– Ale czy potrafisz, Clay?
– Mogę spróbować.
– Clay – zaczęła matka głosem przepełnionym troską – nie rozmawialiśmy o tym wczoraj, chociaż jestem pewna, że wszystkim przyszła taka myśl do głowy. Chodzi o to, że ta dziewczyna może dokonać aborcji.
– Rozmawialiśmy o takim rozwiązaniu – przyznał Clay. Angela poczuła skurcz w żołądku, a serce podeszło jej do gardła.
– Tak… No i?
– Zaproponowałem jej pieniądze, ale odmówiła.
– Och, Clay. – Łagodny ton rozczarowania w jej głosie powiedział Clayowi, jak bardzo zabolało ją poznanie prawdy.
– Mamo, ja ją tylko sprawdzałem. Nie jestem pewny, co bym zrobił, gdyby się zgodziła. – Clay odwrócił głowę w stronę rodziców. – Och, do diabła, po co zaprzeczać? Wtedy wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem.
– Clay – powiedziała Angela tonem przygany; nie mówiła tak od lat – nie mogę zrozumieć, jak twoje uczucia do tego dziecka jako ojca mogą się różnić od naszych uczuć jako jego dziadków. Jak możesz myśleć o odmawianiu mu prawa do życia lub o spędzeniu reszty swojego własnego życia na zastanawianiu się, gdzie i kim jest twoje dziecko?
– Mamo, rozmyślałem nad tym samym przez cały dzień.
– Co zamierzasz zrobić? – zapytała Angela.
– Nie wiem, jestem taki skołowany… ja… och, do licha.
– Zgarbił się jeszcze bardziej.
– Matka próbuje ci uświadomić, że jesteś odpowiedzialny za byt i przyszłość tego dziecka. Przemawia w imieniu nas obojga. To nasz wnuk. Chcielibyśmy wiedzieć, że jego życie będzie najlepsze, jak to możliwe w tych okolicznościach.
– Czy chcecie powiedzieć, że mam poprosić tę dziewczynę, by za mnie wyszła?
– To, czego chcieliśmy, zostało zniweczone przez twój bezmyślny postępek. Chcemy dla ciebie tego, czego zawsze chcieliśmy – wykształcenia, kariery, szczęśliwego życia…
– I uważacie, że będę to miał, poślubiając kobietę, której nie kocham? – Clay nagle wstał i podszedł do okna, spojrzał, nie widząc, na zapadający na zewnątrz zmierzch, po czym odwrócił się do nich gwałtownie. – Nigdy przedtem tego nie mówiłem, nie tak wyraźnie, ale pragnę takiego związku jak wasz. Pragnę żony, z której byłbym dumny, kogoś z mojej sfery, jeśli o to chodzi, której ambicje są równe moim, błyskotliwej i… kochającej, i która chce od życia tego samego co ja. Kogoś takiego jak Jill.
– Ach… Jill – powiedziała Angela z uniesionymi brwiami, po czym pochyliła się w przód, opierając łokieć na wdzięcznie skrzyżowanych kolanach. – Tak, myślę, że nadeszła pora, byś pomyślał o Jill. Gdzie ona była, kiedy to się stało?
– Posprzeczaliśmy się, to wszystko.
– Och, posprzeczaliście się. – Angela ponownie odchyliła się w tył, jej swobodne zachowanie nie licowało z powagą tematu. – A więc umówiłeś się z Catherine, żeby odegrać się na Jill, a czyniąc to, skrzywdziłeś nie jedną kobietę, lecz dwie. Clay, jak mogłeś!
– Mamo, zawsze bardziej lubiłaś Jill niż jakąkolwiek inną dziewczynę, z którą chodziłem.
– T a k, to prawda, zarówno twój ojciec, j a k i ja ogromnie ją podziwiamy. W tej jednak chwili uważam, że twoje zobowiązania wobec Catherine Anderson są większe niż wobec Jill. Poza tym nie mam najmniejszej wątpliwości, że gdybyś chciał się ożenić z Jill, oświadczyłbyś się jej już dawno.
