Gdy w końcu znalazła się w łóżku, musiała sobie powiedzieć, że nic jej nie obchodzą uwodzicielskie wdzięki Romea, mimo iż była w Weronie, w jego ojczyźnie. I choć z jednej strony chciała mieć pewność, że nienawidzi Maxa Zappellego, to z drugiej strony – nie wiedziała, czy jest tak naprawdę.
Rozdział 4
Elyn obudziła się w czwartek rano zdecydowana, że tam, gdzie w grę wchodzi signor Maximilian Zappelli, niczego nie weźmie za dobrą monetę. Jego pocałunki przy pożegnaniu mogły być tylko objawem grzeczności, ale od tej chwili będzie traktować tego kobieciarza z największą ostrożnością.
Pogrążyła się właśnie w dociekaniach, dlaczego, skoro uważa ją za złodziejkę, miałby ją całować, gdy nagle się ocknęła. Rany boskie! Miała ważniejsze sprawy na głowie niż ten Zappelli!
W następnej chwili wyskoczyła z łóżka i ubrała się. Była już gotowa do wyjścia, gdy usłyszała telefon.
– Halo? – zgłosiła się.
– Buon giorno, signorina – powiedział Uberto, po czym popłynął potok włoskich słów, których zrozumienie przekraczało jej możliwości. Mogła się mylić, ale była przekonana, że pośród obcych dźwięków odnajduje dwa rozpoznawalne wyrazy: signorina Rocca.
– Grazie - podziękowała, wykorzystując cały swój włoski potencjał językowy. Zdecydowała, że skoro i tak powinna zejść na dół, by spytać Uberto, jak ma dotrzeć do pracy, zrobi to teraz i przekona się, o co chodzi z tą signorina Rocca. Była dumna, że zdołała wychwycić nazwisko sekretarki Maxa Zappellego. Gdy wyszła z windy, okazało się, że obok recepcji czeka na nią ciemnowłosa, atrakcyjna kobieta około trzydziestki.
– Buon giorno, Elyn – powitała ją serdecznie. – Jestem Felicita – przedstawiła się, ściskając jej dłoń. – Miała pani dobry lot?
– Owszem, tyle że była mgła.
– Tak, ale dzisiaj już mgły nie ma – uśmiechnęła się Felicita. – Zdołamy dojechać do biura na czas.
– Jak miło, że zechciała pani po mnie wstąpić – dziękowała Elyn, gdy wychodziły z budynku, kierując się w stronę fiata Felicity.
Podróż do biura Zappelli Internazionale nie trwała długo. W dziale komputerów pracowało kilkanaście osób. Felicita kolejno przedstawiała Elyn, aż zatrzymała się przed średniego wzrostu mężczyzną w okularach, który mógł zaledwie przekroczyć dwudziestkę.
– To jest Tino Agosta. Będzie pani z nim pracowała. Tino – dodała – znakomicie zna angielski.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się Elyn.
I tak oto rozpoczął się jej pierwszy dzień w Zappelli Internazionale.
Tino, jak się wkrótce przekonała, nie tylko świetnie mówił po angielsku. Był również kimś na podobieństwo czarodzieja władającego krainą komputerów. O jedenastej, gdy właśnie zaczęła orientować się w tym, czego ją uczył, zaproponował przerwę na kawę.
– Musimy dać odpocząć naszym oczom – powiedział poważnym tonem.
Nadeszła pora lunchu i Elyn uświadomiła sobie, że jeśli chce zrewanżować się za poranną kawę i zaprosić go po południu na herbatę, musi udać się do banku.
– Czy jest tu gdzieś w pobliżu bank? – spytała.
– Pójdę tam z tobą – odparł.
– A co z twoim lunchem?
– Zjem później – wzruszył ramionami, a Elyn pomyślała, że naprawdę go lubi.
– Muszę kupić trochę żywności, mleko i chleb – powiedziała. Była mu wdzięczna za to, że postanowił towarzyszyć jej w zakupach. – W przyszłym tygodniu dam sobie radę sama – obiecywała, gdy wrócili do biura, kierując się najpierw do bufetu, by szybko coś zjeść.
