Spojrzał na swoje siostry. Obie, skruszone i zalęknione, siedziały, milcząc, na swoich miejscach. Martin poczuł, jak jego gniew wygasa. Nie chciał, żeby rodzeństwo się go bało. Zdał sobie sprawę, że Juliana wstała z miejsca i zbliża się do niego z uprzejmym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wyciągnęła rękę. Martin zacisnął zęby i skłonił się. Z jej miny wywnioskował, że doskonale wie, co on czuje, i że wie również, iż on nie zrobi sceny w obecności sióstr. Owionął go zapach jej perfum. Lekki, słodki aromat lilii. Przywołał na myśl delikatną skórę i rozpuszczone kasztanowe włosy. Spróbował się skoncentrować. Nie była to dobra pora na uleganie niezaprzeczalnym fizycznym powabom lady Juliany Myfleet.
– Witam, panie Davencourt – odezwała się Juliana. – Usiądzie pan z nami i napije się herbaty?
Miał właśnie odmówić, ale spostrzegł udręczoną minę Clary i twarz mu się wypogodziła.
– Z przyjemnością – odparł tonem sugerującym coś wręcz przeciwnego. Zajął miejsce naprzeciwko sofy i siostry jeszcze bardziej się skuliły pod jego badawczym spojrzeniem.
– Martinie… – powiedziała Kitty, prawie szeptem – przyszłyśmy tu…
– Kitty i Clara były na tyle miłe, by mnie odwiedzić – dokończyła Juliana bez zająknienia, nalewając mu herbatę. – Mleka, panie Davencourt? Cukru?
– Nie słodzę. Dziękuję – odrzekł automatycznie. – Nie było potrzeby odwiedzania lady Juliany, dziewczęta. Ja już złożyłem wizytę i przekazałem wyrazy wdzięczności za życzliwość w swoim i waszym imieniu.
Spostrzegł cyniczny uśmieszek na wargach Juliany i znów się zirytował.
Clara zarumieniła się. – Myślałam, że lady Juliana może… – zaczęła, ale przerwała w pół zdania, bo Kitty kopnęła ją w kostkę.
– Może co? – spytał Martin.
– Może wzięła torebkę, którą Kitty zgubiła na raucie u lady Badbury – dokończyła Juliana. – Niestety, nie wzięłam.
Martin spojrzał na nią. Wiedział, że kłamie. Zdawał sobie sprawę, że ona wie, iż on wie. W uniesieniu jej podbródka kryło się wyraźne wyzwanie, zupełnie jakby prowokowała go do zakwestionowania jej słów.
– Jak rozumiem, Kitty i Clara nie mają teraz przyzwoitki, panie Davencourt – ciągnęła Juliana. – Czy w przyszłości będzie im pan towarzyszył osobiście? Męska przyzwoitka, no, no.
Może tym sposobem wylansuje pan nową modę.
Clara zachichotała z cicha.
Rozmowa się nie kleiła. Ani dziewczęta, ani Juliana nie były skłonne do zabierania głosu, a Martin był pewny, że Juliana celowo milczy, chcąc wprawić go w zakłopotanie. Zastanawiał się, o czym, u licha, mogły rozmawiać, gdy przyszedł. Tylko przez chwilę, kiedy drzwi się otworzyły, Clara wyglądała na podekscytowaną, a Kitty była bardziej ożywiona niż kiedykolwiek. Wtedy pojawił się on i wszystko popsuł. Dopił swoją herbatę.
– Cóż… chodź, Kitty, chodź, Claro – powiedział nieprzekonująco.
W powozie podczas krótkiej drogi powrotnej na Laverstock Gardens Martin postanowił uświadomić siostrom, jak nierozważne jest składanie wizyt wdowom cieszącym się złą sławą. Rozmowa nie potoczyła się tak, jakby sobie tego życzył.
– Dlaczego uznałyście, że musicie odwiedzić lady Julianę? – spytał łagodnie.
Kity zacisnęła wargi, a Clara uciekła spojrzeniem w bok.
