Zrobił jeszcze jeden krok naprzód i Erin ogarnął niepokój.

– Czas, byś sobie poszedł – zażądała chłodno.

– O, czyżby?

– Natychmiast! – Cofnęła się, gdy zbliżył się jeszcze bardziej.

– Kiedy będę gotów – odparł złowieszczo.

– Txxxteraz jest odpowiednia chwila. – Była już poważnie zaniepokojona. Zrobiła krok do tyłu. Jeszcze jeden. Pokój był mały i Erin znalazła się nagle przy ścianie.

– Wyjdź! – rozkazała ostro. Uśmiechnął się, ale w jego uśmiechu nie było wesołości. O, nieba!

– Mylę się? – spytał aksamitnym głosem i nagle Erin nie miała już żadnej wątpliwości. Może i wolał sypiać z bardziej wyrafinowanymi kobietami, ale był wystarczająco zły za zrobienie z niego głupca, wystarczająco wściekły za krzywdę swoją i ojca, by udowodnić, że może ją wziąć, kiedy tylko zechce.

– Będę walczyć! – ostrzegła, zbierając całą swoją od wagę. Ale jemu to się spodobało.

– Świetnie. Będzie ciekawiej.

Rozejrzała się gwałtownie dokoła, szukając drogi ucieczki. Spróbowała się wyrwać, ale złapał ją, nim zrobiła dwa kroki.

– Nie! – wrzasnęła, lecz był silniejszy, o wiele silniejszy od niej. Bez trudu przyciągnął ją z powrotem prosto w swoje ramiona.

– Wkrótce powiesz „tak”! – zapewnił ją, unieruchamiając jej ramiona.

– Nie! – pisnęła, odwracając twarz. Uśmiechnął się.

– To udawanie niedostępnej to chyba dla ciebie coś nowego, skarbie. Oboje wiemy, że to tylko gra.

– Spadaj! – prychnęła i kopnęła go w goleń. Jęknął. Ale była to niewielka satysfakcja, bo z jeszcze większą wściekłością zamknął ją w swoich ramionach i już nie mogła się wyswobodzić.


Znowu ją pocałował, zmuszając do otwarcia ust. Wiła się, walczyła, kopała. I znowu trafiła, tym razem mocniej.

– Zaraz się uspokoisz! – Najwyraźniej miał dość tej walki, bo nagle wziął Erin na ręce.

– Co…?

– Znam o wiele wygodniejsze miejsce. – Wyniósł wciąż wierzgającą Erin z pokoju.


Jej zaskoczenie nie trwało długo, bo choć ogłuszona, zrozumiała, co miał na myśli. Przestała walczyć – na jakieś dwie sekundy. Potem zaczęła go okładać pięścią.

Uwolniła się… na krótko. Potem Josh rzucił ją na łóżko. Spróbowała się podnieść, ale choć była szybka, on też nie marnował: ani chwili.

– Złaź ze mnie! – krzyknęła, kiedy przyszpilił ją do materaca całym ciężarem ciała.

– Udajesz, że ci się to nie podoba? – zakpił.

– Idź do diabła! Uśmiechnął się nieszczerze.

– Nie bądź taka.

– Nienawidzę cię!

– Wolę to od twojej miłości, skarbie. – Całkowicie niewzruszony spróbował pocałować ją w usta, ale trafił na policzek. Zaczął więc całować ją w szyję, rozpinając jednocześnie koszulę Erin.

– Puść mnie! – Rozwścieczona próbowała się wyrwać.

– Och, skarbie – zadrwił. – Zrób to jeszcze raz, a świetnie się zabawimy. – Znowu zaczął ją brutalnie całować. Ale ona nie chciała takich pocałunków. Kiedy przedtem leżeli w łóżku, jego usta dawały, nie tylko brały. Był czuły i delikatny, nie taki brutalny i bezwzględny.


Gwałtownie odwróciła twarz.

I wtedy przyszło jej do głowy, że nie ma sensu walczyć. Josh chciał, by się opierała – to go podniecało. Jeśli przestanie walczyć, może zostawi ją w spokoju?