Popołudnie upłynęło błyskawicznie. Tuż przed końcem dnia Felicita Rocca wsunęła głowę, proponując, że podwiezie Elyn do domu.
– Czy to pani po drodze? – zapytała Elyn, wsiadając do fiata.
– Nie, ale podwiezienie pani nie sprawia mi kłopotu – odparła Felicita.
Słysząc to, Elyn zaczęła uważnie obserwować drogę, którą jechały. Postanowiła, że od jutra będzie chodzić do biura pieszo.
Po całym dniu spędzonym wśród ludzi wreszcie znalazła się w apartamencie. Ledwie upłynęła godzina, a już poczuła się niesłychanie samotna. Nie bądź śmieszna, perswadowała sobie. To dlatego, że wszystko jest takie nowe. Gdy tylko oswoisz się z tym miejscem, poczujesz się lepiej.
Przecież nie będę siedzieć tu w nieskończoność, rozważała, a myśl ta sprawiła, że poczuła się jeszcze bardziej obco. Na miłość boską! Nie była przecież tak samotna, żeby wpadać w rozpacz. Spotkała tutaj kilku miłych ludzi. Oczywiście był wśród nich ktoś, kogo wolałaby więcej nie oglądać. Ale kiedy wieczorem kładła się spać, zdała sobie sprawę, że to właśnie o nim będzie myśleć przez całą noc.
Rano odzyskała jednak równowagę psychiczną. Niech go diabli wezmą! Niepotrzebnie zadręcza się tym, że oskarżają o nieuczciwość. I zapewne dlatego nie przestaje o nim myśleć!
Wyruszyła do pracy i tam, tylko po to, by przeciwstawić się najmniejszemu podejrzeniu, że działa na nią urok szefa Zappelli Internazionale, zgodziła się bez wahania, kiedy Tino Agosta nieśmiało zaprosił ją na kolację.
Przedpołudnie upłynęło pracowicie, lecz w miłej atmosferze. W porze lunchu Elyn wyszła, by rozprostować nieco nogi i znalazła się po chwili w ruchliwym centrum handlowym. Właśnie wpatrywała się w wystawę jednego z drogich sklepów, gdy obok stanęła Felicita Rocca. Wróciły do biura razem.
– Czy nie miała pani rano kłopotów z odnalezieniem drogi do biura? – zapytała Felicita, a gdy usłyszała, że nie, zadała kolejne pytanie: – A jak się pani układa praca z Tinem?
– Znakomicie – odparła Elyn zgodnie z prawdą. – Niektóre zagadnienia są rzeczywiście skomplikowane, ale Tino wykazuje wiele cierpliwości.
– To bardzo inteligentny chłopiec. – Przez chwilę jeszcze rozmawiały, aż w końcu Felicita spytała, czy Elyn ma jakieś plany na weekend.
Elyn za nic w świecie nie chciała sprawiać wrażenia, że wraca dziś do swego apartamentu po to, by siedzieć tam bezczynnie, wypatrując poniedziałku. Byłaby zażenowana, gdyby ta uprzejma kobieta czuła się choć w najmniejszym stopniu zobowiązana do świadczeń na jej rzecz.
– Mam bardzo wypełniony weekend – odparła, po czym, zdając sobie sprawę, że nie wypada na tym poprzestać, dodała: – To mój pierwszy pobyt we Włoszech, toteż chciałabym w sobotę i niedzielę zwiedzić tyle, ile tylko zdołam. A dziś wieczorem Tino zaprosił mnie na kolację do swojej ulubionej restauracji.
– Świetnie – uśmiechnęła się Felicita. – Cieszę się, że dobrze wam się razem pracuje – dodała i przez dalszą część drogi powrotnej do Zappelli Intemazionale udzielała Elyn informacji na temat miejsc, które warto byłoby zwiedzić.
