I faktycznie Erin natrafiła na coś interesującego.

Jej uwagę przyciągnęła oferta dla „sekretarki wykazującej się dużą elastycznością”. Zawahała się nieco, kiedy zauważyła nazwę firmy – Salsbury Engineering Systems. Czy powinna się ubiegać o tę posadę? Wydawało się, że było tam mnóstwo roboty, a ona lubiła być zajęta.

Erin zastanawiała się nad tym długo i głęboko. Chciała zostać w Londynie, znaleźć ciekawą pracę, prowadzić ruchliwe życie. Przeczytała ponownie ogłoszenie. Dotyczyło stanowiska w ośrodku badawczym umiejscowionym dość daleko od głównej siedziby firmy. Najprawdopodobniej Joshua Salsbury nigdy tam nie zaglądał.

Napisała podanie, poszła na rozmowę i spodobało jej się to, co zobaczyła. Uznali, że ma odpowiednie kwalifikacje i zgodzili się poczekać kilka dni.

– Będzie mi ciebie brakować – lamentowała Charlotta, kiedy Erin wróciła do Fisher Fabrics i oznajmiła, że zaczyna nową pracę w następny poniedziałek. – Ale nadal będziesz mieszkać u mnie, więc będziemy w kontakcie.

Zgodnie z przypuszczeniami Erin znakomicie się czuła w Salsbury Engineering Systems. Wymagano od niej więcej niż od zwykłej sekretarki, ale jej to wcale nie przeszkadzało. Pracowała z grupą sympatycznych ludzi, po trzech tygodniach była ze wszystkimi po imieniu i co ważniejsze, nabrała pewności siebie.

Pracowało tu kilku dojrzałych panów, którzy traktowali ją jak córkę, byli też młodsi, z którymi szybko się zżyła. Zwłaszcza ze Stephenem Dobbsem, mężczyzną pod trzydziestkę, który pewnego dnia wynurzył się zza stosu papierów i zaproponował:

– Może pójdziemy coś zjeść jutro wieczorem, jeśli nie jesteś zajęta albo z kimś umówiona?

Erin przyjrzała mu się – wysoki, jasnowłosy, w okularach. Wahała się.

– Brzmi nieźle – odparła wreszcie. Czemu się nie zabawić? Był miły, niezbyt nachalny. Pocałowali się, przelotnie, na pożegnanie – żadnych iskier ani tym bardziej fajerwerków.

Spotkała się z nim parę razy i całowali się bardziej namiętnie, ale nie wskrzesił w niej żaru i wiedziała, że pozostaną tylko przyjaciółmi, o czym mu powiedziała na następnej randce. Pogodził się z tym i zaprosił ponownie.

Erin miała również inne propozycje i nie byłaby kobietą, gdyby jej to nie pochlebiało. Nie zamierzała jednak chodzić na randki z więcej niż jednym mężczyzną, nawet jeśli przyjaźń – trudno to było nazwać związkiem – ze Stephenem prowadziła donikąd. Jej myśli wciąż zbyt często dryfowały w kierunku Josha Salsbury’ego, ale nikomu się z tego nie zwierzała.

Życie toczyło się ustalonym rytmem. W każdy weekend wracała do Croom Babbington. W czwartek, pod koniec pierwszego miesiąca nowej pracy, miało miejsce kilka nadzwyczajnych rzeczy naraz.

Najpierw otrzymała zaproszenie na ślub Charlotty i Robina. Oczywiście zapragnęła znowu zobaczyć Josha Salsbury’ego. Wiedziała, że będzie obecny na ślubie, więc na pewno się spotkają. Ślub miał się odbyć w Bristolu.

Następne wydarzenie miało miejsce, kiedy przechodziła obok biura kierownika. Nieoczekiwanie w drzwiach stanął sam szef, Ivan Kelly.

– O, Erin! Właśnie cię szukam.

– Mogę w czymś pomóc? – zapytała pogodnie.

– Jak z twoim stenografowaniem technicznych tekstów?

– Zrobiłam ostatnio wielkie postępy – uśmiechnęła się z dumą.

