Nikołaj przyjechał wreszcie pod koniec marca. Był wyczerpany i niedbale ubrany. Przyjechał konno z samego Carskiego Sioła. Była to jedyna możliwa droga. Żołnierze strzegący rodziny carskiej zgodzili się go wypuścić, obiecując mu, że będzie mógł wrócić. Na jego twarzy malowała się jednak rozpacz, kiedy siedział obok Daniny w korytarzu za biurem madame Markowej i tłumaczył z przejęciem, że muszą najszybciej, jak się tylko da, opuścić Rosję.

– Nadchodzą straszne czasy. Nie mamy pojęcia, co się tutaj zdarzy. Przekonałem Marie, że musi zabrać chłopców i wrócić do Anglii. Wyjeżdżają w przyszłym tygodniu. Ona nadal jest poddaną brytyjską, pozwolą jej więc bezpiecznie wyjechać, dla nas jednak nie będą tak mili, jeżeli tutaj zostaniemy. Chcę zaczekać, aż dziewczęta wydobrzeją po odrze i aż się upewnię, że rodzina jest bezpieczna. Potem ruszymy do Ameryki, do mojego kuzyna Wiktora.

– Nie mogę w to uwierzyć. – Danina słuchała go ze zgrozą. Wydawało się, że w ciągu kilku tygodni cały jej świat legł w gruzach. – Jak oni się czują? Czy są bardzo przestraszeni?

Bardzo się o nich martwiła. Tyle przeżyli w ostatnim miesiącu. Nikołaj odrzekł z troską:

– Nie, wszyscy są niezwykle dzielni, a odkąd car wrócił, także bardzo spokojni. Straż zachowuje się całkiem przyzwoicie, tylko że rodzina carska nie może teraz opuszczać terenu.

– Co oni z nimi zrobią? – Oczy Daniny były pełne trwogi o los przyjaciół.

– Zapewne nic. Ale to był wielki wstrząs i smutny koniec. Mówi się o ich wyjeździe do Anglii, do ich tamtejszych kuzynów, ale najpierw trzeba to będzie długo negocjować. Jeżeli poczekają, będą mogli wyjechać do Liwadii. W takim wypadku odwiozę ich, a potem wrócę do ciebie. Załatwię nasz wyjazd do Ameryki jak najszybciej. Musisz się szykować, Danino.

Tym razem nie pora była na sprzeczki, dyskusje czy ważenie decyzji. Danina miała teraz pewność, że z nim wyjedzie. Zanim pożegnał ją tego wieczora, wsunął jej w rękę zwitek banknotów. Poprosił, żeby opłaciła ich podróż i załatwiła to w najbliższych tygodniach. Był pewien, że przez ten czas rodzina carska znajdzie wygodne lokum, on zaś będzie mógł ją opuścić i wyjechać z Daniną.

Ona jednak spoglądała za nim tej nocy z uczuciem grozy. A jeżeli coś mu się stanie? Dosiadając konia, obejrzał się i uśmiechnął do niej. Powiedział, żeby się nie martwiła, i zapewnił, że pozostając przy rodzinie carskiej, będzie nawet bezpieczniejszy niż ona. Odjechał galopem, a ona, ściskając pieniądze, które wetknął jej w rękę, czym prędzej wróciła w bezpieczne zacisze szkoły.

Długi, niespokojny miesiąc upłynął na wyczekiwaniu nowych wieści od Nikołaja i na próbach wywnioskowania czegoś z plotek, których pełno słyszało się na mieście z ust cywili i żołnierzy. Los cara nadal wydawał się niepewny. mówiło się, że pozostanie w Carskim Siole, wyjedzie do Liwadii albo do Anglii na zaproszenie swoich królewskich kuzynów. Plotkowano o tym ciągle, a dwa listy, które Danina otrzymała od Nikołaja, nie dodały nic do tego, co już wiedziała. Nawet w Carskim Siole nic nie było jasne ani pewne. Nikt nie wiedział, gdzie ani jak to wszystko się skończy.