– Rozmawialiśmy o tym niejeden raz, pora jednak nie była odpowiednia. Chciałem mieć studia za sobą i zdać egzamin adwokacki.
– Pominąłeś pewne fakty – powiedział Claiborne, podnosząc się z sofy i przyjmując pozę, którą Clay nazywał „postawą adwokata powoda”: obie stopy mocno oparte na podłodze, a szczęka i jedno ramię wysunięte w stronę oskarżonego. – Jej ojciec może ci przysporzyć więcej kłopotu, niż myślisz. Zdajesz sobie sprawę, że od egzaminów adwokackich dzieli cię niespełna rok i że stanowa Rada Adwokacka zadaje sobie sporo trudu, by ustalić, czy osoba składająca aplikację legitymuje się nienagannym świadectwem moralności. Do tej pory nie myślałem o tym w stosunku do ciebie, ale dzisiaj cały czas zastanawiałem się nad tym. Clay, coś takiego wystarczy, by odmówili ci prawa stawania do egzaminów! Gdy złożysz podanie, poproszą cię o świadectwo dotyczące twoich zwyczajów, by osądzić, jaką się cieszysz reputacją. Mają pełne prawo zażądać od ciebie raportu do przedstawienia go Ogólnonarodowej Radzie Adwokackiej. Czy zdajesz sobie z tego sprawę? Clay, wystarczy jeden zatwardziały konserwatysta, któremu aborcja nadal wydaje się niemoralna, bez względu na jej status prawny, lub który będzie uważał, że spłodzenie nieślubnego dziecka jest wystarczającym powodem, by wątpić w twoje morale, a będzie to dzwon pogrzebowy dla twojej kariery prawniczej. Masz niespełna rok. Czy chcesz, żeby wszystko poszło na marne? – Claiborne podszedł do biurka, z roztargnieniem dotknął pióra, po czym poszukał wzroku Claya. – Jest jeszcze jedna, mniej ważna sprawa, o której nie mogę tu nie wspomnieć. Jako wychowanek uniwersytetu, jestem członkiem Towarzystwa Doskonałości i Rady Gości. Jestem dumny z tych funkcji, a one dobrze o mnie świadczą. Są prestiżowe i z pewnością będą moim atutem, jeśli zdecyduję się ubiegać o stanowisko prokuratora okręgowego. Nie zniósłbym żadnej skazy na nazwisku Forresterów. A jeśli będę się ubiegał, liczę na to, że ty w czasie mojej kadencji poprowadzisz naszą firmę. Oczywiście wszyscy wiemy, o jaką stawkę chodzi. – Dla efektu Claiborne upuścił z hałasem pióro na biurko. Wszystko było jasne: groził, że wykluczy Claya z rodzinnej firmy, na której Clay zawsze budował swoje plany na przyszłość. Claiborne złożył dłonie i przez palce popatrzył na syna, po czym zakończył, nadal dwuznacznie: – Twoja decyzja, Clay, będzie miała znaczenie dla nas wszystkich.
Herb Anderson, niczym zwierzę w klatce, chodził tam i z powrotem po pokoju Catherine.
– Cholerna dziewczyna. Połamię jej wszystkie kości, jeśli w tej chwili nie jest z Forresterem i nie odbiera pieniędzy! – Kopnął ze złością otwartą szufladę, w której nie znajdowało się nic poza gazetą wyściełającą jej dno. Kopnięcie pozostawiło czarny ślad obok tego, który już przedtem zrobił.
Ada wyjąkała drżącym głosem:
– Jjjak… my – myślisz, Herb, dokąd ona poszła?
– A skąd, do diabła, mam wiedzieć? – ryknął. – Nigdy mi nie mówi, dokąd chodzi. Gdyby to robiła, to nie dałaby sobie zrobić dzieciaka, bo najpierw bym się upewnił, że wie coś o swoim kochasiu!
– Może… może ją oszukał.