– Chciałyśmy jej podziękować za życzliwość wobec Kitty, Martinie. No i spytać o torebkę, oczywiście.
Martin nie skomentował tego kłamstwa.
– Przecież powiedziałem wam, że podziękuję jej w imieniu całej rodziny. Nie było potrzeby, żebyście robiły to samo. Na prawdę, to było całkiem niestosowne.
Clara lekko wzruszyła krągłymi ramionami. Martin spróbował ponownie.
– Wolałbym, żebyście nie odwiedzały więcej lady Juliany. To dotyczy was obu.
Zapadła cisza. Kitty ze zniechęceniem skinęła głową, ale Martin widział, że Clara jest poirytowana i zaraz wybuchnie niczym wulkan. Postanowił przyśpieszyć ten moment.
– Zgoda, Claro? Clara podskoczyła.
– Dlaczego, Martinie? Dlaczego nie możemy odwiedzać lady Juliany?
– Lady Juliana nie należy do dam, z którymi powinniście utrzymywać znajomości – powiedział surowo.
– Dlaczego nie?
Przypomniały mu się czasy, kiedy był młodzieńcem, a malutkie siostry chodziły za nim krok w krok i bez przerwy zadawały mu rozmaite pytania. Były to na ogół pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź. Niektóre rzeczy się nie zmieniają. Westchnął.
– Bo nie cieszy się dobrą reputacją.
– Dlaczego nie?
Martin przeszył ją gniewnym wzrokiem.
– Claro, jestem pewien, że osiągnęłaś wiek, w którym potrafisz odróżnić dobrą reputację od zlej. Lady Juliana ma złą reputację. Jest hazardzistką i…
– I?
– I wywiera zły wpływ – zakończył Martin.
– Czy naprawdę myślisz, że mnie i Kitty można łatwo do czegoś nakłonić, Martinie?
– Mam nadzieję, że nie. Ale to nie przyniesie wam niczego dobrego.
– Zwłaszcza gdybyśmy podczas odwiedzin u lady Juliany miały spotkać jakichś nieodpowiednich dżentelmenów – powiedziała Clara, wzdrygnąwszy się teatralnie. – Araminta mówi, że lady Juliana zna wielu nieodpowiednich dżentelmenów.
Martin czuł, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli.
– Claro…
– Lubię lady Julianę. – Clara popatrzyła na brata badawczo tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami. – Kitty też ją lubi. I Brandon. Ty też lubisz lady Julianę, prawda? Widziałam, jak się w nią wpatrujesz.
Martin przeczesał palcami jasne włosy.
– Claro, proszę. To nie ma ze sobą nic wspólnego. Brandon i ja możemy przebywać w towarzystwie, które jest nieodpowiednie dla was.
– To niesprawiedliwe!
– Ani ty, ani Kitty nie zobaczycie się więcej z lady Juliana. Zapadło milczenie.
– Dlaczego nie? – spytała wreszcie Clara. Martin zmarszczył czoło.
– Bo ja tak mówię.
Niebieskie oczy Clary patrzyły oskarżycielsko. Nawet Kitty spojrzała na niego z wyrzutem. Przypomniał sobie, że zawsze się złościł, kiedy rodzice odpowiadali w ten sposób na jego pytania. To nie był wystarczająco dobry powód, gdy byli dziećmi i wiedział, że nie jest dobry teraz.
– Spóźnił się pan dziesięć minut, panie Davencourt – powitała go chłodno Juliana, kiedy pojawił się ponownie na Portman Square.
– Słucham? – Martin uniósł brwi. Przygotował się na walkę, a to stwierdzenie, pozornie niemające nic wspólnego ze sprawą, która go tu sprowadziła, nieco zbiło go z tropu.
Juliana ostentacyjnie spojrzała na zegar i policzyła czas na palcach.
– Dziesięć minut na odwiezienie sióstr na Laverstock Gardens, pięć minut na zawrócenie i dziesięć minut na powrotną drogę tutaj. Razem dwadzieścia pięć minut. Jest pan dziesięć minut spóźniony.
