Stanęła przed lustrem, poprawiła włosy i przygładziła fałdy sukni. Byłoby fatalnie, gdyby wizyta Kitty i Clary sprowadziła Martina w jej progi po raz kolejny. Nie miała ochoty go widzieć, bo ilekroć do tego dochodziło, pragnęła, by ją kochał, i to doprowadzało ją do szału. Dawno temu przysięgła sobie, że już nigdy się nie zakocha, toteż teraz ubolewała nad sobą, zwłaszcza że wybrała mężczyznę, który miał o niej tak niskie mniemanie. W dodatku nie zamierzała więcej wychodzić za mąż.

Wykrzywiła się do swego odbicia w lustrze. Nie znosiła też rozczulania się nad sobą. A więc będzie trzymała się z daleka od Martina Davencourta. I od jego naprzykrzających się siostrzyczek.

Obie panny Davencourt zerwały się z miejsc, gdy tylko weszła do pokoju. Dziś Kitty ładnie wyglądała w bladoróżowej sukni, ale Clara przyćmiła ją całkowicie. Była olśniewającym stworzeniem, kipiącym zdrowiem i energią. Odziedziczyła jasną urodę rodziny Davencourtów. Miała długie blond włosy, które kręciły się urokliwie wokół jej twarzy, wspaniałą mleczną cerę i ogromne, ciemnoniebieskie oczy. Wyglądała równie ponętnie, jak pucharek truskawek ze śmietaną.

– Lady Juliana! – zawołała Clara. Gapiła się na nią otwarcie i Juliana uświadomiła sobie, że z trudem powstrzymuje się od śmiechu. Co takiego słyszała o niej ta dziewczyna? Może szacowne matrony i przyzwoitki posługiwały się nią jak straszydłem do terroryzowania młodych dam?

„Jak będziesz się źle zachowywać, staniesz się podobna do lady Juliany Myfleet!”

– Przyszłyśmy… – Clara spróbowała wziąć się w garść, choć nie przestała się w nią wpatrywać. – To znaczy, chciałyśmy panią prosić…

– Tak? – podsunęła Juliana. – Dlaczego przyszłyście, panno Claro?

Clara przez chwilę wyglądała na kompletnie zaskoczoną, a potem się uśmiechnęła. To było cudowne jak wschodzące słońce. Juliana pomyślała, że ta dziewczyna musi odpędzać konkurentów kijami.

– Przyszłyśmy, bo chciałyśmy się z panią zobaczyć, naturalnie – odparła wprost. – Kitty tyle mi o pani opowiedziała.

Juliana spojrzała na Kitty, która spłonęła rumieńcem.

– Wyobrażam sobie – odrzekła. – Jestem prawie pewna, że wasz brat nie wie, dokąd poszłyście. Powinniście stąd iść, za nim się tego dowie.

Kitty szarpnęła Clarę za ramię. Była najwyraźniej o wiele wrażliwsza na atmosferę niż jej siostra.

– Lady Juliana ma rację, Claro. Nie powinnyśmy były jej nachodzić.

Nagły przypływ współczucia osłabił stanowczość Juliany. Kitty była taka przybita i rozczarowana. Przypomniała sobie, że obiecała dziewczynie pomoc w znalezieniu męża. Musiała oszaleć.

Zaskakująco jak na kogoś o tak słodkiej powierzchowności, Clara okazała się bardziej stanowcza niż siostra. Odwróciła się do Kitty z zaciętą miną.

– Ale ja chciałam prosić lady Julianę o pomoc! Obiecała, że tobie pomoże.

– Nie jestem dobrą wróżką – zauważyła Juliana, znacznie łagodniejszym tonem, niż zamierzała.

Clara, wyczuwając słabość, uśmiechnęła się ujmująco.

– Och, proszę, lady Juliano! Potrzebujemy pani rady, a Kitty mówiła, że była pani dla niej taka miła.

Juliana zawahała się. Nie przewidziała, że Kitty przedstawi ją w tak korzystnym świetle, niczym jakiegoś opiekuńczego anioła. To wszystko wydawało się takie dziwne. Popatrzyła na Clarę, która odpowiedziała jej spojrzeniem przejrzystych błękitnych oczu. Juliana uśmiechnęła się. Zawsze myślała, że to Martin jest najbardziej upartym z Davencourtów. Ale to było, zanim poznała Clarę. Westchnęła.

