Nie, nie chciała wiedzieć. W ogóle jej to nie obchodziło. Roześmiała się wesoło, kiedy Greg powiedział coś zabawnego i spojrzała na niego uwodzicielsko.

Wygłoszono przemówienia, wypito toasty, goście zaczęli wstawać od stołu. Erin zamieniła parę słów z Charlotta i Robinem i znowu zwilgotniały jej oczy, kiedy na rozpoczęcie tańców młoda para odtańczyła pierwszego walca. Wyglądali, jakby byli dla siebie stworzeni.

Erin tańczyła z Gregiem i Archiem, również z innymi panami, ale nic nie wskazywało na to, by Josh Salsbury miał ochotę wziąć ją w ramiona.

Czas zaczął się wlec nieznośnie i kiedy o ósmej Charxxxlotta poszła się przebrać, Erin zastanawiała, jak długo jeszcze wytrzyma na przyjęciu. Josh tańczył z druhną i Erin musiała przyznać, że dobrze wyglądali razem na parkiecie.

– Chyba na mnie pora – powiedziała do Grega, kiedy wyszli przed hotel pożegnać młodą parę udającą się w sekretne miejsce na miesiąc miodowy.

– Nie możesz nigdzie jechać! – zaprotestował Greg.

– Nie powiedziałaś mi jeszcze dość o sobie. Poza tym…

– uśmiechnął się – tak dobrze nam idzie! – Jego uśmiech zamienił się w łobuzerskie spojrzenie. – Czy nie powinniśmy poznać się lepiej?


Erin poczuła się jakoś niezręcznie, ale w tym momencie wszyscy zaczęli wracać do sali i niechcący otarła się o kogoś. Obejrzała się odruchowo, by przeprosić. Serce zabiło jej gwałtownie, a w ustach zaschło.

– Czy na pewno wiesz, w co się pakujesz? – zapytał Josh Salsbury chłodno.

Tylko ona go usłyszała, ale zamiast dociekać sensu tych słów, postanowiła pokazać, jak niewiele ją obchodzą.

– Doskonale – odparła wyniośle, unosząc wysoko głowę, po czym zwróciła się do Grega: – Masz rację, Greg, powinniśmy się lepiej poznać.

Dopiero podczas tańca dostrzegła jego lubieżne spojrzenie i dotarło do niej, czym to się może skończyć.

Przytulał ją o wiele za mocno, ale przecież właśnie zgodziła się poznać go „lepiej”. Wspomniała słowa Josha i ostrzegawczy dzwonek rozdzwonił się w jej głowie.

Gdy taniec się skończył, Greg odprowadził ją z powrotem do stołu. Chwycił kieliszki z szampanem od przechodzącego kelnera i powiedział z uśmiechem:

– Podobno hotel jest przepełniony, ale poczekaj tu, a ja namówię recepcjonistkę, aby znalazła dla nas jakiś kącik.

Gapiła się na niego bez słowa, ogłuszona i zmieszana.

– Zaraz wracam – obiecał.

Wciąż zbyt oszołomiona rozwojem sytuacji, by zaprotestować, chwyciła stojący przed nią kieliszek z szampanem. Bez względu na to, jak zinterpretował jej zachowanie Greg, nadszedł czas, by wyjaśnić mu, i to szybko, że nie zamierzała iść z nim do łóżka.

Poruszona obracała kieliszek w dłoni. Czuła się winna, bo przecież prowokowała Grega, zachęcała go gestami i słowami. A to wszystko przez Josha Salsbury’ego! To przez niego flirtowała i zachowywała się swobodniej niż zazwyczaj.

– Zbierasz się na odwagę, Erin? – przerwał jej myśli aksamitny głos, którego wolałaby nie słyszeć.

Spojrzała na niego ostro. Tylko tego jej było trzeba! Josh Salsbury odgadł, co się święci, nim sama przejrzała zamiary Grega Williamsa, i przyszedł z niej szydzić.

– Dla twojej informacji, ograniczyłam się do jednego kieliszka szampana – warknęła.

