Major już nabrał powietrza w płuca, aby upomnieć córkę, ale widać zrobił to z przyzwyczajenia, bo zrezygnował i znów zwrócił się do Marty.

– Ale to trzecie dziecko… Czułem, że nie kocham go tak jak powinienem, ponieważ było takie słabe, trochę nim gardziłem i sumienie mi nakazywało, abym okazywał mu szczególną troskę i wiele miłości. Teraz wiem, że popełniłem błąd, łamiąc jego charakter. Stawiałem zbyt wysokie wymagania, żeby zrobić zeń prawdziwego mężczyznę. I… nie okazałem się dobrym ojcem. Ogromnie mnie boli, kiedy słyszę, że on się mnie bał.

– Że wszyscy troje się pana bali – poprawiła go Marta.

– Tak, tak, pewnie masz rację – niechętnie przyznał Christhede. – Wszyscy troje.

Sissel odwróciła się i wtuliła głowę w ramię Stefana. Szepnął jej kilka słów otuchy, bardzo jej to pomogło.

– Ale oglądanie się wstecz na nic się nie zda – ciągnął major. – Pytanie, co należy zrobić teraz.

– Nic – zdecydowanie oświadczyła Marta. – Jeśli dwa lata temu nie zgłosiłam sprawy na policję, to tym bardziej nie mam zamiaru robić tęgo teraz.

– Zaczekaj chwilę – przerwał jej Carl. Głos jego zabrzmiał nadspodziewanie jasno i spokojnie. – Przez całe życie pozwalałem innym osłaniać siebie i obchodziłem problemy zamiast stawiać im czoło. Pozwólcie, bym po raz pierwszy zachował się jak człowiek honoru. Chcę ponieść konsekwencje swojego haniebnego postępowania. Sam zgłoszę usiłowanie morderstwa.

– Jasne, że możesz to zrobić – wolno powiedział Tomas. – Jeśli to ci w czymś pomoże. Obawiam się jednak, że to zbędne zamieszanie. Nie sądzę, aby ktoś z tu obecnych przypuszczał, że znów się tak zachowasz.

– Możesz być pewien, że nigdy już się na to nie poważę – gorąco zapewnił Carl. – Nigdy, przenigdy! Jak sądzicie, co czułem przez te dwa lata? Już to było straszne! I sam nie potrafiłem zrozumieć, jak mogłem zrobić coś takiego Marcie!

– Masz więc zamiar stawić się na posterunku policji i oznajmić: Chcę zgłosić usiłowanie morderstwa, którego dopuściłem się przed dwoma laty. Moja żona spodziewała się dziecka innego mężczyzny, a to znaczy, że ten mały chłopczyk nie jest moim synem i nie ma prawa do nazwiska Christhede. Mój szwagier Tomas i jego przyjaciel Stefan Svarte, policjant, nie zgłosili wówczas próby morderstwa i ukryli Martę Eng, której dwa lata temu szukała cala Norwegia.

Tomas zaczerpnął oddechu i popatrzył na Carla.

– Jak ci się wydaje, jak by to zabrzmiało? Zrozumiałeś, ile osób pociągnąłbyś za sobą swoim upadkiem? Wśród nich oczywiście Stefana, który zrobił to wszystko ze względu na ciebie.

Carl zastanawiał się ze spuszczoną głową. Nagle wszyscy aż drgnęli, słysząc cichy glos Stefana:

– Niezależnie od tego, na co się zdecydujesz, Carl, nie przejmuj się mną. Postąpiłem tak, jak uważałem za słuszne, i jakoś się z tego wykaraskam. Co innego jest moim zdaniem ważniejsze, a mianowicie, że kara sama w sobie jest taka negatywna. Ludzi wsadza się do więzienia ku przestrodze bądź dlatego, że mogą być zagrożeniem dla niewinnych. Nie uważam, aby tak było w twoim przypadku, Carl. Już nie. Być może odbycie kary potrzebne ci jest dla odzyskania spokoju ducha, ale czy dla rodziny nie będzie lepiej, jak zostaniesz w domu? Zrobisz dla nich coś dobrego?