– No dobrze. Niewątpliwie mogę poświęcić wam parę chwil. Może usiądziemy, napijemy się herbaty i opowiecie mi, o co chodzi?

Pół godziny później Julianie kręciło się w głowie. Między kęsami muffinów i kolejnymi filiżankami herbaty Clara wyrzuciła z siebie całą smutną opowieść o problemach własnych i siostry. Kitty siedziała cicho, w cieniu młodszej siostry, ale od czasu do czasu przytakiwała albo wtrącała słówko tu czy tam.

– Nie chodzi o to, że nie chcemy wyjść za mąż, lady Juliano – tłumaczyła Clara – tylko wszyscy dżentelmeni, których poznałyśmy do tej pory, są nieodpowiedni. Kitty chciałaby znaleźć mężczyznę, który kocha wieś, a ja… cóż, do tej pory nie udało mi się poznać kogoś, przy kim nie usnęłabym z nudów. – Włożyła do ust kolejną bułeczkę. – Mam okropny zwyczaj zasypiania ni stąd, ni zowąd, wie pani. Uważam, że sezon jest tak bardzo męczący, a przez te upały wciąż przysypiam. Niestety, zdarza mi się zasnąć w najdziwniejszych miejscach. Na balach, w teatrze.

– Och, w teatrze wszyscy przysypiają – wpadła jej w słowo Juliana. – Naturalnie o ile przerwy w rozmowie są na tyle długie, by im się to udało. Ale chyba nie zapadasz w sen, kiedy dżentelmeni próbują z tobą rozmawiać?

– Tak właśnie jest – odezwała się Kitty.

Na policzki Clary wystąpił rumieniec wstydu.

– Zdarza się. – Strzepnęła rękami. – Wszyscy moi zalotnicy są tacy nudni, lady Juliano! Obawiam się, że nie są w stanie zrobić niczego, co powstrzymałoby mnie przed zaśnięciem!

Julianie udało się powstrzymać ripostę, która sama pchała się na usta.

– Nie? Cóż, mężczyźni potrafią być nieznośnie nudni, ale pozostaje kilku, którymi mogłabyś się zainteresować. Przecież chyba nie brak ci wielbicieli. Jesteś wyjątkowo ładną dziewczyną.

Clara lekko wzruszyła ramionami.

– Och, mam wielu starających. Kitty i ja otrzymamy też spore posagi, więc zabiegają o nas. To tylko wszystko utrudnia, bo wciąż muszę się pilnować, żeby nie zasnąć! Naprawdę próbuję. Earl Ercol wczoraj rano mi się oświadczył, ale obawiam się, że zasnęłam, kiedy to robił. Martin był na mnie wprost wściekły, a Ercol wczoraj wieczorem w operze potraktował nas jak powietrze.

– Nie można go za to winić. – Kitty przeżuwała herbatnika. – Byłaś okropnie nieuprzejma, Claro.

– Niestety, twoja siostra ma rację – powiedziała Juliana surowo. – Większość dżentelmenów uważa, że są najbardziej fascynującymi rozmówcami na ziemi, zwłaszcza kiedy mówią o sobie. Jednak – dodała łagodnie – jeśli spotkasz mężczyznę, który ci się spodoba, Claro, może się okazać, że zechcesz czuwać na tyle długo, by cieszyć się jego towarzystwem.

Rumieniec Clary stał się ciemniejszy.

– Wiem. Och, to takie trudne! Juliana uniosła brwi.

– Czyżby chodziło o to, że chcesz mieszkać na wsi jak Kitty?

Kitty stłumiła śmiech, a Clara wzdrygnęła się.

– Z pewnością nie, lady Juliano! Wieś jest dość nudna. Wszystkie te spacery, przejażdżki konne i gra w krokieta. Nie, chodzi po prostu o to, że się martwię, bo prowadzenie własnego domu musi być męczące. Sama myśl o tym napawa mnie prze rażeniem.

Juliana zmarszczyła brwi.