– Oczywiście, że ją oszukał, a na dowód tego nosi w brzuchu jego bękarta! – Idąc do telefonu, odepchnął Adę brutalnie na bok, kontynuując swoją tyradę, gdy wykręcał numer. – Cholerna dziewczyna! Nie ma nawet tyle rozumu co kura, jeśli w tej chwili nie jest z Forresterem. Nie będzie wiedzieć, kiedy jej statek zawinie do portu; nawet wtedy, kiedy ją przepołowi! Ci Forresterowie to mój bilet do lepszego świata, do diabła! Mój bilet! Niech ją licho porwie, jeśli uciekła i…
Dokładnie w tym momencie Clay odebrał dzwoniący telefon i usłyszał w słuchawce ryk Andersona:
– Gdzie, do diabła, jest moja córka, kochasiu?! – Forresterowie nie słyszeli rozmówcy, ale domyślili się, kto i co mówi.
– Nie ma jej tutaj. – Pomiędzy odpowiedziami Claya następowały długie przerwy. – Nie wiem… Nie widziałem się z nią, od chwili kiedy zostawiłem ją przed domem wczoraj wieczorem… Niech pan mnie posłucha, panie Anderson! Powiedziałem Catherine, że pieniądze dam jej z przyjemnością ona jednak odmówiła. Nie wiem, czego więcej się pan po mnie spodziewa… To, co pan robi, jest nękaniem i jest karalne!…Chcę porozmawiać z pańską córką, nie mam jednak zamiaru układać się z takim oszustem jak pan. Powtórzę to jeszcze raz, niech nas pan zostawi w spokoju, Anderson! Będę przyjmować telefony jedynie od pańskiej córki, i tylko ona otrzyma ode mnie pomoc finansową. Co się zaś tyczy pana, nie powiedziałbym panu, jak dojść do kolejki po darmową zupę, nawet gdyby umierał pan z głodu! Czy wyrażam się jasno?… Świetnie! Niech ich pan przyprowadzi! Nie ma jej w tym domu! Gdyby tu była, poprosiłbym ją do telefonu… Tak, pańska troska jest bardzo wzruszająca… Nie mam pojęcia…
Nastąpiła dłuższa przerwa, w czasie której Clay odsunął słuchawkę od ucha, z której dobiegał przytłumiony, gniewny głos Herba Andersona. Kiedy Clay zakończył rozmowę, był w równym stopniu zły i zmartwiony.
– Cóż, wygląda na to, że zniknęła – powiedział, opadając na krzesło przy biurku ojca.
– Takie właśnie odniosłem wrażenie – odparł szczerze zmartwiony Claiborne.
– Ten człowiek to szaleniec.
– Zgadzam się. Nie poprzestanie na obraźliwym telefonie. Czy podzielasz moją opinię?
– Skąd mam wiedzieć? – Clay znowu podskoczył, przeszedł przez pokój i zatrzymał się, wzdychając.
– W czasie tej rozmowy Anderson zagroził nam co najmniej czterema czynami karalnymi.
– Czy wiesz, dokąd ta dziewczyna uciekła? – zapytał jego ojciec.
– Niestety. Wszystko, co mi powiedziała, to że ma pewne plany. Nie miałem pojęcia, że zamierza tak szybko zniknąć.
– Czy znasz jakichś jej przyjaciół?
– Tylko jej kuzynkę Bobbi, z którą chodzi Stu.
– Proponuję, żebyś sprawdził, czy nie wie, gdzie jest Catherine, a im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Obawiam się, że Anderson nie powiedział ostatniego słowa. Chcę go powstrzymać, zanim sprawa nabierze rozgłosu.
Tymczasem w Omaha, w stanie Nebraska, siostra koleżanki Bobbi Schumaker z pierwszego roku psychologii wrzuciła pocztówkę do skrzynki pocztowej. Została napisana wyraźnym, charakterystycznym pismem Catherine Anderson i zaadresowana do Ady.