Martin przeszedł przez pokój i stanął przy kominku.
– Skąd pani wiedziała, że wrócę? Juliana obrzuciła go kpiącym spojrzeniem.
– No, no, panie Davencourt! Wiedziałam, że pan musi po wiedzieć te wszystkie rzeczy, których nie mógł pan wypowiedzieć w obecności pańskich sióstr.
Pozwolił sobie na lekki uśmiech. Podziwiał jej zimną krew. Jakkolwiek robiła wrażenie całkowicie opanowanej, z pulsu bijącego w zagłębieniu poniżej szyi, tuż nad srebrnym półksiężycem, wnioskował, że tak nie jest. Kiedy uświadomił sobie, że wpatruje się w Julianę, z trudem oderwał wzrok.
– Czy mogłaby mnie pani oświecić, o czym musimy porozmawiać? – zachęcił łagodnie.
Juliana z gracją wzruszyła ramionami.
– Skoro ma to panu zaoszczędzić trudu. Jak brzmiało to zda nie, którym posłużył się pan wcześniej? – Wyprostowała się. – ”Chciałbym, żeby trzymała się pani z dala od moich sióstr. Są młode i podatne na wpływy, a ja nie życzę sobie, żeby uległy pani złym wpływom”.
Martin zmierzył ją wzrokiem.
– Dziękuję. Sądzę, że zacytowała to pani niemal w dosłownym brzmieniu.
– Myślę, że tak. Czy powiedział pan Kitty i Clarze, żeby trzymały się ode mnie z daleka, panie Davencourt? W końcu to one do mnie przyszły, nie na odwrót.
– Zdaję sobie z tego sprawę. To się więcej nie powtórzy. Juliana odwróciła się. W jej głosie wyczuwało się gryzący sarkazm.
– Na pewno odczuł pan ulgę, widząc, że Kitty i Clara przykładnie popijają herbatę, panie Davencourt, a nie oddają się rozpuście, z której słynie ten dom.
– Odczułem ulgę, rzeczywiście, ale nie byłem zaskoczony – odpowiedział Martin z równie zimną krwią. – Nie sądziłem, że dziewczęta znalazły się w jaskini rozpusty, lady Juliano. To za mocno powiedziane. Przyznaję jednak, że wolałbym, by miały na tyle rozsądku, aby wiedzieć, że przychodzenie tutaj jest niestosowne.
Juliana skrzywiła się.
– Niestosowne. Co za przeklęte słowo. Uznałam, że oby dwie pańskie siostry są zachwycającym towarzystwem, panie Davencourt. W przeciwieństwie do pana nie cierpią na nadmiar dezaprobaty.
Martin poczuł się w najwyższym stopniu poirytowany.
– Lady Juliano, czy obieca mi pani, że w przyszłości nie będzie się pani zbliżać ani do Kitty, ani do Clary?
– Czy obiecam? – Juliana podeszła bliżej, przekrzywiła głowę i przyglądała się uważnie jego twarzy. Poczuł się lekko wytrącony z równowagi tym badaniem. – Jaką wagę przywiązuje pan do mojej obietnicy, panie Davencourt?
Martin przestąpił z nogi na nogę.
– Chciałbym wierzyć, że jej pani dotrzyma.
– Ale?
– Ale po epizodzie w Hyde Parku nie wiem, w jakim stopniu mogę pani zaufać. Owszem, powiedziała pani, że pani tego żałuje, lecz…
– Lecz?
– Zawsze jest możliwość, że może pani zrobić coś podobnego w przyszłości. Jest pani nieprzewidywalna, lady Juliano.
– Aż do szaleństwa, chciał pan powiedzieć. – Juliana skrzywiła się. Martin odniósł wrażenie, że ją zranił, choć wyraz jej twarzy tego nie zdradzał. Odsunęła się od niego.
