz i że przeciwnie, hrabina szykuje ci wyjście bezpieczeństwa. Bo po co ta wystawna kolacja?
- Przypominam, że Elza wspominała o kolacji zaręczynowej. Ale ja nie zamierzam się zaręczać. Elza, chociaż jest urocza, nie stanowi obiektu moich westchnień. Poza tym ona ma tyle lat, co ja... A jeśli się ożenię, to dlatego, żeby mieć dzieci.
- Czyli ożenisz się z brzuchem, jak mawiał Napoleon? Jakie to przyjemne i romantyczne powiedzieć coś takiego zakochanej kobiecie! Ja jednak myślę, że nie masz się czego obawiać. Ona chce wyjść za Franza Rudigera, a nie zamierzasz chyba zmieniać nazwiska? Cóż, wpadnę do Lizy, żeby się dowiedzieć, jak się mamy zachowywać.
- Nigdzie nie pójdziesz! Możesz przecież zatelefonować! To znacznie wygodniejsze, zwłaszcza przy takiej pogodzie pod psem.
Widząc pochmurne oblicze przyjaciela, Adalbert roześmiał się od ucha do ucha.
- Dlaczego nie chcesz, żebym do niej poszedł? Można by rzec, że ci to nie w smak?
- Wcale nie, ale jeśli Liza ma nam coś do powiedzenia, będzie wiedziała, jak to zrobić!
Adalbert otworzył usta, by odpowiedzieć, lecz zamilkł w pół słowa. Dobrze znał humory przyjaciela. W takich chwilach nieroztropnie było droczyć się z lwem, głaszcząc go pod włos. Uznawszy, że lepiej będzie zejść mu z oczu, rzucił od niechcenia:
- Idę na gorącą czekoladę do Zaunera. Idziesz ze mną?
Po czym wyszedł, nie czekając na odpowiedź, ponieważ ją znał.
Rozdział jedenasty
Kolacja cieni
Gwałtowne wyjście Morosiniego przyniosło oczekiwany skutek albo komisarz policji z Salzburga był bardziej zdeterminowany, niż na to wyglądał. W każdym razie jeszcze tego samego wieczoru baronowa Hulenberg została aresztowana razem ze swoim szoferem. Po wyjściu księcia Schindler udał się do niej z nakazem aresztowania. Bez trudu znaleziono parę mokrych, powalanych ziemią rękawiczek i odkryto, że pod fałszywą tożsamością kierowcy ukrywa się kryminalista. Aldo został wezwany do złożenia oficjalnych zeznań.
Ponieważ nie lubił ranić ludzi, przeprosił komisarza za swoje wcześniejsze zachowanie i pogratulował mu.
- Mam nadzieję - dodał - że wkrótce zaaresztuje pan jej brata. Jest bardzo niebezpieczny i ma poszukiwane klejnoty.
- Obawiam się, że już siedzi w Niemczech... Granica przebiega blisko Salzburga. Możemy wysłać za nim międzynarodowy list gończy, ale, biorąc pod uwagę anarchię, w jakiej pogrążona jest Republika Weimarska, nie mam wielkiej nadziei na powodzenie.
- W krajach Europy Zachodniej policja działa bardzo skutecznie.
- Zwłaszcza w Anglii - dorzucił komisarz Schindler z głupia frant.
I tym sarkazmem zakończono rozmowę...
Następny dzień wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Monotonię przerwało jedynie nadejście listu z Wenecji, który wywołał zaniepokojenie Morosiniego. Było to kilka linijek skreślonych ręką Hieronima Buteau, który pytał, czy książę długo jeszcze zamierza bawić w Austrii. Wszyscy domownicy byli co prawda zdrowi, niemniej życzyli sobie, by nie odkładał powrotu w nieskończoność. Właśnie ten niewinny ton zaniepokoił Aida. Zbyt dobrze znał swego pełnomocnika -Hieronim nigdy nie pisałby po próżnicy. W na pozór obojętnym tonie książę wyczytał wołanie o pomoc.
- Mam wrażenie, że w domu dzieje się coś złego i że Buteau nie ma odwagi mi o tym napisać otwarcie - rzekł do Adalberta.
- Możliwe, ale i tak miałeś wkrótce wyjechać.
- Za dwa, może trzy dni. Po jutrzejszej kolacji nie zostanie tu już nic więcej do roboty.
- Wspaniale! Zawiadom Buteau, że wracasz.
- Tak! Zadzwonię do niego!
