– Naprawdę? Jakoś już nie dostrzegam jej urody. Widzę tylko twoją. Ale sądzę, że masz rację. W swoim życiu nie spotkałem zbyt wielu dziewcząt. Ale że pracowała w szpitalu? To niewiarygodne, musiałaś się pomylić.

– Być może – odparła Marie – Louise spokojnie.

– Nie boisz się mnie mimo tych wszystkich tajemniczych wydarzeń? – spytał cicho.

– Nie, Andrej. Nawet dziś w nocy, kiedy doznałam szoku, właściwie się nie bałam. Nie krzyczałam, nie straciłam przytomności, nie wypadłam z pokoju i nie obudziłam całego domu. Nawet gdyby się okazało, że to byłeś ty, nie potrafiłabym odejść od ciebie. Ponieważ jest w tobie, tak jak i w wampirach, coś bardzo erotycznego.

– We mnie też? – zdumiał się. – Czy naprawdę mnie pragniesz?

– Skandynawskie dziewczęta są bardzo wyzwolone, lecz mimo to nie odważę się odpowiedzieć wprost na twoje pytanie.

– Pragnę cię, Malou.

Słysząc to mocniej przytuliła się do niego. Czuła za pach i ciepło jego skóry. Wiedziała, że chciałaby przy nim zostać. Do końca życia, jeżeli on się zgodzi. Tak bardzo się bała, że go straci. Marie – Louise nauczyła się już, jak miliony kobiet i mężczyzn przed nią, że miłość niesie z sobą nie tylko spokój i poczucie bezpieczeństwa, lecz również wieczny strach. To cena, jaką trzeba płacić za to, by móc kogoś kochać głęboko, z całej duszy.

Nie próbował jej już pocałować. Tak jakby najpierw chciał się do końca oczyścić z podejrzeń, że jest wampirem.

Podejrzenia groteskowe, ale poszlaki pojawiały się jedna za drugą.

– Czy oni przypadkiem nie zaczęli się niepokoić, co się z tobą stało? – spytała Marie – Louise.

– Tak, z pewnością. Chciałbym jednak najpierw obejrzeć twój pokój. Mam pewną teorię.

– Ale nie dostaniemy się tam niezauważeni.

– A jednak spróbujemy. Pojedziemy windą – zażartował.

Poszła za nim w górę szybu. Posuwali się powoli i bezszelestnie. Kiedy dotarli do poziomu kuchni, zamarli na chwilę przerażeni potężnym uderzeniem w ścianę i krzykiem kucharki:

– Znowu grasują tu myszy!

Siedzieli tak dłuższą chwilę, wstrzymując oddech, zanim odważyli się iść dalej.

Andrej zatrzymał się przy jadalni i wyjrzał przez szparę. Bez słowa ruszył dalej.

Marie – Louise zatrzymała się także. Ujrzała cztery osoby jedzące obiad przy stole.

Hrabina wyglądała na zakłopotaną. Strapiona twarz, która kiedyś musiała być bardzo piękna, zdradzała niepokój.

– Co się stało z moją panią do towarzystwa? Mam teraz pokojówkę, wiesz, Svetlo?

– Chyba znowu poszła do miasta – mruknął hrabia.

– Tak, rzeczywiście ta dziewczyna na wiele sobie pozwala – dodał Stefan.

– Prosiłam ją, żeby poszła z samego rana – odezwała się hrabina. – A co zrobimy z Andrejem? Mówiłam, że powinniśmy wezwać lekarza. A jeśli on doniesie, że zatailiśmy zgon?

– Tak, może nam przysporzyć kłopotu – zauważył jej mąż.

Svetla, zadowolona z siebie, zanosiła się perlistym śmiechem.

– Andrej jest jedynym, który mnie rozumie – skarżyła się hrabina. – Cieszę się, że żyje.

Stefan wydawał się jednak wyraźnie zdenerwowany. Przeprosił i wyszedł do holu. Marie – Louise śledziła go wzrokiem, kiedy po cichu podszedł do szafy i obejrzawszy się, czy nikt nie widzi, wyjął z niej ukrytą przez hrabinę butelkę pernodu. Pociągnął potężny łyk i odstawił trunek na miejsce. Następnie wrócił do jadalni.