– „Nie, ale zamierzam to zrobić jak najszybciej”. – Wyprostowała się gwałtownie, gdy zacytował jej własne słowa. – Mam rozumieć, że zamierzasz swoje zamiary przekuć w czyn?

Minęła dobra sekunda, nim dotarło do niej, co właśnie powiedział. Co za bezczelność! Co za tupet!

– A dlatego wypiłam tak mało, bo zamierzam wrócić samochodem do Londynu, i to sama!

Rozzłościła się na dobre, na niego i całą męską populację, łącznie z Gregiem Williamsem, który poszedł szukać dla nich łóżka, właściwie nie pytając jej o zdanie. Zerwała się na nogi, wściekła i upokorzona. Jak Josh Salsxxxbury śmiał tak o niej pomyśleć!

– I dodam jeszcze – atakowała z ogniem – że nie mam zamiaru iść do łóżka z pierwszym lepszym facetem. Jeśli zobaczysz gdzieś Grega Williamsa, możesz mu to łaskawie przekazać. Wyjeżdżam!

Po wygłoszeniu ognistej tyrady, odwróciła się na pięcie i – choć Josh miał znakomity refleks, tym razem nie był dość szybki – z impetem wpadła na marmurowy filar. Wiedziała, że tam stał, była jednak zbyt wściekła, aby o tym pamiętać. Zobaczyła gwiazdy, a potem zapadła w ciemną otchłań.

Powoli zaczęła zdawać sobie sprawę, że słyszy głosy, swój i… Z kimś rozmawiała. Ktoś zadawał pytania i zmuszał ją do odpowiedzi. Chciała, żeby zamilkł i pozwolił jej spać. Niech to diabli, ostatnio tak źle sypiała, teraz nareszcie miała szansę odpocząć, zdrzemnąć się, a tu ktoś zawracał jej głowę.

– Ile widzisz palców?

Otworzyła oczy i szybko zamknęła je z powrotem. Światło drażniło ją.

– Jeśli powiem, że trzy, zamkniesz się i dasz mi spokój? – odparła.

– Nic jej nie będzie – oznajmił głos.

Potem miała przezabawny sen, że jest przy niej Josh. Ale w końcu, zawsze o nim śniła, cóż w tym nowego?

– Jak się czujesz? – zapytał.

– A jak wyglądam?

– Czarująco – padła odpowiedź.

Westchnęła. To był przyjemny sen. Chciała powiedzieć Joshowi, że go kocha, ale jakaś resztka skromności – nawet we śnie – zwyciężyła. Zapytała za to:

– Lubisz mnie?

– Któż mógłby cię nie lubić? – szybko odpowiedział pytaniem.

– Odpowiedź wymijająca – wymamrotała i westchnęła znowu. – Dobranoc, kochanie.

– Dobranoc, skarbie – wyszeptał równie cicho.

– Pocałujesz mnie? – poprosiła. – Tylko tak delikatnie, jak wtedy. – Nastąpiła chwila przerwy, ale potem poczuła leciutkie muśnięcie ust na swojej brwi. – Dziękuję, Josh – szepnęła.

– Wiesz, że to ja? Była taka zmęczona. Tak straszliwie zmęczona.

– Kogo innego wpuściłabym do mojego snu? – odparła sennie. – Dobranoc.

Obudziła się, nie bardzo wiedząc, gdzie jest. Leżała w łóżku, ale na pewno nie we własnym. Obcy pokój tonął w ciemnościach rozproszonych palącą się gdzieś nocną lampką. Nie po lewej stronie łóżka, do czego była przyzwyczajona, ale po drugiej, gdzie… spał Josh Salsbury, z twarzą zwróconą w jej stronę.

Uśmiechnęła się.

– Wciąż śpię – powiedziała głośno, ale na dźwięk jej głosu, leżący obok mężczyzna otworzył oczy i usiadł. I nagle dotarło do niej, że to wcale nie sen.