Elyn pracowała przez jakąś godzinę, gdy wtem zadzwonił telefon. Tino przerwał tok wyjaśnień, by podnieść słuchawkę. Widząc, jak odpowiada tonem służbowej uległości, Elyn doszła do wniosku, że musi rozmawiać z kimś bardzo ważnym. Ogarnęło ją jednak zdumienie, gdy po odłożeniu słuchawki zwrócił się do niej, mówiąc:
– To pan Zappelli. Prosi cię do siebie.
Otworzyła usta w krótkim okrzyku zdziwienia, po czym wymamrotała:
– Teraz?
– Pokażę ci drogę – zaproponował i natychmiast wstał.
Elyn miała na sobie elegancką czarną spódnicę oraz dobrany do niej żakiet w biało-czarną kratę. Wygładziła go i ruszyła w ślad za Tinem przez labirynt korytarzy i kilka kondygnacji schodów.
– To tutaj – powiedział, zatrzymując się przed jakimiś drzwiami. – Czy trafisz z powrotem?
– Ależ tak, na pewno – odrzekła, powodowana bardziej nadzieją niż pewnością.
Tino uśmiechnął się. Zapewne sądził, pomyślała, iż ich pracodawca chce ją przywitać osobiście, pamiętając, że jest tu kimś obcym, cudzoziemką.
W odpowiedzi na jej pukanie usłyszała po angielsku: „Proszę wejść” – i zdała sobie sprawę, że Zappelli był całkowicie pewien, iż nie będzie musiał długo na nią czekać.
To ją właśnie rozdrażniło. Żałowała teraz, że się spieszyła. Jeśli chciał ją wyrzucić, to szkoda, iż nie zrobił tego w Anglii. W gruncie rzeczy wolałaby zrezygnować pierwsza, odbierając mu prawo wyboru. I choć myśl ta elektryzowała ją i kusiła, Elyn uświadomiła sobie, jak codzienne wydatki natychmiast zaczną się piętrzyć, gdy wróci do domu. Wyrzekła się więc buntu. Nacisnęła klamkę. Max Zappelli mógł wybierać, ale ona… ona nie mogła.
– Ach… Elyn! – Podniósł się, gdy weszła. – Proszę, niech pani siada!
Elyn ruszyła ku krzesłu po drugiej stronie biurka, zastanawiając się gorączkowo, o co chodzi.
– Mam nadzieję, że już się pani u nas zaaklimatyzowała? – zapytał uprzejmie i, gdy usiadła, zajął swoje miejsce.
– Tak, dziękuję – odpowiedziała z równą uprzejmością.
Jeśli miał ją wyrzucić, to zabierał się do tego w najdziwaczniejszy sposób pod słońcem.
– Dobrze się pani pracuje z Tinem Agostą?
– Znakomicie.
– Czy byłoby pani trudno rozstać się z działem komputerów?
A więc ją wyrzucał. Elyn dumnie uniosła głowę.
– Dlaczego? – zapytała chłodno.
On jednak nie spuszczał wzroku z jej wyprostowanej, zgrabnej sylwetki w dobrze skrojonym kostiumie i z jej wyniosłej twarzy. Spojrzała mu prosto w oczy, lecz wyczytała w nich jedynie zachwyt.
– Ależ z pani ostra dziewczyna… – wycedził w końcu, najwidoczniej nie przyzwyczajony do tak bezceremonialnych pytań.
– A czegóż pan chciał? Mam być wdzięczna za to, że jednak mnie pan zwalnia? – odparowała gniewnie. Poryw niepokoju zmusił ją do ostatecznego podsumowania tej rozmowy.
Ale najwyraźniej, choć miała odejść z działu komputerów, zwolnienie jej nie leżało w planach Maxa Zappellego.
– Któż tu mówi o zwolnieniu! – wykrzyknął. Wydawał się nawet nieco zaskoczony, że taka myśl przyszła jej do głowy.
– Myślałam… – urwała i zaczęła wysilać swoją inteligencję. – Pan chce mnie przenieść do innego działu? – spytała niepewnie.