Andrej dał znak Marie – Louise, żeby się nie zatrzymywała, i weszli na wysokość ostatniego piętra.

Sprawdził, czy droga jest wolna, i wyczołgał się. Po chwili podał rękę dziewczynie i pomógł jej wydostać się z szybu.

Po cichu przemknęli po schodach prowadzących na poddasze.

– Tu jest mój pokój – powiedziała i weszła do środki Natychmiast zorientowała się, że ktoś grzebał w jej rzeczach.

– Kaseta – odezwał się Andrej. – Kaseta Jana.

– Albo twoja. Zrozumieli chyba, że sobie pomagamy. Kto inny mógłby wrzucić drewno do trumny?

– Myślę, że do niedawna jeszcze tego nie wiedzieli.

Marie – Louise pokazała, w którym miejscu ujrzała przerażającą postać. Andrej położył się na łóżku, żeby spojrzeć na pokój z odpowiedniej perspektywy, i po chwili wstał.

– Znam historię o pewnym młodym człowieku z tego domu, który zakochał się w służącej. Zbudował tajemne wejście, żeby móc ją w nocy odwiedzać. Być może ona zajmowała ten właśnie pokój.

Marie – Louise, która zawsze chwytała wszystko w lot, albo prawie zawsze, zawołała:

– W takim razie owe drzwi mogą znajdować się tylko w szafie!

– Właśnie.

Tylna ścianka ustąpiła pod naciskiem ręki, ale coś blokowało ją z drugiej strony.

Przeszli do pomieszczenia obok. Wyglądało na nie zamieszkane, wykorzystywano je tylko jako schowek.

Na jednej ścianie wisiała zasłona. Kiedy zsunęli ją na bok, zobaczyli małe drzwiczki. Andrej je otworzył.

– Otwierają się całkiem bezgłośnie – zauważyła Marie – Louise. – A tam dalej jest moja szafa.

W pobliżu stała niska komoda. Andrej podszedł do niej. Pierwsza szuflada była pusta, druga także. Ale w najniższej…

I leżała tam czarna peleryna z wysokim kołnierzem, buty na bardzo wysokich obcasach i dziwny przedmiot, przypominający plastikowe zęby do zabawy w Drakulę, jakie można kupić w sklepie ze śmiesznymi rzeczami.

W oczach Andreja pojawiła się wściekłość.

– No, teraz Stefan będzie się musiał tłumaczyć. Zobaczymy, jak z tego wybrnie. Chodź, nie ma czasu na ceremonie!

Wziął ją za rękę i zbiegli po schodach. Prosto do jadalni. Osoby siedzące przy stole na widok Andreja z dziewczyną znieruchomiały.

– O, tu jest Marie – Louise – zaczęła hrabina. – I Andrej. Gdzie…

Andrej przeszedł szybko obok niej i rzucił przebranie na stół tuż przed Stefanem.

– I co ty na to?

– Andrej, po co tak dramatyzujesz? Co to za śmieci?

– Bardzo dobrze wiesz, co to takiego. Zakradłeś się dziś w nocy do pokoju Marie – Louise. Wszedłeś przez tajemne przejście przebrany w ten straszny kostium, żeby pomyślała, że to ja, a potem schowałeś rzeczy w komodzie w komórce. No? Czy masz na to jakieś rozsądne wytłumaczenie?

Stefan wstał, niewiele przez to zyskując, gdyż Andrej był dużo wyższy. Jego głos brzmiał jednak przekonująco i pewnie.

– Mój drogi kuzynie z kompleksem wampira! Mam bardzo dobre wytłumaczenie. Mianowicie takie, że ty sam położyłeś tam te rzeczy, żeby na mnie padło podejrzenie. Sam nie potrzebujesz przecież żadnych dodatkowych przyborów, by straszyć młode gorącokrwiste kobiety po nocach.