Na połączenie z Wenecją trzeba było czekać co najmniej trzy godziny, a zbliżała się już piąta po południu. Widząc zdenerwowanie przyjaciela, VidalPellicorne zaproponował sprawdzone panaceum, a mianowicie ciastka i gorącą czekoladę u Zaunera. Co prawda pogoda nadal nie zachęcała do spacerów, lecz hotel leżał niedaleko.
- Nie ma nic lepszego od odrobiny słodyczy, aby życie wydało się przyjemniejsze - rzekł archeolog, który był wielkim łakomczuchem. - To lepsze od alkoholu.
- Tak jakbyś nie lubił się napić! Lepiej byś się przyznał, że masz dość tutejszej kuchni. Jeśli się najesz słodkości, nie będziesz głodny na jutrzejszej kolacji.
- Skubniemy co nieco i spędzimy noc w barze. Jeśli nic ci to nie mówi, to zostań. Ja idę! Ten Zauner to istny Mozart bitej śmietany!
Jak zwykle wieczorem w słynnej ciastkarni kłębił się tłum, lecz archeologowi udało się znaleźć w głębi sali wolny stolik i dwa krzesła.
Był tu też Fritz Apfelgrune. Siedział w kącie między zasłoną z grawerowanego szkła a grubymi jejmościami, które gadały jak nakręcone, pochłaniając przy tym górę ciastek. Młodzieniec melancholijnie skubał łyżeczką krem czekoladowy. Oparty łokciami o blat stołu, z głową schowaną w ramionach, przedstawiał żałosny widok, co obu przyjaciół wręcz uderzyło. Podczas gdy Aldo został przy stoliku, Adalbert podszedł do młodzieńca, na którego twarzy widać było ślady łez.
- Co się stało, Fritz? Wygląda pan na zmartwionego.
- Och... jestem zrozpaczony! Proszę usiąść!
- Dziękuję, może przysiadzie się pan do nas? Czy będziemy mogli panu pomóc?
Fritz, nie odpowiedziawszy, zabrał swój krem i dał się poprowadzić VidalPellicorne'owi, podczas gdy Aldo szukał trzeciego krzesła.
- Proponuję napić się kawy - poradził, kiedy wreszcie usiedli. - Dobrze panu zrobi.
Fritz spojrzał na niego jak zbity pies.
- Wypiłem już dwie... i zjadłem sześć ciastek. Teraz zabieram się do kremu.
- Do czego pan zmierza? Chce pan dostać niestrawności? Śmierć z przejedzenia jest długa i bolesna.
- To co ma począć? Może strzelić sobie w łeb?
- Co się z panem dzieje? Zawsze był pan wesoły jak skowronek!
- Ze mną już koniec. Nareszcie zrozumiałem, że Liza mnie nie kocha, nigdy mnie nie pokocha... a nawet, że mnie nienawidzi!
- Powiedziała to panu? - spytał Adalbert.
- Nie, ale dała mi to do zrozumienia. Denerwuję ją i drażnię. Jak tylko wejdę do pomieszczenia, w którym ona się znajduje, natychmiast wychodzi... A poza tym ma kogoś!
- Kogo?
- Wszystko przez tę całą Elzę, która nie wiedzieć skąd się wzięła! Nigdy o niej nie słyszałem, a teraz panoszy się w całym domu. Jest traktowana jak księżniczka. Liza uważa, że należą się tej kobiecie najwyższe względy, a mnie nienawidzi. A przecież zawsze jestem dla tej Elzy uprzejmy.
- Pan się myli, nie ma żadnego powodu do nienawiści. Czyż nie przyczynił się pan do jej uratowania?
- Och, Elza nic o tym nie wie! Traktuje mnie jak niepotrzebny mebel, a nie dalej jak dziś rano spytała, czy moim jedynym zajęciem jest przytłaczać Lizę miłością, której ona nie chce. Powiedziała też, że lepiej bym zrobił, wyjeżdżając, zanim mi się jasno powie, że jestem zbędny...
- A Liza i pańska ciotka zgadzają się z nią?
- Nie wiem. Nie było ich tutaj, ale nie sądzę, by się nie zgadzały. Zawsze trzymają się razem i kiedy przyjeżdżam, traktują mnie jak małego chłopca, który uciekł guwernantce. Czekam tylko, kiedy mi powiedzą, żebym poszedł bawić się gdzie indziej !
- Trzy kobiety razem, sam pan rozumie... Muszą mieć sobie dużo do powiedzenia - skomentował Aldo. - To normalne, że czuje się pan trochę zagubiony.
"Opal księżniczki Sissi" отзывы
Отзывы читателей о книге "Opal księżniczki Sissi". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Opal księżniczki Sissi" друзьям в соцсетях.