– Profesor organizuje zebranie dziś po południu, a Kate się rozchorowała. Profesor Joseph Irving znany jest z oryginalnych, niekonwencjonalnych pomysłów i niewiele osób potrafi za nim nadążyć.

– Z chęcią ją zastąpię – odparła z nadzieją, że na zebraniu nie będą mówili o zbyt skomplikowanych sprawach.


Nie myliła się, ale była spięta przez cały czas. Dopiero pod koniec spotkania, kiedy wszyscy zaczęli porządkować notatki, mogła się odprężyć.

Ale potem stało się coś, co sprawiło, że jej serce gwałtownie przyspieszyło. W drzwiach stanął Josh Salsbury. Towarzyszył mu szef ośrodka badawczego, którego Erin ledwo zauważyła.

Poczuła, jak płoną jej policzki. Na szczęście wszyscy byli zbyt przejęci niespodziewanym przybyciem głównego dyrektora, by zwracać na nią uwagę. Ostatnim razem, kiedy się widzieli, Josh trzymał ją w ramionach. Pocałował ją… To było takie cudowne. Nie mogła zapomnieć smaku jego ust.

Niezwykle zadowolony profesor Irving uścisnął dłoń Josha, a potem przedstawił mu niektórych współpracowników.

Musiała się opanować. Odwróciła wzrok. Kiedy spojrzała ponownie na Josha, znowu zaszumiało jej w głowie. Cieszyła się, że jej rumieńce nieco zbladły, a kiedy dotarło do niej, że młodszy personel już wychodzi z sali, z ulgą odetchnęła.

Zadowolona z takiego obrotu spraw podniosła się z krzesła. Profesor dyskutował zawzięcie z Joshem Salsburym na temat szczegółów technicznych i Erin, mijając ich, miała nadzieję, że Josh jej nie zauważy.

Nic z tego. Spojrzał na nią i na moment jego szare oczy napotkały jej fiołkowe, lecz nadal był pochłonięty rozmową i nie przerwał, aby zamienić z Erin choćby jedno słowo. Nie liczyła na to, w końcu przyjechał zobaczyć się z profesorem.

Zdenerwowana wyszła szybko z sali. Zatrzymała się przy swoim biurku, rzuciła notes, schroniła się w damskiej toalecie. Na litość boską, oprzytomniej, skarciła się w duchu.

W końcu nie ma się czym przejmować. Tylko dlaczego ponowne spotkanie z Joshem tak bardzo nią wstrząsnęło?

ROZDZIAŁ TRZECI

Po wizycie Josha Salsbury’ego nic nie wydawało się takie samo. Kiedy przyszła do pracy następnego dnia, w firmie aż huczało. Gdy poznała powód tego wrzenia, jej emocje sięgnęły zenitu.

Widać Josh rzadko odwiedzał ośrodek, nie ingerując w pracę filii. Okazało się, że są wolne pomieszczenia w centrali, toteż zapowiedziano przeprowadzkę tutejszego personelu.

‘ – Musimy się przeprowadzać? – zapytała zdenerwowana Erin swojego bezpośredniego przełożonego, Ivana Kelly’ego. Chyba w ogóle nie ubiegałaby się o tę posadę, gdyby wiedziała, że przyjdzie jej pracować pod jednym dachem z Joshem Salsburym!

– Musimy – odparł Ivan. – Profesor od lat narzekał na ciasnotę. Nie będzie ci to przeszkadzać, prawda? Czy będziesz miała jakieś problemy z dojazdem?

– Ależ skąd – uśmiechnęła się Erin. – Żadnych. Pocieszała się, że Salsbury House jest dużym gmachem i raczej nie będzie miała zbyt wielu okazji, by spotykać Josha.


Oczywiście, mogła wpaść na niego przypadkiem, ale równie dobrze mogła go już nigdy więcej nie zobaczyć. Zaraz, przecież oboje są zaproszeni na ślub Charlotty…

Parę dni później, w czwartek wieczorem, Erin zadzwoniła do matki. Zastała ją w domu, ale Nina wydawała się tak przygnębiona, że córka się zaniepokoiła.