– Nie można pana winić za szczerość, panie Davencourt. Pan jest uczciwy aż do okrucieństwa. Cóż, niech nie będzie nieporozumień. Ja nie zbliżę się do pańskich sióstr, jeśli jednak będą chciały zamienić ze mną parę słów, z pewnością nie każę im odejść. Lubię Kitty i Clarę, panie Davencourt i sądzę, że potrzebują… kogoś, z kim mogłyby porozmawiać.
Martin odczuwał wściekłość na myśl o tym, w jaki sposób toczą się sprawy, i dokuczliwy lęk, że ona ma rację. Poczynił niewielkie postępy, rozmawiając z Kitty i Clarą wcześniej. Przypominało to brodzenie w syropie z melasy i prześladowało go uporczywe wrażenie, że coś pominął.
– Nie chcę, żeby tą osobą była pani, lady Juliano.
– Nie? Pańska przyszła żona byłaby odpowiedniejsza, jak mniemam?
– Istotnie.
– A czemuż to, panie Davencourt? Proszę to z siebie wyrzucić. Niech się pan nie krępuje.
Martin patrzył wprost na nią.
– Myślałem, że to jasne. Od służenia za wzór będzie moja przyszła żona. Pani jest…
– Tak?
– Nie chodzi o to, że wierzę, iż pani z rozmysłem wywarłaby na nie zły wpływ, lady Juliano. Uważam, że jest pani na tyle uczciwa, by nie sprowadzać moich sióstr na manowce celowo.
– Dziękuję. – Spojrzenie błyszczących oczu Juliany wbijało się w niego, nie pozwalając mu ruszyć się z miejsca. – Jednak mimo wszystko nie podejmie pan ryzyka i nie pozwoli im pan się ze mną widywać.
Martin nieznacznie rozłożył ręce.
– Na pewno zdaje sobie pani sprawę, jak odebraliby to inni! Nie chodzi tu o moją opinię o pani, ale o opinię całej naszej sfery. Jeśli ktokolwiek zobaczy, że Kitty i Clara spędzają czas w pani towarzystwie, z pewnością zaszkodzi to ich reputacji.
Juliana odwróciła się od niego, szeleszcząc jedwabiem. Martin wziął głęboki oddech. Czuł taki sam żal jak wówczas, kiedy znalazł ją płaczącą na korytarzu na balu u lady Babbacombe. Zapragnął wziąć ją w objęcia i pocieszyć, a jednak nie mógł tego zrobić. Oboje wiedzieli, że to, co powiedział, było prawdą.
– Chcę tylko chronić Kitty i Clarę – dodał.
– Tak, rozumiem to… – Juliana pochyliła głowę, a kiedy znów ją uniosła, jej oczy były całkiem suche. – Najlepiej będzie, jak pan szybko znajdzie sobie żonę, panie Davencourt. Pańskie siostry potrzebują kogoś, kto by służył im radą.
– I pomyślały o pani? – Słowa wyrwały mu się, zanim Martin zdołał je powstrzymać. Wydało mu się, że Juliana się wzdrygnęła, nie był jednak pewny.
– Cóż, pana o to nie poprosiły – zauważyła. – Swoją drogą, to dowodzi tylko ich rozsądku. Co pan wie o damskiej modzie, panie Davencourt? Czy wie pan, jakie rękawiczki pasują do sukni spacerowej, a jakie do wieczorowej? Co powiedziałby pan młodej damie, która wbiła sobie do głowy, że nie chce wyjść za maż? Albo takiej, która uważa, że chce, ale wybrała nieodpowiedniego kandydata?
Martinowi zrobiło się zimno.
– Chce pani powiedzieć, że moje siostry są zakochane? Juliana uśmiechnęła się pogodnie.
– Ależ nie, panie Davencourt. Gdyby jednak były, czy wie działby pan, co im doradzić? – Napotkała jego wzrok. – Choć nie chcą rozmawiać z panem, postanowiły komuś się zwierzyć i wybrały mnie. To powinno panu dać do myślenia. Do widzenia, panie Davencourt.
"Skandalistka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Skandalistka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Skandalistka" друзьям в соцсетях.