– Co…? – zachłysnęła się zdumiona, wpatrzona jak zahipnotyzowana w jego nagą pierś. – Cxxxco…? Wynoś się! – wrzasnęła. Potem natychmiast zmieniła zdanie. – Nie! Zostań! – pisnęła, nie mając pojęcia, czy nie jest przypadkiem naga. – Ja nie…? – zapytała ochryple, szukając w pamięci tego, czego tam nie było. – O, moja głowa! – jęknęła, gdy najgorszy pod słońcem ból dał znać o swoim istnieniu. Natychmiast zacisnęła powieki. Gdy po chwili otwo rzyła oczy, z ulgą dostrzegła, że Josh narzucił na siebie lekki szlafrok. Okrążył łóżko i podszedł do niej.

– Weź to. – Podał jej kilka tabletek i sięgnął do nocnego stolika po szklankę wody. – Zalecenie lekarza. Powiedział, że kiedy się obudzisz, możesz tego potrzebować.

Wsłuchana w jego głos, upewniła się, że to wcale nie sen. Josh naprawdę tu był!

Myśli kłębiły się w jej głowie. Usiadła i połknęła tabletki przeciwbólowe. Gdy Josh wziął od niej szklankę i przysiadł na skraju łóżka, zapytała:

– Lekarz?

– Straciłaś przytomność – oświecił ją.

– Może zabrzmi to nieco melodramatycznie, ale… gdzie ja jestem? -. zapytała.

– W hotelu pod Bristolem.

– Czy prosiłam, żebyś mnie pocałował? – zapytała cał kiem bez sensu. Uśmiechnął się.

– Pamiętasz? – Wydawało się, że mu ulżyło. – To nie było szczególnie trudne zadanie. Uczyniła wysiłek, żeby przypomnieć sobie więcej.

– Byłam na ślubie Charlotty?

– Tak – potwierdził. – Zachęcałaś Grega Williamsa do niecnych czynów. Pamiętasz go?

– O rany, tak. Oskarżałeś mnie o… złe prowadzenie się – wydobyła wspomnienie z obolałej głowy. Z uśmiechem przyjął to określenie.

– Wybiłaś głową dziurę w marmurowym filarze… i straciłaś przytomność.

– Zemdlałam?

– Padłaś jak wór kartofli.

– Dzięki! – Też porównanie! Ale coraz bardziej rozbudzona czuła, jak powoli ogarniają panika. – Co, do diabla, robiłam z tobą w łóżku? – wybuchła nagle.

– Spokojnie. Spokojnie! – uciszył ją. – Na przyjęciu był lekarz. Musiał cię gdzieś zbadać, a ponieważ byłem przy tobie pierwszy, naturalnie zaproponowałem mój pokój.

– To nie wyjaśnia, dlaczego… leżeliśmy w jednym łóżku – zauważyła sucho.

– Wiedziałem, że będziesz wdzięczna!

– Niby za co? – odparła podejrzliwie.

– Masz szczęście – stwierdził. – Lubię żywo reagujące kobiety!

– Nie wątpię! – prychnęła. – Przyniosłeś mnie tutaj?

– Byłaś ciężka jak kłoda. Lekarz cię zbadał, stwierdził, że nic ci nie będzie, ale nie pozwolił ci od razu zasnąć.

– To dlatego śniło mi się, że rozmawiałam? Przytaknął.

– Zajrzał ponownie koło północy i potwierdził diagnozę, ale chciał, by ktoś z tobą posiedział przez jakiś czas.

– Więc zostałeś?

– Dokąd miałem iść? Hotel jest przepełniony… Dochodziła druga, a ty spałaś jak dziecko.

– Przyglądałeś mi się, gdy spałam? – zapytała zakłopotana i wdzięczna jednocześnie.

– To niezbyt przykry obowiązek. Jesteś niezwykle piękna, Erin.

Jej serce zatrzepotało. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nie mogła wymyślić nic sensownego.

– No i? – wymamrotała.

– No i zasnęłaś, dochodziła druga rano, niebezpieczeństwo minęło, a ja padałem z nóg. Spałaś na brzegu łóżka. Miała się zmarnować więcej niż połowa?

– Więc po prostu wskoczyłeś? Spojrzał na nią żartobliwie.

– Najpierw pozbyłem się większości ubrania – skomentował ironicznie.