– A więc Kitty chce poznać kogoś kochającego wieś, a ty potrzebujesz dżentelmena, który cię zainteresuje i zatrudni mnóstwo służby dbającej o dom. To niełatwa sprawa. Będę musiała pomyśleć, Claro, i zobaczyć, kto mógłby się nadawać.

– Proszę, mogłaby pani myśleć szybko? – błagała Clara z nadzieją w głosie. – Pani Alcott dała mi do zrozumienia, że najlepiej byłoby, gdybym poślubiła jej brata, a ona jest tak apodyktyczna, że na pewno w końcu się poddam, z samego wyczerpania!

– Och, nie możesz wyjść za Charliego Waltona – powiedziała Juliana szybko. – To najokropniejszy nudziarz pod słońcem. Taki sam jak jego siostra.

Clara zachichotała i poweselała.

– Ona jest okropnie nudna, prawda? I zawsze czepia się Kitty i mnie. Jestem za gruba, za leniwa, źle ubrana.

– Jesteś za ładna i za bogata – orzekła Juliana. – Założę się, że ona ci zazdrości, Claro.

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy.

– Och, tak pani myśli? Tak, pewnie ma pani rację! Robi słodkie miny do Martina, za to mnie traktuje po prostu okropnie!

Zdaniem Juliany nawet Serena Alcott nie zdołałaby wydać Clary za mąż. Choć Clara była leniwa, pod jej lenistwem kryła się żelazna wola.

– To mnie bardzo złości – oświadczyła stanowczo milcząca od dłuższego czasu Kitty. – Martin nie jest w stanie dostrzec, jaka pani Alcott jest naprawdę. Boję się, że się z nią ożeni. Dlaczego mężczyźni są tacy beznadziejni, lady Juliano?

– Niestety, nie mogą nic na to poradzić – odparła Juliana. – Rzadko dostrzegają to, co mają przed nosem. Nie możecie porozmawiać z panem Davencourtem o waszych obawach? Zwierzyć się mu?

Obie wyglądały na przerażone.

– Och, nie! – zawołała Kitty. – Nigdy nie mogłybyśmy porozmawiać z Martinem. On jest ogromnie zajęty i nie ma dla nas czasu.

– Wspaniały z niego brat – wtrąciła Clara – i bardzo go kochamy, ale troszkę się go boimy, droga lady Juliano.

– Boicie się go? Jestem pewna, że nie ma powodu.

– Nie… – Kitty nie wyglądała na przekonaną. – Chodzi po prostu o to, że on zawsze wydaje się taki…

– Pełen dezaprobaty – dokończyła Clara. – Obawiam się, że bardzo go rozczarowałyśmy. Brandon też… Brandona coś gryzie, ale najwyraźniej nie zamierza powiedzieć o tym Martinowi.

– Wiem – powiedziała Juliana z westchnieniem. – Na pewno krzywdzicie pana Davencourta, myśląc o nim w ten sposób. Wierzę, że potrafi onieśmielać, ale zależy mu na was wszystkich, naprawdę. – Roześmiała się. – Mam starszego brata, widzicie, stąd wiem, co czujecie.

Oczy Kitty rozbłysły.

– Boi się go pani, lady Juliano?

. – Tylko trochę, ale bardzo zależy mi na jego opinii. – Zdała sobie sprawę, że to prawda.

– Pani brat to Joss Tallant, prawda? – spytała Clara rozmarzonym głosem. – Taki z niego przystojny mężczyzna I ma przyjaciela, przy którym może bym nie zasnęła, gdyby tylko udało mi się go poznać!

Juliana upadła na duchu. Myśl o tym, że Clara zakochałaby się w którymś ze znajomych Jossa z kawalerskich czasów, mogłaby stać się koszmarem każdego rodzica. Bogu jednemu wiadomo, co powiedziałby na to Martin, gdyby się dowiedział.

– Przyjaciel mego brata – powtórzyła ostrożnie. – Którego z nich masz na myśli, Claro?.

Clara zarumieniła się.

– Księcia Fleet. Bardzo przystojny, prawda, lady Juliano?

– Bardzo… – Juliana zmarszczyła czoło. – Sebastian Fleet to nałogowy hazardzista, Claro, no i rozpustnik. Jest dla ciebie zupełnie nieodpowiedni. Twój brat nigdy nie zgodziłby się na to małżeństwo.