– Właściwie – wyjaśnił, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu – byłbym ogromnie wdzięczny, gdyby pani mogła dziś po południu zrobić coś dla mnie.
– Och! – wymamrotała, czując, że drży.
– Czy pisze pani na maszynie? – spytał.
Elyn uważnie na niego spojrzała. Przecież doskonale wiedział, że pisze. Mogłaby się założyć, że dokładnie przeczytał jej podanie o pracę.
– Wyszłam z wprawy – powiedziała. – Ostatnio pracowałam tylko na komputerach.
– Jestem pewien, że da sobie pani radę – oświadczył, przekonany, że ponad wszelką wątpliwość będzie tak, jak on zdecyduje. – Na nieszczęście moja sekretarka, władająca dwoma językami, z którą zwykle pracuję, zachorowała i…
– A Felicita? – wtrąciła szybko Elyn, orientując się, o co mu chodzi. – Felicita płynnie mówi po angielsku. Czy nie może ona…?
– Czy mam rozumieć, że wolałaby pani nie robić tego dla mnie? – zapytał, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
– Ależ nie, oczywiście, że nie – zmuszona była odpowiedzieć. Wolała nie ryzykować. Gdyby oświadczyła, że nie chce wykonać tej pracy, to nie mogłaby nawet marzyć, by ją zatrzymał.
– Proszę więc posłuchać… – zaczął chłodno, informując, że Felicita ma ręce pełne roboty, a następnie wprowadził ją w to, nad czym pracował, i co chciał ukończyć jeszcze tego dnia.
Przejrzała tekst, który jej pokazał, a który musiał napisać ręcznie, wiedząc, że Elyn nie umie stenografować.
– Chciałby pan to mieć dziś wieczorem? – zapytała słabym głosem.
W odpowiedzi odchylił się w fotelu i uśmiechnął łagodnie.
– Jeśli nie sprawi to pani kłopotu…
– Nie, skądże znowu – odparła.
– Świetnie – stwierdził, po czym przeszedł do rzeczy, wskazując jej ustawione pod oknem biurko, na którym stała maszyna. – Biurko stoi tutaj, gdyż zapewne będę pani niejednokrotnie potrzebny przy odczytywaniu mojego pisma.
– Mam pracować… tutaj? – Elyn nie wiedziała, jak zareagować. Sama myśl o pracy w jego obecności wprawiała ją w zdenerwowanie. Wiedziała, że głowa odmówi jej posłuszeństwa.
Skinął głową.
– A więc… – zaczął, ale ona gwałtownie mu przerwała.
– Czy mogę wyjść na chwilę do mojego pokoju po torbę i płaszcz? – spytała. A gdy spojrzał na nią ze zdziwieniem, wyjaśniła: – Wygląda na to, że nie skończę pracy przed ósmą. Obawiam się, że o tak późnej porze nie dostanę się do mojego działu.
– Tylko proszę wracać jak najszybciej Miała ochotę odpowiedzieć, że już biegnie, ale przybrała słodki wyraz twarzy i wolno ruszyła z powrotem do sekcji komputerów. Tam uprzedziła Tina, że ponieważ szef życzy sobie, by przepisała coś po angielsku na maszynie, z żalem musi odwołać dzisiejszą kolację. Zapewne będzie pracować do późna w nocy.
– A jutro wieczorem? Jesteś wolna? – spytał bezzwłocznie. Elyn poczuła nagle, że wolałaby, aby nie okazywał aż takiej gorliwości.
– Eee… chciałabym zwiedzić jutro Bolzano – wydobyła z pamięci nazwę, która nic jej nie mówiła, ale którą usłyszała od Felicity, gdy ta wymieniała to, co warto zwiedzić. – Nie wiem, kiedy wrócę.
– Jeśli nie jesteś z kimś umówiona, to chętnie zawiozę cię do Bolzano – zaproponował Tino.
"Intruz z Werony" отзывы
Отзывы читателей о книге "Intruz z Werony". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Intruz z Werony" друзьям в соцсетях.