Znieruchomiała. Przestała się wyrywać. Już w pełni zdawała sobie sprawę, że Josh bardzo jej pożąda, ale ona tego nie chciała, w każdym razie nie w taki sposób, nie w takich okolicznościach.

Gdy po chwili poczuła jego usta na swoich wargach, nie zaprotestowała. Spojrzał na nią zdziwiony. Bez uśmiechu wytrzymała jego wzrok.

– Myślisz, że bierność mnie powstrzyma? – zapytał ostro. Wzruszyła ramionami.

– Na to nie liczę – przyznała spokojnie. – Jestem tylko zdziwiona, to wszystko.

Przez moment wydawało się, że ma zamiar kontynuować tę brutalną grę, bez względu na wszystko, jednak zawahał się.

– Zdziwiona?

Uśmiechnęła się.

– To ty powiedziałeś: „Może niektórzy faceci chcieliby iść z tobą do łóżka, ale ja do nich nie należę”? Czyżbyś zmienił zdanie?

Josh Salsbury patrzył na nią nieodgadnionym spojrzeniem szarych oczu. Całą siłą woli udało jej się zachować całkowity spokój. A potem, ku jej uldze, odsunął się.

Lodowatym tonem przypomniał jej własne słowa.

– Ale możesz się założyć, że się z tobą nie ożenię, skarbie! – rzucił arogancko i wstał z łóżka.

Mogła rzucić jakąś kąśliwą ripostę, ale czuła się pokonana, choć wygrała.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Noc wlokła się w nieskończoność. Erin wciąż od nowa rozmyślała o niedawnym incydencie z Joshem. Miała rację, nie mówiąc mu o matce. To, co się stało, było najlepszym dowodem!

W końcu nadszedł świt i wstała przekonana, że w głębi duszy zawsze będzie kochać Josha. Miłości nie można tak po prostu wyłączyć, bez względu na nasze postanowienia.

Miała nadzieję, że udowodniła mu ostatecznie, jak bezpodstawne okazały się jego oskarżenia. Kochała go, ale równocześnie nienawidziła za to, że potraktował ją tak podle. I nie zamierzała puścić tego płazem.

W takim nastroju, gdy tylko przyjechała do biura, wręczyła Ivanowi Kelly ‘emu rezygnację. Najchętniej odeszłaxxxby od razu, ale w ośrodku badawczym zawsze było mnóstwo papierkowej roboty i lojalność wobec współpracowników kazała jej dać szefowi miesiąc na znalezienie zastępstwa.

– Nie możesz odejść! – zaprotestował Ivan. – Czy wczoraj załatwiałaś sobie nową pracę?

– Jadłam lunch z mamą. Nie mam niestety na oku nowej posady.

– Więc zostań, póki czegoś nie znajdziesz. Czy coś ci się tutaj nie podoba? Powiedz – nalegał. – Z pewnością jakoś temu zaradzimy.


Gdyby to było możliwe… Potrząsnęła głową. Jeszcze nigdy dotąd nie była tak przybita i pokonana, ale ani Ivan, ani nikt inny nie był w stanie jej pomóc.

– To sprawy rodzinne – wyjaśniła Ivanowi i polubiła go jeszcze bardziej, gdy uszanował jej prawo do prywatności i nie zadawał więcej pytań.

Rodzinne? Właściwie można tak powiedzieć. Cały dzień starannie ukrywała rozpacz, ale kiedy wróciła do domu, omal się nie rozpłakała. Nie zrobiła tego jednak. Zwyciężyło poczucie kobiecej dumy. Miałaby płakać z powodu faceta? Nigdy w życiu, żaden nie jest tego wart.

Nagle zadzwonił telefon. Nie miała ochoty odbierać, ale jeśli to był ojciec, miała okazję powiadomić go, że nie przyjedzie w ten weekend.

To był Josh Salsbury.

– Ja… – zaczął i, co dziwne, urwał, jakby zabrakło mu słów. Po chwili dodał: – Jestem w Nowym Jorku.