– Słyszałam, że Fleet jest bardzo bogaty, a więc przy nim mogłabym prowadzić taki tryb życia, do jakiego przywykłam. Przedstawi mi go pani, lady Juliano?

– Nie. Zrobiłabym to, gdyby chodziło o kogokolwiek innego. Cóż, prawie o kogokolwiek innego – skorygowała, myśląc o Jasperze Collingu. – Seb Fleet absolutnie nie wchodzi w rachubę.

Clara wyglądała na przybitą, ale po chwili trochę się ożywiła.

– W takim razie co pani powie na brata lady Tallant, Richarda Bainbridge'a? Jest wyjątkowo czarujący.

– Richard to nieodpowiedzialny utracjusz. W dodatku nie ma pieniędzy. Claro, twój gust, jeśli chodzi o mężczyzn, jest niemal tak zły jak mój.

Clara zachichotała.

– To niezwykłe, że wszyscy ci dżentelmeni są pani znajomymi.

– Nie ma w tym nic niezwykłego. Jestem ostatnią osobą, która powinna się brać do szukania męża dla ciebie czy Kitty. Wszyscy znani mi dżentelmeni są zupełnie nie do przyjęcia.

– Jest jeszcze Martin – zauważyła Kitty. – Zna go pani, a on jest do wzięcia i szalenie układny.

– Twój brat to wyjątek potwierdzający regułę – powiedziała Juliana. – Jedyny godny szacunku dżentelmen, jakiego znam.

I nawet on, pomyślała w skrytości ducha, nie jest taki układny, jak wszystkim się wydaje. Z pewnością w sposobie, w jaki całował, nie było nic układnego.

Kitty westchnęła.

– Mam szczerą nadzieję, że Martin nie poślubi Sereny. Byłoby o wiele zabawniej, gdyby ożenił się z panią Najwyraźniej wybrał nie tę kuzynkę, którą powinien.

– Dziękuję ci, Kitty. Niestety, twój brat i ja nie pasowalibyśmy do siebie.

Clara obserwowała ją z wiele mówiącym wyrazem oczu. W tej chwili żadną miarą nie wyglądała na śpiącą. Miana nagle pomyślała, że dni kawalerskie Sebastiana Fleeta mogą być policzone. Jeśli Clarze na czymś zależy, pójdzie i weźmie to. Rozległ się dzwonek. Miana zamarła. Miała nadzieję, że to nie Emma Wren albo, co byłoby jeszcze gorsze, Jasper Colling. Oblał ją zimny pot na myśl o tym, co Jasper mógłby powiedzieć, gdyby zastał Kitty i Clarę w jej salonie.

Dziewczęta patrzyły na nią z niepokojem.

– Sądzi pani…? – zaczęła Kitty. Przygryzła wargę. – Zastanawiam się, czy Martin się nie domyślił…

– O, nie! – jęknęła Clara. Drzwi się otworzyły.

– Pan Davencourt – zaanonsował Segsbury bardzo dostojnie. – Mam przysłać dzbanek świeżej herbaty, proszę pani?

Juliana zauważyła pełną skruchy, zalęknioną minę Clary, bladość Kitty i głęboką zmarszczkę na czole Martina Davencourta.

– Tak, proszę, Segsbury – odparła uprzejmie. – Jestem pewna, że filiżanka dobrej herbaty zrobi dobrze każdemu z nas.

Martin odczuł niewyobrażalną ulgę na widok Kitty i Clary siedzących niewinnie na sofie w salonie Juliany Myfleet. Nie chodziło o to, że wierzył, iż Juliana zdeprawuje jego siostry, a raczej o to, że nie mieściło mu się w głowie, jak mogły wpaść na tak naiwny pomysł i odwiedzić cieszącą się fatalną sławą osobę. Podejrzewał, że inspiratorką była Clara. Mimo całego swego lenistwa Clara nie była głupia i Martin wiedział, że kiedy czegoś chciała, stawała się uparta jak osioł, co pozwalało jej pokonywać większość przeszkód. A chciała porozmawiać z lady Juliana Myfleet. Nie z nim. Żadne z nich nie chciało z nim rozmawiać. Brandon uparcie milczał, a Clara i Kitty wolały Julianę. To było niewytłumaczalne i irytujące.