Marie – Louise doznała szoku, słysząc te słowa. A jeśli Stefan mówi prawdę? Przecież Andrej bez wahania podszedł do komody i wyjął stamtąd to dziwne ubranie. Czyżby nie istniały żadne fakty, które pozwoliłyby uwolnić go od tych okropnych podejrzeń?

Spojrzała na Andreja i zrozumiała, że myśli o tym samym. Skulił ramiona niczym pod zbyt ciężkim brzemieniem. Wiedziała, że on sam nie wierzył w niezawodność swojego umysłu.

Oczy Stefana były zmęczone i zamglone, tak jakby nie spał całą noc. Marie – Louise nigdy nie wątpiła, że to właśnie on przyszedł w nocy do jej pokoju, ale czy mogła to udowodnić? Stefan nie był może geniuszem, ale posiadał wiele sprytu. Zawsze miał w zanadrzu gotową odpowiedź na każde pytanie.

Wszyscy pozostali siedzieli z początku jak sparaliżowani, ale teraz zaczęli przekrzykiwać się nawzajem. Oskarżenia przeciwko Andrej owi i Marie – Louise mieszały się z rozpaczliwymi pytaniami hrabiny o to, co się właściwie dzieje w jej domu.

Andrej uciszył wszystkich ruchem ręki i rzekł ostrym tonem:

– Wiem, że jesteś winny, Stefanie. To ty przez cały czas próbowałeś kierować na mnie podejrzenia. Ty zapewne powiesiłeś czosnek w oknach domu, gdzie mieszkała Malou, i ty także podrzuciłeś jej krucyfiks, żeby mogła „przegonić” upiora z sypialni. Nie chciałeś bowiem, by gra zaszła za daleko, ty… Wstań, człowieku, kiedy do ciebie mówię!

Stefan osunął się na krzesło. Wyglądał, jakby nic do niego nie docierało. Patrzył przed siebie szklanym wzrokiem, potem jego głowa opadła na stół, tak że czarne włosy ubrudziły się resztkami deseru.

Hrabina zaczęła przeraźliwie krzyczeć. Krzesło hrabiego przewróciło się, kiedy gwałtownie wstał, również Marie – Louise rzuciła się na pomoc.

– O Boże! – wrzeszczała hrabina. – Dokładnie tak samo! Dokładnie tak samo, jak z Janem i Andrejem!

Hrabia i Joseph robili wszystko, by ocucić Stefana, Svetla natomiast stała nieruchomo, złożywszy ręce na piersiach w teatralnym geście, nie zdając sobie nawet sprawy, że taka poza zdradza chęć ratowania własnej skóry. Następnie rzuciła się Andrejowi w ramiona.

– Och, Andreju, pomóż mi! To spotka nas wszystkich. Następnym razem przyjdzie kolej na mnie!

Andrej odsunął ją na bok.

– Joseph, zadzwoń po lekarza – polecił. – Szybko!

Joseph zniknął. Andrej podniósł głowę Stefana, aby rozluźnić mu kołnierzyk.

Wszyscy jednak widzieli, że było już za późno.

– Ale ty obudziłeś się do życia, Andrej – zaszczebiotała Svetla. – To Stefanowi pewnie też się uda.

Andrej podniósł głowę. Jego twarz wydała się nagle postarzała i zmęczona.

– Mnie się udało, ponieważ z powodu uszkodzenia systemu nerwowego regularnie zażywam specjalne lekarstwo.

– Czy nie możesz go dać Stefanowi?

– W jaki sposób? To tabletki. Widzisz chyba, że już nic go nie uratuje. Możemy zastosować sztuczne od dychanie, ale…

Tymczasem wrócił Joseph.

– Lekarz wyjechał do chorego i wróci najwcześniej jutro rano.

– A doktor Monier? – odezwała się hrabina. – Wezwijmy doktora Monier!

– Nie bądź głupia – ofuknął ją mąż. – Nie wiemy nawet, gdzie go szukać. – Stał pochylony nad Stefanem. Był głęboko wstrząśnięty. – Nie rozumiem, jak to się mogło stać. Dlaczego właśnie on?