Była zbyt zdenerwowana, by odpowiedzieć. Potem poczuła wściekłość. Co on sobie myśli, że może do niej dzwonić i obrażać ją przez telefon?

– Spotkamy się, kiedy wrócę… – powiedział.

– Wykluczone! – wrzasnęła i trzasnęła gwałtownie słuchawką, żałując, że nie może zaatakować Josha bezpośrednio.


Łzy napłynęły jej do oczu. Nie! Nie! Nie! Nie będzie płakać! Jak śmiał zadzwonić? Za kogo, do diabła, się uważał?

Noc nie przyniosła ukojenia. Erin położyła się i wstała równie nieszczęśliwa. Poszła do pracy z mocnym postanowieniem, że nie pozwoli się tak traktować. Więc kiedy Stephen Dobbs wpadł do niej i zaprosił na wieczór, przylepiła do twarzy wesoły uśmiech i natychmiast wyraziła zgodę, a wręcz entuzjazm.

W popołudniowej gazecie znalazła zdjęcie wystrojonego w smoking Josha Salsbury’ego u boku jakiejś nowojorskiej ślicznotki.

Nienawidziła go, ale wycięła zdjęcie z gazety. Przynajmniej połowę, na której widniał Josh. Położyła fotografię na nocnym stoliku, obiecując sobie, że następnego dnia nabędzie komplet strzałek i wykorzysta podobiznę Josha jako cel. Zapomniała całkiem, że kupiła gazetę, by zajrzeć do kolumny z ogłoszeniami o pracy.

Następnego wieczora przeprowadziła trudną rozmowę z ojcem. Zaakceptował, że Erin nie przyjedzie do niego w następny weekend, ale był zły, że zamierzała spędzić go z matką. Erin postanowiła więc nie wspominać ojcu o nowym przyjacielu matki, choć Ninie byłoby to zapewne obojętne. Kiedy koło dziewiątej zadzwonił telefon, Erin znowu poczuła zdenerwowanie.

Przypomniała sobie na szczęście postanowienie, że żaden mężczyzna nie jest wart jej nerwów. Podniosła słuchawkę i udało jej się wydobyć z siebie uprzejme „halo”.

– Erin?

– Tak – odpowiedziała już nieco pewniej. To nie był Josh Salsbury.

– Greg Williams – przedstawił się rozmówca.

– Cześć, Greg. – Tylko tego jej potrzeba. – Co u ciebie słychać?

– Dobrze, bo cię odnalazłem. Jak się czujesz? Straciłaś kontakt z rzeczywistością, kiedy się nadziałaś na ten słup.

– W porządku, dziękuję – odparła, licząc, że skoro zadzwonił z pytaniem o jej zdrowie, zaraz się rozłączy.

– Dopiero przed chwilą udało mi się zdobyć twój telefon. – Liczyła na zbyt wiele. – Nasze sobotnie plany diabli wzięli, prawda? Ale chciałbym się z tobą jeszcze spotkać.


Erin zrobiło się gorąco na wspomnienie jego planów upokarzającego faktu, że Josh Salsbury przejrzał je wcześniej od niej. Przyszło jej nagle do głowy, że przez własną ignorancję, swoim zachowaniem wobec Grega utwierdziła Josha w przekonaniu, że jest łatwa.

– Wybacz, Greg – miała tego dość – straciłam przytomność, nim zdążyłam ci wyjaśnić, że nie mam ochoty na bliższą znajomość. – I na wypadek, gdyby nadal to do niego nie docierało, dodała: – Nie chadzam do łóżka z pierwszym lepszym.

Zapadła niezręczna cisza. Ale poczuła do niego większą sympatię, gdy westchnął tragicznie i skomentował:

– Raz na wozie, raz pod wozem – rozbawił ją. – Wpadam czasami do Londynu, czy mógłbym zadzwonić do ciebie w jakiś weekend? Moglibyśmy na przykład wybrać się do zoo.