– Co się stało? – zapytała.

– Nic! – odparła Nina szybko. Zbyt szybko.

Erin nie dała się nabrać. Zamyśliła się. Była umówiona na jutro ze Stephenem Dobbsem, ale mogła odwołać to spotkanie.

– Zjesz ze mną jutro lunch? – Kiedy Nina się wahała, dodała: – Nie martw się. Nikomu nie powiem, że jestem twoją córką.

– Mam nadzieję! – głos matki zabrzmiał nieco weselej.

– Jestem o wiele za młoda, żeby mieć córkę w twoim wieku! No dobrze, i tak jestem zapisana do Phillipe’a na drugą piętnaście… to doskonały fryzjer.


Niepokój Erin o matkę, przytłumiony nieco poprzedniego wieczoru, zapłonął na nowo, gdyż przy posiłku Nina była niezwykle cicha i zamyślona.

– Wszystko w porządku? – zapytała Erin.

– Nie bądź niemądra – ofuknęła ją Nina, po czym po mistrzowsku zmieniła temat: – Byłam zaskoczona, gdy dowiedziałam się, że pracujesz w firmie Tommy’ego Salsbury’ego. Jak ci leci?

– Świetnie – odparła Erin. – Przenieśliśmy się do Salsbury House, ale… – urwała, gdyż zauważyła zmianę w zachowaniu matki. – To o to chodzi, prawda? – wykrzyknęła. – Martwisz się o niego?


Nina udała zdziwienie.

– Martwię się? O kogo?

– O Tommy’ego. Pana Salsbury’ego. Słyszałaś coś? Czy jego stan się pogorszył?

– Skąd mam wiedzieć? – matka mówiła tak obojętnie, że niemal przekonała Erin. – Nie, podobno u niego wszystko w porządku.

Erin ucieszyła się.

– Więc o co chodzi?

– Na litość boską! Jesteś zupełnie jak ojciec! Uparty jak osioł, kiedy się do czegoś przyczepi. – Erin siedziała cicho i czekała. – No… jeśli musisz wiedzieć… Poznałam kogoś.

– Nic nowego pod słońcem.

– Tym razem to coś innego.

– Innego? Pod jakim względem?

Matka spojrzała na nią zdesperowana.

– No, jest ode mnie młodszy. Choć niewiele – dodała szybko.

– No i?

Nina uśmiechnęła się.

– Bawi mnie. Dzwoni rano i doprowadza mnie do śmiechu. Dzwoni po południu i… – umilkła.

– Zakochałaś się w nim?

– Och, tego bym nie powiedziała – zaprotestowała stanowczo matka, ale dodała: – Richard ma w sobie tę odrobinę… czegoś więcej. – Spojrzała na zegarek. – Muszę już lecieć. Powtórzymy to… Wkrótce. – Zebrała swoje rzeczy, pocałowała w powietrzu córkę. – Pa, kochanie.


Erin zapłaciła rachunek i wróciła do biura z nadzieją, że wszystko między matką a Richardem ułoży się pomyślnie. Nie chciała, aby któreś z nich cierpiało.

Erin spotkała się ze Stephenem w piątkowy wieczór, a w sobotę pojechała do Croom Babbington. Spędziła spokojny weekend z ojcem i wróciła do Londynu w niedzielę wieczorem. W poniedziałek odzyskała zwykłą równowagę ducha. Trwało to do czwartku, kiedy zjawił się przed nią Ivan Kelly. Wyglądał jak syty kocur.

– Wygrałeś na loterii? – zażartowała.

– Niestety nie, ale mam inny powód do radości. Najwyraźniej ktoś cię nieźle pochwalił tam na górze. Erin gapiła się na niego zdziwiona. – Przydzielono cię do samego głównego dyrektora!


Otworzyła usta ze zdumienia.

– Głó… wnego dyrektora? – wymamrotała.

– Do pana Salsbury’ego! – odparł Ivan z dumą. – Bez ciebie zginę – westchnął, gdy gapiła się na niego szeroko otwartymi oczami. – Ale to tylko na dwa tygodnie… właściwie dziewięć dni, dopóki asystentka pana Salsbury’ego nie wróci z urlopu.