– Co za ulga, że jednak coś zostawiłeś – warknęła nieprzyjaźnie.

– Skarpetki – kpił w żywe oczy.

Jednak to wcale nie było zabawne. Zwłaszcza gdy nagle zdała sobie sprawę, że sama prawie nic na sobie nie ma! Spojrzała w dół, gdzie widać było kawałek jej koronkowego biustonosza i szybko wsunęła rękę pod kołdrę. Z ulgą odkryła, że ma na sobie majtki.

– Kto mnie rozebrał? – zapytała słabo, desperacko próbując sobie przypomnieć choćby jedną przyjazną kobiecą twarz wśród zgromadzonych. – Matka Charlotty?

– Było wielu chętnych – Josh odparł uprzejmie i zadał cios: – Pomyślałem, że będziesz chciała, żebym ja to zrobił.

– Ty – powtórzyła cicho i zaczerwieniła się. Bez wątpienia był biegły w tych sprawach. Wstrząśnięta zdała sobie sprawę, że odpiął zamek błyskawiczny jej sukni i widział ją prawie nagą. Poczuła gwałtowną chęć potrząśxxxnięcia nim, odegrania się w jakiś sposób. Uśmiechnęła się słodko. – Spaliśmy w jednym łóżku, ty i ja – oznajmiła.

– I dlatego będziesz musiał się ze mną ożenić… – Jak udało jej się to powiedzieć, zachowując całkowitą powagę, nie miała pojęcia, ale widok jego zdumionej twarzy był wystarczającą nagrodą. Wybuchła śmiechem. – Spokojnie, tylko żartowałam – przyznała. – Chciałam zobaczyć twoje wybałuszone oczy!

Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Bezczelna smarkata! Można spokojnie przyjąć, że nie doznałaś wstrząśnienia mózgu. Teraz połóż się i prześpij.

Erin uwielbiała patrzeć, jak Josh się uśmiecha, ale to nie dlatego nie spuszczała z niego wzroku.

– Z tobą?

– Jest czwarta – poinformował ją.

Sugerował, że jest istotą bez serca, skoro zamierza wyrzucić go z jego własnego pokoju o czwartej nad ranem. Przypomniała sobie, jaką okazał wielkoduszność, przynosząc ją tutaj. Nie miała wyjścia. Albo prześpi się w jego łóżku, albo wstanie i pojedzie do Londynu, choć wciąż potwornie bolała ją głowa. Była taka słaba…

– Dobranoc… dzień – powiedziała i delikatnie opadła na poduszkę.

Josh wstał i pochylił się nad nią. Przestraszyła się, że znowu ją pocałuje, ale tylko sięgnął po kołdrę i nakrył jej ramiona.

Przypuszczała, że zamierza się wyciągnąć na kilku krzesłach.

– Będzie ci ciepło? – zapytała cicho. Może był dodatkowy koc w szafie.

– O, z pewnością – odpowiedział cicho i cała zesztywniała, gdy znalazł się po drugiej stronie łóżka, zgasił lampkę i położył się obok.

Instynktownie, szybciej niż zdążyła pomyśleć, poderwała się, by wyskoczyć z łóżka, lecz chwycił ją za nadgarstek.

– O, moja głowa – jęknęła. Wszystko inne przestało się nagle liczyć.

– Poczujesz się o wiele lepiej, jeśli się położysz – powiedział z mocą. Och, niech ktoś jej pomoże – co robić? Miała ochotę posłuchać jego rady.

– Nie zaczniesz zabawiać się… w żołdaka? – Żołdaka? – roześmiał się cicho w ciemnościach. – Wyciągnęłaś to wyrażenie z kuferka babci?


Położyła głowę na miękkiej poduszce i rzeczywiście od razu poczuła się lepiej.

– A co z druhną? – zapytała bez zastanowienia.

Nie zapytał głupio, z którą, tylko odpowiedział cicho w ciemnościach:

– Zniweczyłaś skutecznie moje plany.

– Świetnie. – Niezwykle się ucieszyła i wcale nie miała wyrzutów sumienia. – Dobranoc… to znaczy… – Odsunęła się na swoją połowę.