– Czy nie powinniśmy także zadzwonić na policję? – spytał Andrej chłodnym tonem.

– Nie! – przerwał mu hrabia. – Nie, zabraniam. W każdym razie jeszcze nie teraz. Czy nie widzicie, że miał zawał? Właśnie. Zawał, jak Jan. To rodzinne.

– Cicho! – rzucił ostro Andrej. – Nie ma czasu na histerię.

Zbadał Stefana, na ile potrafił.

– Żadnych oznak życia. Hrabia westchnął.

– Musimy go znieść do piwnicy. Katafalk jeszcze tam stoi.

Andrej zwrócił się do Svetli.

– Tym razem ty możesz przy nim posiedzieć. Jesteś przecież pielęgniarką, prawda?

Zdumiona hrabina spytała:

– Czy Svetla naprawdę jest pielęgniarką?

– Och, cicho bądź – syknął zirytowany hrabia.

– Jeżeli myślicie, że zostanę sama ze zmarłym w ciemnej piwnicy, to się… – zaczęła Svetla.

– Skończmy z tym próżnym gadaniem – przerwał jej Andrej. – Tu trzeba działać.

Godzinę później w domu zapanował względny spokój. Joseph zobowiązał się czuwać przy zmarłym, na wypadek, gdyby się obudził, na co, jak sądził Andrej, nadzieja była nikła.

Nagle wszyscy spostrzegli, że jest już późny wieczór. Andrej, mimo protestów hrabiego, zadzwonił po policję, ale na posterunku nie było nikogo poza młodym funkcjonariuszem, któremu zabroniono opuszczać budynek. Nie mówiąc, o co chodzi, Andrej obiecał zadzwonić ponownie następnego dnia.

– Nie chciałbym, abyś to robił – powiedział hrabia niezadowolony. – W każdym razie do chwili, kiedy otworzymy skarbiec. Byłoby to dla mnie bardzo kłopotliwe, gdyby przyjechali wcześniej. Stefanowi i tak nie pomożemy, a jestem pewien, że zmarł na atak serca. To samo stało się z twoim bratem, Janem. A że ty straciłeś przytomność, to zupełnie inna sprawa. To na pewno z powodu twojej wady mózgu. Nie ma powodu, by mieszać w to policję. Absolutnie żadnego powodu.

– Czyżby? Zobaczymy – odparł Andrej, żeby uniknąć dalszej dyskusji. – Teraz niech każdy pójdzie do swego pokoju i dobrze zamknie za sobą drzwi.

Svetla, która wyglądała na bardzo poruszoną z powodu śmierci Stefana, uchwyciła się ramienia Andreja.

– Andrej, boję się zostać sama dziś w nocy – szepnęła i zatrzepotała długimi rzęsami.

– Na pewno jakoś sobie poradzisz. Marie – Louise jest w trudniejszej sytuacji. Dziś w nocy zostanę z nią.

Svetla puściła rękę Andreja i spojrzała na niego oburzona.

– Co ty powiedziałeś? Zarok przenocuje u pomocy domowej?

– Tak, i wykorzystam każdą sekundę – odparł Andrej zaczepnie.

Jeżeli zamierzał ją rozzłościć, to mu się udało.

– No wiesz co! – syknęła. – W takim razie nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!

– Sądzę, że dobrze zrobisz, bo może Malou i ja będziemy mogli wreszcie żyć w spokoju. Zamierzam bowiem poprosić ją o rękę. I mam nadzieję, że się zgodzi.

– Na pewno – rzuciła Svetla z ironią. – Pieniądze i tytuł przydadzą się tej prostej dziewce. Żeby przyjmować mężczyzn u siebie w pokoju! Dobrze, że twoja matka tego nie widzi – rzekła z udanym oburzeniem. – Cieszę się, że nie dożyła dzisiejszego dnia.

– Metoda obciążania mojego sumienia jest już nieskuteczna, Svetlo. Oszczędzaj więc struny głosowe! Chodź, Malou!