Akurat! Nie potrafiła wyobrazić go sobie spacerującego po ogrodzie zoologicznym. Ale przynajmniej poprawił jej nastrój.

– Zadzwoń – zgodziła się, choć wątpiła, czy ją zastanie.

Po odłożeniu słuchawki, w jej myślach na nowo zagnieździł się Josh Salsbury. Ze zdziwieniem skonstatowała, że choć wciąż jest na niego wściekła, to już znacznie mniej niż godzinę temu.

Erin spakowała mały neseser i była gotowa, gdy Richard Percival przyjechał po nią w sobotę. Był przystojnym mężczyzną, może dwa lub trzy lata starszym od Josha Salsbury’ego. Och, przestań o nim myśleć, skarciła się w duchu.

– Czym się zajmujesz? – zapytała Richarda, gotowa prowadzić konwencjonalną rozmowę, byle nie myśleć o Joshu.

W ciągu następnych dwudziestu czterech godzin naprawdę szczerze polubiła Richarda. Choć nie okazywał zbyt otwarcie swych uczuć, przez cały czas wodził za Niną wzrokiem i jasne było, że jest w niej głęboko zakochany.

Było równie jasne, że matka za wszelką cenę stara się unikać przebywania z nim sam na sam. Zachowanie Niny, choć z pozoru nienaganne, wprawiało Erin w zakłopotanie. Gdy tylko córka wychodziła z jakiegoś powodu z pokoju, matka natychmiast znajdowała jakiś pretekst, by się za nią wymknąć.

– Będziesz musiała rozmówić się z Richardem – stwierdziła Erin, kiedy zaniosła tacę z filiżankami do kuchni, a matka przyszła jej pomóc.

– Trzymaj się blisko mnie – upomniała Nina ostro. Po chwili zjawił się również Richard.

– Czy ktoś ma ochotę na spacer? – zaproponował.

Erin już zamierzała odmówić, kiedy dostrzegła rozpaczliwe sygnały matki.

– Świetny pomysł – zgodziła się i choć wszyscy dobrze wiedzieli, co się dzieje, była pewna, że z całej trójki to ona czuje się najbardziej zażenowana.

Dla Richarda spacer stanowił jedynie pretekst, aby pobyć z kobietą, której oddał serce. Erin poczuła się jeszcze bardziej skrępowana, gdy Nina grzecznie odmówiła.

– Tylko nie odchodźmy zbyt daleko – poprosiła, gdy wyruszyli.

– Nonsens – odparł Richard pogodnie. – Dobrze nam to zrobi. Siedzę przy biurku przez cały tydzień. – Ale jego dobry nastrój ulotnił się parę minut później, kiedy zapytał:

– Nina wspominała ci, że poprosiłem ją o rękę?


Oświadczyny powinny być sprawą prywatną między dwojgiem ludzi, zwłaszcza gdy mężczyzna nie był pewny odpowiedzi wybranki.

– Cóż… – wahała się.

– Wybacz. To nie było fair – przeprosił i Erin spodobała się jego subtelność. – Nowe pytanie – ciągnął. – Co byś powiedziała, gdybym miał szczęście zostać twoim ojczymem? – Och, nie, niech on przestanie mnie wypytywać… – Czy miałabyś coś przeciwko temu?


Nic a nic. Był miłym, dobrym człowiekiem i widząc, w jaki sposób traktuje jej matkę, Erin chętnie widziałaby ich razem.

– Pragnę tylko szczęścia mamy. – Miała nadzieję, że Richard domyśla się, że gdyby była temu przeciwna, nie poszłaby z nim na spacer.

– Uważasz, że twoja matka byłaby ze mną szczęśliwa? – nalegał.


Ależ tak, Erin była tego pewna, ale również i tego, że matkę przerażała myśl o trzecim małżeństwie, które mogło się kiedyś rozpaść. Znalazła wymijającą odpowiedź.

– Nina mówi, że ją bawisz. – To zachęcające – stwierdził i dodał z uśmiechem: – Nie powiem już nic więcej na ten temat. Słowo.