– Wszyscy ci ufamy, Carl – serdecznie zapewniła Marta. – Nikt nie przypuszcza, że jeszcze raz zachowasz się tak niemądrze.

Uśmiech wdzięczności rozjaśnił zgnębioną twarz Carla.

– Nigdy, nigdy więcej tego nie zrobię! – powtórzył z przekonaniem.

Sissel miała wrażenie, że od razu urósł w jej oczach. Takiego Carla jeszcze nigdy nie widziała. Carla pewnego siebie. I do tej pewności siebie doszedł sam. Nie spodziewała się jednak, że ta przemiana będzie miała dalsze konsekwencje, dlatego kolejne słowa brata były wstrząsem dla niej i dla wszystkich zebranych.

Carl odwrócił się do ojca, w jego oczach pojawił się nowy, niemal gorejący blask.

– Stefan ma rację – oświadczył. – A teraz, ojcze, przysporzę ci kolejnej troski, być może jeszcze większej. Nie wychyliłeś jeszcze kielicha goryczy do samego dna. Wciąż pozostają sprawy, które należy wyjaśnić. Wiem, że może ci od tego pęknąć serce, ale musisz poznać całą prawdę!

Jednym ruchem zerwał ze ściany swoje wojskowe odznaczenia i położył je przed Stefanem, ostrzegawczo marszczącym brwi. Carl jednak udawał, że tego nie widzi.

– Czy nikogo z was nie zdziwiło, że wyszedłem cało z obszarów ogarniętych wojną, podczas gdy Stefan Svarte został ciężko ranny? – spytał z rozpaczą w głosie. – Naprawdę wierzyliście, że jestem bohaterem? Boże, myślałem, że zwariuję z radości, kiedy mi przyznano medal. Myślałem o tym, jak bardzo dumny będzie ojciec, sądziłem, że Stefan umrze i o niczym się nie dowie. Potem ten medal nie dawał mi spokoju. Pocieszałem się jakimś mglistym wyobrażeniem, że gdy ojciec kiedyś odejdzie, natychmiast zwrócę odznaczenie. Sam się tak mamiłem!

Jego pogarda dla siebie nie miała granic. Wszyscy pozostali milczeli, oniemiali.

Carl zawołał z rozpaczą:

– Czy nikt z was nie zrozumiał, że to Stefan Svarte był bohaterem, który uratował całe miasteczko? Ja się schowałem w krzakach, zdrętwiały ze strachu!

Stary Christhede przymknął oczy ze wstydu. Przez moment wyglądało to strasznie, jakby zemdlał lub doznał ataku serca. Rzucili się ku niemu, ale wyprostował się z wysiłkiem i gestem dał znać, by się odsunęli.

Przyjął natomiast szklaneczkę whisky, którą prędko nalała mu Marta.

Dał znać Carlowi, by mówił dalej. Jego twarz była przerażająco pozbawiona wyrazu, lecz syn postanowił, że wyzna teraz całą prawdę.

Sissel szczerze podziwiała brata. Wymagało to niezwykle wiele odwagi i siły woli.

– Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś, Stefanie? – wykrzyknął Carl do starego przyjaciela.

– Ponieważ tobie ten medal był bardziej potrzebny niż mnie – spokojnie odparł Stefan. – Wiedziałem, jak wiele się od ciebie oczekuje. Ja świetnie sobie radzę bez niego. Zresztą jak mogłem coś powiedzieć? Przyjść i oznajmić, że to mnie należy się odznaczenie, bo to ja jestem bohaterem? Czy sam nie słyszysz, jak bardzo głupio to brzmi?

– Rzeczywiście, przyznaję, że sam powinienem wyjaśnić całą sprawę – mruknął Carl. – Okropnie się wstydzę. Ale nie śmiałem, ze względu na ojca.

– Bolało mnie natomiast, że nie chcesz mnie znać, że odmawiasz dostępu do swojej rodziny – powiedział Stefan. – Bo bardzo mi się spodobała twoja siostra i dręczyło mnie, że nie mogę jej poznać. Musiałem jednak trzymać się z daleka, żeby tobie jeszcze bardziej nie utrudniać życia.