Następnego wieczoru Forresterowie siedzieli przy obiedzie, za stołem nakrytym białym adamaszkowym obrusem, brązowymi serwetkami i z płonącymi świecami pośrodku. Inella, pokojówka, podała właśnie kurczaka po kijowsku i wróciła do kuchni, kiedy usłyszała dzwonek u drzwi. Z westchnieniem poszła zobaczyć, kto to. Zaledwie ruszyła klamką, drzwi rozwarły się z hukiem, gwałtownie pchnięte. Gardłowy głos warknął:
– Gdzie on, u diabła, jest? Inella patrzyła zaszokowana szeroko otwartymi oczami, gdy nagle mężczyzna pchnął ją łokciem tak mocno, że wylądowała na balustradzie schodów, przewracając wazę z eukaliptusem. Zanim zdołała się podnieść, Herb Anderson w kurtce z napisem „Bar Warpa” znikał już w salonie, miotając przekleństwa, od których Inelli huczało w uszach.
– Powiedziałem ci, że cię dopadnę, kochasiu, i właśnie mam zamiar to zrobić! – wrzeszczał do zaskoczonej trójki siedzącej przy stole.
Ręka Angeli zatrzymała się w pół drogi do ust. Claiborne upuścił serwetkę, a Clay uniósł się ze swego miejsca. Nim jednak zdołał wstać, dosięgnął go cios w szczękę. Głowa Claya odskoczyła w tył, a przerażający odgłos pięści uderzającej w twarz jej syna sprawił, że Angela krzyknęła i poszukała pomocy u swojego męża. Clay zatoczył się i upadł wraz z krzesłem na podłogę, a wtedy mężczyzna w czerwonej ortalionowej kurtce rzucił się na niego. Zanim Claiborne zdołał zatrzymać rękę Andersona, ten zadał drugi cios. Stojąca w drzwiach Inella krzyknęła, po czym zakryła usta dłońmi.
– Na Boga, wezwij policję! – krzyknęła Angela. – Pospiesz się!
Inella pędem wybiegła z pokoju.
Claiborne zdołał złapać szaleńca za ramię i zakręcić nim młynka, tak że ciężki mężczyzna zatoczył krąg i grzmotnął plecami o krawędź stołu. Kryształowe puchary, kieliszki na wodę i świeczniki przewróciły się. Obrus zapalił się, kiedy rozlał się na nim wosk ze świec, jednak Angela, nie bacząc na nic, usiłowała razem z mężem powstrzymać atak napastnika. Clay podniósł się z krwawiącym nosem, zaskoczony, nie na tyle jednak, żeby z satysfakcją nie uderzyć Andersona pięścią w brzuch. Pozbawiło go to tchu, skulił się, a wtedy Angela złapała go za włosy i szarpnęła najmocniej, jak potrafiła. Clay wyglądał jak szaleniec, na jego twarzy malowała się furia, gdy przytrzymywał wykręcone ręce Andersona, a kolanem przyciskał do podłogi plecy w czerwonej kurtce. Ogień na stole rozprzestrzeniał się, na szczęście do pokoju wpadła Inella, i przewróciła wazon z chryzantemami, żeby ugasić płomienie. Stała, przyciskając dłonie do ust, po policzkach spływały jej łzy.
– Policja już jedzie.
– Ach, na Boga, niech się pospieszą – modliła się Angela.
Szok wywołany napaścią powoli ustępował. Forresterowie spoglądali po sobie ponad pokonanym mężczyzną. Angela dostrzegła rozcięcie na szczęce Claya i jeszcze jedno nad prawym okiem.
– Clay, nic ci nie jest?
– Wszystko w porządku… Tato, co z tobą?
– Dopadnę was, bogate skurwysyny! – wyklinał Anderson, z twarzą przyciśniętą do żółtego dywanu. – Cholera! Puść moje włosy!
W odpowiedzi Angela pociągnęła go jeszcze mocniej.
Przed domem zawyły syreny. Inella wybiegła do holu. Przez drzwi, nadal stojące otworem, wbiegali policjanci w granatowych mundurach, mijając drżącą pokojówkę.
Anderson został szybko zakuty w kajdanki i zmuszony do pozostania na podłodze, ale cały czas przeklinał i rzucał groźby pod adresem rodziny Forresterów. Pokój wypełniała woń spalenizny. Policjanci dostrzegli zwęglony obrus, przewrócone naczynia oraz kwiaty rozsypane na stole i na podłodze.
"Osobne Łóżka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Osobne Łóżka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Osobne Łóżka" друзьям в соцсетях.