Danina bardzo oszczędnie gospodarowała swoimi zasobami w oczekiwaniu dalszych wiadomości od Nikołaja, aż wreszcie z okropnym poczuciem winy sprzedała nefrytową żabkę, którą dał jej w prezencie Aleksy. Wiedziała, że jeśli znajdą się w Vermoncie, będą potrzebowali pieniędzy.

Zdołała się skontaktować z ojcem przez jego pułk i w krótkim liście dała mu znać, co zamierza. I tym razem jednak list, który otrzymała w odpowiedzi, przyniósł jej gorzką wiadomość. Zginął trzeci z jej czterech braci. Ojciec, tak samo jak Nikołaj, naglił ją do pośpiechu. Pamiętał ich spotkanie, chociaż nadal nie miał pojęcia, że Nikołaj jest żonaty, i nakłaniał córkę do wyjazdu. Obiecywał się z nią skontaktować, gdy Danina dotrze do Vermontu. Będzie mogła wrócić z Nikołajem do Rosji, kiedy wojna się skończy. Tymczasem ojciec polecał ojczyznę jej modlitwie, życzył jej szczęśliwej drogi i zapewniał o swojej miłości.

Czytała list wstrząśnięta, nie będąc w stanie uwierzyć, że straciła jeszcze jednego brata. I nagle poczuła, że nigdy już nie zobaczy żadnego z nich. Każdy dzień był odtąd udręką, pełen trwogi o rodzinę i o Nikołaja. Wykupiła dla nich dwojga bilety na statek, który miał odpłynąć pod koniec maja, dopiero pierwszego maja przyszła jednak nowa wiadomość od Nikołaja. Jego list był znowu boleśnie krótki, doktor spieszył się bowiem, by wysłać go jak najprędzej.

„Tutaj wszystko układa się dobrze – pisał, a ona modliła się, żeby to była prawda. – Nadal czekamy na wiadomości. Codziennie mówi się nam co innego, nie ma też żadnego wiążącego słowa z Anglii. To raczej krępujące dla nich wszystkich. Wszyscy jednak zachowują dobry nastrój. Wygląda na to, że wybiorą się do Liwadii w czerwcu. Do tego czasu muszę pozostać przy nich. Nie mogę teraz ich porzucić, jestem pewien, że to rozumiesz. Marie i chłopcy wyjechali w zeszłym tygodniu. Dołączę do Ciebie w Petersburgu, przyrzekam, pod koniec czerwca. Do tego czasu, kochanie, niech nasza miłość ma Cię w opiece. Myśl tylko o Vermoncie i o przyszłości, jaka nas tam czeka. Jeżeli zdołam, przyjadę na parę godzin, żeby się z Tobą zobaczyć”.

Ręka jej drżała, kiedy czytała ten list, a gdy pomyślała o Nikołaju, łzy potoczyły się jej po twarzy. Płakała nad nim, nad nimi, nad poległymi braćmi, nad wszystkimi po ległymi mężczyznami i nad wszystkimi utraconymi marzeniami. Tyle się wydarzyło, zawalił się cały jej świat. Nie potrafiła myśleć o niczym innym.

Nazajutrz wymieniła bilety na statek odpływający do Nowego Jorku pod koniec czerwca. Wytłumaczyła się ze swoich poczynań Madame. Przełożona odzyskała tymczasem siły. Jak każdy obecnie, z troską myślała o przyszłości. Nie sprzeciwiała się już zamiarowi odjazdu Daniny z Nikołajem. Dziewczyna i tak nie będzie mogła już nigdy z nimi tańczyć, a w Petersburgu, jak zresztą wszędzie w Rosji, wyraźnie zaczynało być niebezpiecznie. Madame z poczuciem ulgi przyznała wreszcie, że wierzy w związek tych dwojga. Nikołaj będzie dla Daniny dobry, czy się pobiorą, czy nie, chociaż ona osobiście ma nadzieję, że kiedyś to zrobią.

Nawet jednak pocieszona pewnością ich bezpiecznego wspólnego wyjazdu za miesiąc, Danina nie mogła opędzić się od obaw o wszystko, co za sobą pozostawia. O rodzinę, o przyjaciół, o kraj rodzinny i o ten jedyny świat, który znała w balecie.