– Ja? – spytała słabo. – Mam pracować jako osobista asystentka pa… – słowa uwięzły jej w gardle.

– Wygląda na to, że zastępczyni Isabel Hill nie daje sobie rady z nadmiarem pracy. Masz jej pomagać. Erin zawahała się, ale poczuła też miłe podniecenie.

– Mam pracować w sekretariacie pana Salsbury’ego? Ivan spojrzał na zegarek.

– Od tej pory, panno Tunnicliffe, jest pani tymczasową asystentką tymczasowej osobistej asystentki wiceprezesa firmy. Pospiesz się – ponaglił ją i dodał z uśmiechem: I nie zapomnij wrócić.


Erin dokończyła to, nad czym pracowała i uporządkowała kilka innych spraw. Gdy nieco ochłonęła, przyszła kolej na pytania. Bardzo jej pochlebiało, że ktoś wydał jej pozytywną opinię, ale… Salsbury Engineering zatrudniało dziesiątki innych sekretarek, które poradziłyby sobie w każdym wydziale. Więc dlaczego wybrano właśnie ją?

Godzinę później weszła do głównego gmachu i skierowała się na najwyższe piętro, gdzie mieściło się biuro Josha Salsbury’ego. Zastanawiała się, czy on wie, kogo przydzieliły mu kadry. Czy będzie zły, gdy ją zobaczy?

Erin była coraz bardziej zdenerwowana. Przypomniała sobie, jak Josh pojawił się po zebraniu, którego przebieg stenografowała. Nie patrzył na nią jak na powietrze, wręcz przeciwnie, utkwił wzrok w jej ustach, choć nie odezwał się do niej słowem.

Dotarła do biura, niemal przekonana, że za jakieś dwie minuty będzie wracać tą samą drogą.

Zbuntowała się na myśl o takim scenariuszu. Nie pozwoli sobą pomiatać. Zapukała zdecydowanie do drzwi i weszła, nie czekając na zaproszenie. Josh Salsbury był sam. Spostrzegła, że przypadkiem weszła do jego gabinetu zamiast do biura obok, ale tym lepiej. Jeśli miał ją odesłać, wolała, by nikt nie był świadkiem jej odprawy.

– Przysłano mnie do pomocy zastępczyni pańskiej asystentki, ale mogę od razu wrócić, jeśli moja twarz się nie spodoba – zaatakowała, oczekując najgorszego.

Josh Salsbury, wysoki i przystojny jak zawsze,. podniósł się i nawet z tej odległości wydawał się patrzeć na nią z góry. Przyglądał jej się przez parę chwil. A kiedy gotowała się już do najszybszego odwrotu w historii, usłyszała:

– Z pewnością wiesz, że masz bardzo piękną twarz – wycedził i jej serce przyspieszyło rytm, choć raczej nie był to komplement. – Ale Bóg jeden wie, skąd u ciebie ta rozgniewana mina.

No właśnie, skąd?!

– Nie miałam pojęcia, czy wiesz, że to ja… czy… mnie zechcesz. – Zaczerwieniła się. – Czy zechcesz, bym pracowała w twoim biurze…

– Niby dlaczego miałbym nie chcieć?


Parę dni temu uznałeś za stosowne zupełnie mnie zignorować. Z trudem się powstrzymała, by nie powiedzieć tego na głos, ale w porę zdała sobie sprawę, że to nadałoby ich stosunkom zbyt osobisty ton. A przyszła tu przecież pracować.

– Mam więc zaczynać? – zapytała.

– Przedstawię cię Angeli Toon.


Dopiero teraz Erin zaczęła rozumieć, co znaczy pracować w takiej dużej i prężnej firmie. Rozeznanie się we wszystkim zajęło jej parę dni, ale do piątku zrozumiała, dlaczego Angela Toon potrzebowała kogoś do pomocy. Mogła jedynie podziwiać nieznaną osobistą asystentkę, Isabel Hill, przebywającą obecnie na zasłużonym, bez wątpienia, wypoczynku.