Ta sytuacja była ogromnie przykra dla Carla. Wreszcie jednak podjął decyzję.

– Wyruszę w swoją drogę do Canossy już dzisiaj – obiecał. – Napiszę do szefa sił ONZ w Norwegii i zwrócę medal. To będzie…

Głos mu się załamał, ciężko walczył, by zachować spokój.

– Samodyscyplina! – wrzasnął major Christhede starym zwyczajem. – Co to za…

Tomas przerwał mu ostro:

– Czy nie dość już mieliśmy samodyscypliny i autorytarnych rządów w tym domu? Czyżbyś niczego nie zrozumiał, teściu?

Major poczerwieniał na twarzy i nabrał oddechu, by przywołać Tomasa do porządku, gdy jednak napotkał pełen goryczy wzrok innych, opanował się.

– Przykro mi – rzekł przygnębiony. – Carl, sądzę, że najlepiej będzie, jeśli już teraz wybierzemy się do miasta i porozmawiamy z wojskowym radcą prawnym. Znam go, na pewno będzie wiedział, jak postąpić. Pójdziesz z nami, Stefanie?

– Tym razem zdecydowanie niechętnie.

– Masz rację, to nie byłoby właściwe posunięcie. Rito, a ty?

– Jadę z wami.

– Dobrze, wobec tego natychmiast wyruszamy.

Carl odzyskał równowagę.

– Wspaniale będzie nareszcie wszystko wyjaśnić i zrzucić ten kamień z serca. Jeśli i ty zdołasz mi wybaczyć, Stefanie, moje szczęście będzie pełne. Bardzo mi brakowało twej przyjaźni.

– Zawsze ją miałeś – odparł Stefan. – Rozumiałem, co cię powstrzymuje od spotkania ze mną, i nie chciałem się narzucać.

W ciągu ostatnich minut Carl stał się jakby zupełnie innym człowiekiem. Człowiekiem, który pozbył się ciężaru, od dawna przygniatającego go do ziemi.

– Jednego tylko nie pojmuję – stwierdził Tomas. – Co Rita wczoraj wieczorem robiła w Hestebotn?

Rita ukradkiem otarła oczy i odpowiedziała spokojnie:

– Kiedy wczoraj po południu usłyszałam o śnie Sissel, wszystko zaczęło mi się składać i zrozumiałam, że ktoś zabrał Martę, żeby ją chronić. A osobą, przed którą chciano ją osłaniać, nie mógł być nikt inny jak Carl. Bardzo mnie poruszyło, że ośmielił się zaatakować naszą kochaną Martę, więc kiedy zabrał samochód i pojechał za Sissel, przeczuwałam najgorsze. Pojechałam drugim autem…

– A więc to Carl był pierwszy – pokiwała głową Sissel. – Pomyliłam się co do tego.

– Tak, chciałam go powstrzymać. Jest przecież moim mężem i czułam się za niego odpowiedzialna. Jednocześnie pragnęłam pomóc tobie, Sissel. Przez chwilę widziałam cię w dolinie, ale potem zniknęłaś bez śladu.

Sissel i Stefan wymienili spojrzenia. Zapadła chwila milczenia. W końcu Carl powiedział:

– Najistotniejszym problemem jest teraz sytuacja Fredrika. Rozumiesz chyba, ojcze, że ród Christhede skazany jest na wymarcie? Nic się na to nie poradzi. Ale chciałbym adoptować chłopca, nie mogę bez niego żyć. Jeśli Rita się zgodzi, by miał ojca mordercę…

– W tym domu więcej tego słowa nie wymieniamy! – ostro zaprotestowała Marta, a Rita wsunęła Carlowi rękę pod ramię na znak, że jest z nim.

Major Christhede przybrał swój najbardziej oficjalny oficerski ton:

– Adoptować? To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem! Nie obchodzi mnie nazwisko Christhede! Za dużo już było rodowej dumy. Chłopiec jest twoim synem i moim ukochanym wnukiem, koniec i kropka, więcej na ten temat nie mówimy! Adoptować go! Wmieszać w to ludzi stojących z boku, nie związanych ze sprawą i ściągać wstyd na Ritę! Całkiem niepotrzebnie!