Nikołaj już ją powiadomił, że jego kuzyn proponuje im pracę w swoim banku. Mieli mieszkać u niego, jak długo będą musieli, aż stać ich będzie na jakieś własne mieszkanie. To była pewna pociecha. Nikołaj miał zamiar ukończyć konieczne kursy, żeby móc podjąć praktykę lekarską w Vermoncie. Wszystko wydawało się starannie zaplanowane, chociaż Danina zdawała sobie sprawę, że dużo wody upłynie, zanim zdołają osiągnąć swoje cele. Na razie całkowicie ją pochłaniał sam wyjazd z Rosji. Vermont wydawał się tak odległy, równie dobrze mógł leżeć na innej planecie, tak był daleki od ich tutejszego świata.

Na tydzień przed terminem wyruszenia statku Nikołaj znowu przyjechał, żeby się z nią zobaczyć. I tym razem przywiózł złe wiadomości. Cesarzowa rozchorowała się kilka dni temu, była wyczerpana, przemęczona wielkim napięciem. Chociaż doktor Botkin był stale przy nich, Nikołaj czuł, że nie może ich opuścić, jak zamierzał. Wyjazd do Liwadii znowu się opóźniał. Tym razem przełożono go na lipiec, a poza tym nadal oczekiwano zgody angielskich kuzynów, ci jednak na razie nie podjęli żadnych zobowiązań.

– Chcę po prostu, żeby gdzieś znaleźli dom – tłumaczył Nikołaj. Daninie wydawało się to słuszne. Przesiedzieli razem godzinę, tuląc się, całując i po prostu ciesząc wzajemną bliskością. Tymczasem madame Markowa przygotowała Nikołajowi coś do zjedzenia. Pochłonął z wdzięcznością posiłek. Z Carskiego Sioła jechał długo pełną kurzu drogą.

– Rozumiem, kochanie, masz rację – powiedziała Danina opanowanym głosem, ściskając mocno dłoń Nikołaja. Chciała tylko móc razem z nim wrócić do Carskiego Sioła, znowu spotkać się z nimi wszystkimi. Skreśliła pospieszny list do wielkich księżniczek i do Aleksego, przesyłając im wyrazy oddania i przyrzekając ponowne spotkanie, Nikołaj złożył starannie arkusik i schował do kieszeni.

Wyjaśnił Daninie wszystkie okoliczności i konsekwencje aresztu domowego. Car i jego rodzina mają prawo przechadzać się po ogrodzie i po całym terenie. Ludzie, opowiadał, sterczą pod bramami i gapią się na nich, czasem ich zagadują, zapewniając o swoim oddaniu lub też ganiać ich za to, co zrobili albo czego nie zrobili. Danina słuchała tego z przykrością. Jeszcze bardziej pragnęła znaleźć się wraz z Mikołajem w Carskim Siole, żeby dodać im otuchy i po prostu pobyć wśród nich.

Ciężko jej było widzieć, jak Nikołaj znowu odjeżdża wieczorem, wiedziała jednak, że doktor musi wracać. Tym razem wymieniła bilety na statek wyruszający pierwszego sierpnia. Nikołaj przyrzekł powrócić już wtedy do Petersburga. Wierzyć się jej nie chciało, że od wybuchu rewolucji już przez trzy miesiące odkładają wyjazd. Była to teraz dla niej cała wieczność. Tymczasem nadal na niego czekała.

Niektórzy tancerze rozjechali się do swoich krajów, swoich miast, większość jednak pozostała na miejscu. Wszystkie występy odwołano wiele miesięcy temu, ale Madame, kiedy przyszła do siebie po chorobie, zarządziła powrót do zwykłych zajęć. Poprosiła Daninę, żeby razem z nią pilnowała ćwiczeń. Dziewczyna utykała coraz mniej, nie było jednak wątpliwości, że tańczyć nigdy już nie będzie. W tej chwili zresztą nie dbała o to. Dni płynęły, a ona mogła myśleć tylko o Nikołaju i swych przyjaciołach. Nikołaj powrócił pod koniec lipca. Tym razem, oświadczył, plany rodziny cesarskiej są pewne. Rząd Tymczasowy sprzeciwił się podróży do Liwadii. Uznał ją za zbyt nie bezpieczną, droga wiodła bowiem przez miasta uznane za „wrogo nastawione”. Czternastego rodzina carska wyjeżdża zatem do Tobolska na Syberii. Mówiąc to, Nikołaj niespokojnie obserwował twarz ukochanej. Miał jeszcze coś do powiedzenia, a nie był pewien, jak Danina przyjmie decyzję, którą podjął.