Rita ze łzami w oczach wpatrywała się w teścia.

– Stajesz w mojej obronie? Czy to prawda? Wybaczasz mi zdradę?

Na twarzy starego Christhede pojawił się wymuszony uśmiech.

– Chyba nareszcie zaczynam rozumieć, że nikt z nas nie jest bez winy. A jeśli twój błąd miał tak szczęśliwe następstwo jak Fredrik… No cóż! Uważam jednak, że zbyt ulgowo podchodzicie do przestępstwa popełnionego przez mego syna. Usiłowanie morderstwa to nie żart, chociaż jestem pewien, że Carl nigdy więcej nie dopuści się takiej niegodziwości. Proponuję, abyśmy przedstawili całą historię – oprócz udziału w niej Stefana – radcy prawnemu, jeśli już i tak mamy się do niego udać. Niech on zdecyduje, czy należy to ujawnić. Zgadzasz się, Carl?

– Tak chyba będzie najlepiej, ojcze. Jestem gotów ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. A jeśli adwokat uzna, że cała sprawa jest przedawniona, rozpocznę życie od nowa i postaram się wynagrodzić wszystko Ricie i Fredrikowi.

– Świetnie, mój chłopcze – wzruszył się stary major, przybierając swój dawny ton. – Dzisiaj jestem naprawdę z ciebie dumny! Chodź, natychmiast jedziemy!

– Takie uroczyste słowa, że zaraz będę płakać! – oświadczyła Agnes. – Koniec bajki, żyli długo i szczęśliwie, a ja teraz chcę się napić kawy!

– Znów to samo! – roześmiał się Tomas. – Zawsze tak mówisz, kiedy chcesz ukryć wzruszenie.

– Marto! – powiedziała Agnes. – Ty i twój przyjaciel Trond musicie koniecznie zobaczyć się z naszymi dziećmi! A Fredrika w ogóle nie widziałaś! Bawią się wszystkie razem. Chodźcie!

– Nie, ja zostaję – oświadczyła Sissel. – Stefan niedługo musi jechać, a chcemy… o czymś porozmawiać.

– No cóż, rozumiem – uśmiechnęła się Agnes.

Sissel odprowadziła Ritę do holu.

– Muszę ci zadać jeszcze jedno pytanie. To Nils, prawda? Dostrzegłam pewne cechy u Fredrika… Możesz mi wszystko spokojnie powiedzieć, zerwałam z nim.

Rita patrzyła na nią przez chwilę.

– Tak, to był Nils. Mieszkał tutaj wtedy i pewnego wieczoru zostaliśmy sami w domu. Czułam się taka nieszczęśliwa, a on był pełen zrozumienia i tak po prostu się to stało. Ogromnie żałowałam, usiłowałam odebrać sobie życie, ale Carl mnie uratował i cała historia wyszła na jaw. Oprócz tego, kto naprawdę jest ojcem Fredrika, tego Carl nigdy nie chciał wiedzieć. A Nils także sądzi, że Fredrik to syn Carla.

– Ale jak mogłaś potem wytrzymywać z Nilsem w domu?

– Sugerowałam Carlowi, żeby poprosił Nilsa, aby ten się wyprowadził, ale Carl nie mógł zrozumieć, dlaczego.

– Nils sam powinien mieć na tyle delikatności, żeby opuścić ten dom.

Rita wzruszyła ramionami.

– Nils nie ma ani krztyny wyobraźni. Zresztą ja całkiem zapomniałam o jego roli w tym wszystkim. Dla mnie Fredrik jest synem Carla i niczyim innym.

Sissel pokiwała głową.

– Nikomu o tym nie wspomnę. Cieszę się, że mi powiedziałaś.

I nagle, w jednej chwili, dom opustoszał. Samochód odjechał, Marta z Trondem poszli do Agnes i Tomasa.