– Jadę z nimi powiedział tak cicho, że w pierwszej chwili wydało się jej, iż źle go zrozumiała.

– Na Syberię? – Była wstrząśnięta. Co on mówi? Co to znaczy?

– Uzyskałem zgodę na odbycie z nimi podróży pociągiem, a potem na natychmiastowy powrót. Danino, nie mogę ich teraz opuścić. Muszę dopilnować tego do końca, zadbać, żeby dojechali cało i zdrowo. Dopóki nie nadejdzie wiadomość od ich kuzynów z Anglii, pozostaną na zesłaniu w Tobolsku. Liwadia byłaby dla nich znacznie przyjemniejszym miejscem, ale władze chcą, żeby byli jak najdalej. rzekomo dla ich własnego bezpieczeństwa. Rodzina jest strasznie tym przygnębiona. Nie mam innego uczciwego wyjścia, jak pojechać z nimi. Musisz mnie zrozumieć. Byli dla mnie jak własna rodzina.

– Rozumiem – powiedziała z oczami pełnymi łez. – Mnie też ich strasznie żal. Czy straż traktuje ich przyzwoicie?

– Najczęściej tak. Sporo służby odeszło, ale reszta, ci, co zostali w pałacu w Carskim Siole, prawie się nie zmieniła.

Oboje jednak wiedzieli, że na Syberii będzie inaczej. Podobnie jak Nikołaj, Danina martwiła się o Aleksego.

– Dlatego właśnie jadę – wyjaśnił spokojnie, a ona znowu kiwnęła głową. – Botkin jedzie także i tam z nimi pozostanie. To jego wybór. Nawiasem mówiąc, właśnie dzięki temu będę mógł ich opuścić i wrócić tutaj.

Znowu z wdzięcznością skinęła głową, on jednak miał jeszcze coś do powiedzenia.

– Danino – zaczął, a ona wyczuła jakąś złowieszczą nutę w jego tonie, zanim jeszcze padły pierwsze słowa. Była prawie pewna, co usłyszy. – Nie chcę, żebyś jeszcze raz zmieniała bilety. Chcę, żebyś tym razem wyjechała. Tutaj jest dla ciebie zbyt niebezpiecznie. Coś może się stać, zwłaszcza tutaj, w mieście. A ja nie będę mógł do ciebie przyjechać ani cię ochronić, będąc tak daleko. W drodze na Syberię w żaden sposób nie mógłby jej pomóc. Nawet teraz podróż z Carskiego Sioła do Petersburga była ciężką próbą.

– Chcę, żebyś wyjechała do Ameryki pierwszego sierpnia, tak jak zamierzaliśmy, a ja w parę tygodni dojadę z nimi na Syberię, a potem wyruszę na własną rękę, kiedy tylko dotrę z powrotem do Petersburga. Będę się czuł znacznie lepiej, wiedząc, że jesteś tam, pod opieką Wiktora. Nie chcę żadnych sprzeczek, chcę, żebyś zrobiła, co mówię. – W przewidywaniu jej oporu przybrał minę niemal surową, Danina jednak zaskoczyła go tym razem. Z twarzą zalaną łzami skinęła głową.

– Rozumiem. Tutaj jest niebezpiecznie. Wyjadę… a ty przyjedziesz jak najszybciej.

Wiedziała, że nie ma sensu się z nim spierać. Wiedziała, że on ma rację, chociaż okropna była sama myśl o wyjeździe bez niego. Skoro jednak on jedzie na Syberię z carem, najlepiej pewnie będzie, jeżeli ona ruszy przedtem do Ameryki.

– Kiedy przyjedziesz, jak sądzisz?

– Nie później niż we wrześniu, tym razem jestem tego pewien. Będę szczęśliwy, wiedząc, że jesteś bezpieczna daleko stąd.